Bałam się wejść bałam ale myślę trzeba spojrzeć ile jest ... Wiem że więcej i więcej... Osiągnęłam znów punkt startowy... Dziś 124.30 smutne ale moje.
jest południe i na ten moment grzecznie..muszę muszę i już. Zapewne powiecie żarła to ma ale w sumie aż tak nie żarła ale nic jest jak jest były słodycze (najgorszy zeszły tydzień zaliczyłam mega doła, zzarlam 5x270 g Milki czekolady, nawet konto to zblokowalam już sama nie wiedziałam w którą stronę iść ..przepraszam was jeśli odbilyscie się od blokady..ale było mi już tak źle ...już myślałam jeść nie myśleć jak się wygląda i w d...e, no ale są dzieci moje i trzeba jak najdłużej żyć zdrowo żyć i to mnie mobilizuje..), był tydz siedzenia w szpitalu zero ruchu, i trzy tyg siedzenia w domu bez spacerów, był mc zarwanych nocy bo mały się tak zakaslywal teraz trzonowce wybijają się.. wszystko szło na zły tor w sumie z braku też mych sił. Ale mniejszego obłożenia obowiązków nie będzie koniec żali, zadek spinam i walczę o mniej ile mniej nie ważne ale mniej by nowy rok zaczac z nowym paskiem wagi by coś cokolwiek schudnąć w tym roku.
Ktos podobnie ma jak ja czy tylko mi tak kiepsko idzie nic w sumie nie osiągnęłam trwałego w tym roku.
wczoraj już miałam sen że weszłam na wagę a tam 143 kg aż cały dzień o tym myślałam, że odwagi stanąć na wagę i się opamiętać.... I tak zrobiłam. Miałam czekać do 02.11. ale już nie czekam zaczęłam dziś.