Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam Wszystkie odchudzające się Panie. Ja odchudzam się odkąd pamiętam, a już nie pamiętam...:) Tak więc odchudzam się oczywiście "Od jutra", tylko mam nadzieję, że tym razem pójdzie mi lepiej i, że razem z Wami będzie mi raźniej :). Pozdrawiam i trzymam za Was kciuki!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6309
Komentarzy: 38
Założony: 7 maja 2006
Ostatni wpis: 17 listopada 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tosinka

kobieta, 41 lat, Bydgoszcz

160 cm, 72.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 marca 2015 , Komentarze (3)

Witam Wszystkich!

Dawno mnie tu nie było, a tu taaakie zmiany na stronie. A u mnie wciąż tak samo - do zgubienia tym razem dużo więcej, jednak człowiek się starzeje i organizm już nie ten :( Ale co nas nie zabije to nas wzmocni, więc kolejna szansa przede mną. Podchodzę do tematu po raz kolejny i oczywiście jak zawsze SERIO! Do wiosny coraz bliżej, a ja po urodzeniu 2 dzieci i 8 godzinach dziennie za biurkiem + dojazd do pracy samochodem nie wyglądam dobrze. Teraz nastąpią radykalne zmiany i tu UWAGA taram... taram... zakupiłam sobie dietę Vitalii ze strony BEBIO (promowanej Ewą Chodakowską - a myślę sobie dam dziewczynie szansę, co mi pozostało, tonący brzytwy się chwyta czy jakoś tak) . Mąż najpierw mnie wyśmiał, potem skomentował, że będzie jak zwykle, ale w końcu wyskoczył z 99 zeta i takowa ułożona specjalnie dla mnie dieta pojawi się na moim koncie w niedzielę po 11. Całe szczęście bo będę musiała jeszcze zakupy zrobić, a chcę zacząć jak zawsze od poniedziałku :) Baaardzo bym chciała znaleźć czas na wpisy tutaj i dzielenie się z Wami moimi postępami lub też ich brakiem. Jeśli uda mi się po znajomości może rozciągnąć dobę przynajmniej o 2 godziny to postaram się włączyć w to wszystko jeszcze ćwiczenia (może tej brzytwy - znaczy się Pani Ewy). Aktualnie pozostaje wierna mojej ukochanej ZUMBIE (średnio 2 razy w tygodniu). Teraz weekend czyli czas ostatniej rozpusty, a potem sami wiecie co, do dzieła! Zajrzę tu w niedzielę i podzielę się z wami moim zdaniem na temat wspomnianej diety - jestem bardzo ciekawa co to będzie. Oby te 99 zł nie poszło jak zwykle w błoto.

A odkryłam tu taką ciekawostkę jak WYZWANIA i nawet jedno założyłam. Tak na spokojnie 5 kg do końca kwietnia, myślę że damy radę, najwyżej zsumujemy :) Zapraszam serdecznie!

19 kwietnia 2012 , Komentarze (1)

Co do ziemniaczków to może faktycznie się skuszę, ale te w mundurkach kojarzą mi się tylko z masełkiem... :)
Co do przekąski: usłyszałam gdzieś, sprawdziłam i jak dla mnie rewelacja! Jeśli ktoś ma tak jak ja manię chrupania czegoś, podjadania, zagryzania (u mnie to są głównie chipsy, orzeszki, prażynki najczęściej przed tv) to polecam z czystym sumieniem RZODKIEWKI - są małe, chrupiące a do tego nie kaloryczne i można sobie je zagryzać kiedy tylko ma się ochotę coś schrupać:) Życzę smacznego!
A jutro wracam na zumbe - szaleństwo - również polecam chociażby na poprawę humoru :)

18 kwietnia 2012 , Komentarze (1)

Ostatnio przeczytałam o metodzie małych kroków w odchudzaniu i muszę przyznać, że bardzo mi się spodobała :) Tak szybciutko: nie należy drastycznie zmieniać diety i katować organizmu bo zaskoczony zmianami żywieniowymi zwariuje. Jeśli będziemy dostarczać mu zdecydowanie mniej jedzenia niż zwykle to organizm będzie je sobie odkładał na tzw. później bo nie będzie wiedział kiedy ponownie zostanie nakarmiony. Ale wracając do tych kroczków to wystarczy pomniejszyć porcje, które jemy na co dzień, jeśli ktoś np. pije dwie kawy latte dziennie to ogranicza je do jednej, jeśli zjada pięć cukierków to proponuję zjeść dwa, duży obiad zamienić na mniejszy.
A tak troszkę z innej beczki. Ja aktualnie odstawiłam białe pieczywo oraz ziemniaki, jem częściej ale za to mniejsze porcje, obowiązkowo porcja owoców dziennie + warzywa do posiłków i zobaczymy. Narazie pozytywnie.
Hmmmm.... zgłodniałam, idę spać:)

