Dziś pojechaliśmy SKM do Sopot- Wyścigi , i stamtąd piechotą, nad morzem, doszliśmy do Brzeźna . Pogoda miała być słoneczna, wyszło jak zawsze, ale nie padało i nie wiało. Po drodze wiele fajnych domów, przedwojennych, nowoczesnych. Wolę te starsze.Mają duszę, piękną architekturę no i swoją historię. Polacy wybrali spacer nad morzem, korzystając z rolek, rowerów, kijków i stóp. Przy molo w Brzeźnie zjedliśmy pyszna zupę z dyni i wypiliśmy kawę. Przechadzka po molo, oglądanie kapiących się morsów i czas na powrót. Wracaliśmy przez Przymorze, koło krótszego falowca - kto wymyślił ten koszmar , powinien wylądować w piekle i to bezwarunkowo. Do domu wróciliśmy po 4 godzinach, po pokonaniu 9,68 km i wykonaniu 15.645 kroków. Na obiad mąż dojadł schab w sosie katalońskim, ja zjadłam zapowiedzianą kaszę z warzywami. Ach, jakie to było dobre!Moje postanowienia listopadowe zaczęłam całkiem dobrze. Jutro mam pedicure, potem pójdziemy na basen. We wtorek gimnastyka i wizyta u rodziców. Mam nadzieję , że tym razem uda się posprzątać. W środę latino solo i angielski, we czwartek dzień dobroci dla ciała, bo zamówiłam sobie masaż balijski. Syn doleciał szczęśliwie do Irlandii, spędzi tam kilka dni służbowo. Przyznał, że ma dosyć już tych wyjazdów, boś po prostu męczące. Ale kiedyś będzie wspominał je z nostalgią.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.