17 kwietnia 2012 , Skomentuj

Malutki bo malutki ale jest :) Waga od wczoraj nie poszła w górę a to już spory sukces :) Godzinne ćwiczenia zaliczone. Dzień uważam za udany i ... zakończony. Dobranoc :)
PS. Jutro nie idę na fitness. Zamiast tego plotki z Przyjaciółką... przy sałatce oczywiście :)

16 kwietnia 2012 , Skomentuj

Odważyłam się wejść dzisiaj na wagę, no cóż jak mus to mus, w końcu trzeba wiedzieć z czego się odchudzam no i nie był to miły widok - ZAPOMNIEĆ!
Z pozytywnych rzeczy jeśli ktoś jeszcze nie próbował to polecam ZUMBA is the best :) Rewelacja, kalorie się spalają, obiadek odchodzi w niepamięć i do tego jaka poprawa humory. Jest tylko jeden mały minusik - padam na mordkę. dobrej nocki:) Zobaczymy co jutro powie waga, a raczej co pokaże. Aha i jeszcze jedna ważna rzecz wypiłam 1,5 l czystej... wody - jak dla mnie, która wody nie lubi pełen sukces. I na tym zakończę... cdn...

15 kwietnia 2012 , Skomentuj

Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej ... oznacza to, że znów jest mnie sporo:( Właściwie bilans ostateczny jest taki sam dobrze ponad 60 kg!:( Dokładnie powiem jutro jak tylko się zważę rano - komisyjnie - szczerze się boję. No nic, po raz kolejny postanowiłam się poodchudzać - generalnie nic nowego. Wiem, że nie będzie lekko, więc postanowiłam znaleźć mój stary blog i proszę jeszcze go nie usunęli, czekał na mnie. Pomyślałam, że takie zapiski zmobilizują mnie do pracy, nie zjem czegoś bo będę musiała się do tego przyznać - to jest jakaś mobilizacja. Czy ktoś to przeczyta? - było by super mieć takiego anioła stróża nad sobą, który by mnie pilnował i codziennie pytał czy się nie złamałam. Może ktoś miał by ochotę zostać moim KATEM - przyjmuję zgłoszenia. Na Męża nie mam co liczyć bo On tylko śmieje się z tych moich coponiedziałkowych diet czy nie ukrywam mnie denerwuje, więc tym razem nic mu nie powiedziałam, a co tam, mam nadzieje, że będą efekty.
A oto co zauważyłam:
Jakieś 2 lata temu kiedy to byłam na naprawdę baaardzo fajnej diecie udało mi się osiągnąć wagę 59 kg i muszę powiedzieć, że byłam zadowolona. Kupiłam sobie wówczas spódniczkę w rozmiarze 36! W tej chwili tej spódniczki nie mogę nawet wciągnąć na moją szanowną... a o zapięciu nawet nie wspomnę. Już miałam ją wyrzucić, ale NIE - niech ona będzie moim wyznacznikiem, tzw. pierwszą bazą, a później się zobaczy:)
A teraz jaki mam plan, proszę bardzo, wydaje się prosty:
1. ZAKAZ SŁODYCZY (będę płakać bo autentycznie jestem uzależniona od czekolady i myślę, że mógł by to potwierdzić nawet lekarz (nie wiem tylko jaki)).
2. Na jakiś czas żegnam się z białym pieczywem, ziemniakami, moim najukochańszym makaronem (podobno bez tego wszystkiego da się żyć - sprawdzę to - jeśli przestanę pisać to będzie znaczyło, że jednak się nie da:)
3. Jeść więcej posiłków ale mniej kalorycznych i w mniejszych porcjach.
4. Najważniejsze produkty WODA WODA i jeszcze raz WODA, do tego warzywa (blee) i owoce.
5. Sport - i to już jutro umówiłam się z Siostrą na zumbę - narazie byłam raz i było nieźle.
Dobrze starczy bo nawet mi się nie chce tego czytać. Startuję za godziny, trzymajcie kciuki. I obiecuję sama sobie napisać jutro czy przeżyłam pierwszy dzień :)

20 lutego 2008 , Komentarze (1)

No i niestety wczoraj nie udało mi się już nic tu naskrobać, bo mój mąż (niejaki M.) przykleił się do komputera i nie mogłam go odkleić, a może mi się za bardzo nie chciało... Nie żebym coś zawalił! Zjadłam popołudniu obiadek (ryż z kurczakiem i warzywami - coś ala chińskie własnej roboty - palce lizać), a wieczorem jeszcze jogurcik. Oczywiście zgodnei z przyrzeczeniem 0 słodyczy. Nie wiem jak ja to wytrzymam. Narazie jakoś idzie. Dzisiaj na obiad była zupka a o 18-tej - bo to już  ostatni dzwonek na jedzenie - kanapeczki. No i teraz siedze sobie i chyba się jeszcze czegoś napije... No dobra, bo zmęczona jestem, czuje że przynudzam, mały B. dał mi dziś wycisk.... Ale jutro będzie nowy dzień i nowe jedzonko:))) A i byłam dzisiaj na 1,5 godzinnym spacerku, chyba coś się spaliło - znaczy się kalorie hehe.

19 lutego 2008 , Skomentuj

Tak jakoś zupełnie przypadkiem trafilam na moje konto Vitalii, szukając właściwie czegoś zupełnie innego, ale jak już tu trafiłam to mopyślałam sobie - PRZEZNACZENIE:)
Kiedy po raz pierwszy się tu logowałam i zaczęłam (niestety nie skończyłam) opisywać moje poczynania z odchudzaniem bym maj 2006 roku. Od tego czasu bardzo dużo się u mnie zmieniło. Po pierwsze 26 sierpnia 2006 roku wyszłam za mąż, a po drugie 2 czerwca 2007 roku urodziłam synka - Bartusia:), z którego to powodu  jestem bardzo szczęśliwa. Jedyne co mnie trapi to moja waga. Niby po porodzie bardzo szybko wróciłam do swojej ulubionej wagi 61 kg, ale kiedy przestałam karmić piersią, a zbiegło się to akurat ze Świętami Bożego Narodzenia... hmmm:( W każdym bądź razie moja waga waha się aktualnie w okolicach 65 kg, z czego zupełnie nie jestem zadowolona. Mam nadzieje, że powrót tutaj wspomoże mnie jakoś w utrzymaniu rozpoczętej kilka dni temu, no powiedzmy, że diety. Aktualnie mam taki wstępny plan: nie jeść słodyczy! Nie powiem żeby to było dla mnie łatwe, bo kocham słodkości, no ale cóż zbliża się wiosna, trzeba się do niej jakoś przygotować:) No i jeszcze jedna podstawowa zasada - nie obiadać się na noc, co niestety często mi się zdarza, z uwagi na to, że w ciągu dnia nie specjalnie mam czas coś zjeść, za to wieczorem objadam się jak wściekła...:(
No ale koniec tego nędznego bełkotu. Czas zabrać się do roboty. Cieszę się, że znów tu trafiłam będę miała przynajmniej motywację. Obym tylko jutro tu wróciła:) A może jeszcze dzisiaj:)

12 maja 2006 , Komentarze (1)

Wiem... Wczoraj nic nie napisalam... Ale to dla tego, że było mi strasznie wstyd bo nie poszłam na ćwiczenia, ale potrzebowałam spędzić trochę czasu z Kimś bardzo mi bliskim... Mam nadzieję, że moje ciałko mi to wybaczy:) Odnośnie jedzenia - dzisiaj troszke tgo było: Na śniadanie standardowo bułka z serem (lubię się dobrze najeść rano - tak koło 9-tej:)), potem banan i jogurt, a koło 17-tej dałam się namówić na naleśnika z jagodami:( Nie wiedziałam tylko czy to było rozsądne posunięcie z mojej strony. Szybko się jednak dowiedziałam, jak na 19:30 pojechałam na spinn - naleśnik chyba się jeszcze nie przetrawił i do teraz go czuję:( Nie oznacza to jednak, że nie ćwiczyłam - a jak i to bardzo intensywnie:) Od dzisiaj zaczęłam też pić tą herbatkę "Slim Figura" - zobaczymy co z tego wyniknie...:) A jutro zapowiadam wielkie ważenie - jade do Aśki, więc zważę się na jej wadze, na której to ostatnio preprowdziłam eksperyment - zobaczymy ile pokaże... Najbardziej boję się tego, że pokaże więcej niż było... - mam nadzieję, że nie:)

10 maja 2006 , Komentarze (3)

Dzisiaj nie mam już siły pisać. Straszny wycisk dostałam na spinie - normalnie terror, ale miły :) Jednak podsumowując: miej jem, słodyczy wcale, regularnie ćwicze:) To na chwię obecną, a zobaczymy co będzie dalej. Boję się weekendu, że z nudów zacznę się obiadać. Muszę zaplanować sobie jakieś zajęcia... Koniecznie!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.