Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 246545
Komentarzy: 6498
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 16 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

15 listopada 2018 , Komentarze (4)

Dziś aktywność sklepowa. Kupiliśmy 2 garnki dla rodziców, takie bez ebonitowych rączek i nie  z wyginającej się blachy . Poza tym jakieś kosmetyki do łazienki, bo ojciec nie umie wybierać , nie nauczony klupowania dla kobiet.  Przy okazji była propozycja kupna odzieży dla męża, wykazał zainteresowanie, ale na tym się skończyło. Już wielokrotnie  pisałam, że marudny bardziej niż kobieta, wybrzydza, smędzi.  Dałam propozycję: dostaniesz określona kasę i kup sobie co chcesz, tylko nie byle co. Ma być porządne , nie z sieciówki dla małolatów.  Zgodził się, uff(szloch). Dziś jedziemy do Opery Bałtyckiej na próbę generalną Cyrulika Sewilskiego , czyli  dzień kulturalny. Po bezsennej nocy , ostatnia spałam doskonale, z przerwą na euthyrox, który biorę minimum 2 godziny przed posiłkiem. Podobno tak się lepiej wchłania. Dziś u mnie pogoda łaskawa, nawet pranie schnie na balkonie. Jeszcze jutro tak ma być, a potem zimno  niestety. Po wczorajszych tańcach nogi bolą nadal, dziś wychodziłam w sklepach prawie 8.000 kroków, nie jest zatem źle.  Na obiad rosół  z wkładką mięsną, lubię takie jedzenie. A rosół pachniał, o mamo! 

14 listopada 2018 , Komentarze (2)

Dziś aktywność solidna. Najpierw spacer szybkim tempem, bo wcale nie ciepło. Potem latino solo, ależ był czad! Wszyscy ( 1 facet) byliśmy spoceni jak myszy .Teraz nogi mnie bolą, ale cieszę się, że takie to było energetyczne.  Angielskiego nie było, odwołany, a wczoraj siedziałam nad tekstem o dietach i indeksie glikemicznym. Nic to , będzie na raz następny.  Dziś na obiad zrobiłam zapiekankę podobną do pasterskiej. Po prostu z resztek mięsa, z ziemniakami,  z kiszoną kapustą, z serem kozim. Wyszła smaczna, a ja mam luzy  w lodówce. Niedługo Boże Narodzenie , pomyślałam o takim cudzie:  zebrać przy stole wszystkich, także tych, którzy odeszli, Ależ by się działo! Niestety, to niemożliwe, żałuję, bo np.  mój syn poznałby dziadka od strony swego ojca. ;) Siedzę w fotelu, przede mną dwie zapalone świece, z płyty słychać utwory Nino Roty.  Mistrzowskie utwory.  Noc znów bezsenna , to myśli różne tak mnie rozstrajają. Na śniadanie mąż podał parówki, odmówiłam zjedzenia , bo i wygląd i smak był po prostu wstrętny. Rzadko bywa u nas coś takiego, okazuje się, że słusznie. Moja waga stoi, natomiast poziom cukru jest rewelacyjnie niski, to samo z ciśnieniem. Dziś zjadłam na II śniadanie gruszkę, przypomniał mi się smak tego owocu,  dawno nie jadłam. Była pyszna, a jest przecież bardzo zdrowa. 

13 listopada 2018 , Komentarze (5)

pokazał dziś swoje oblicze. Pada, ciemno, chłodniej. W domu zapalam coraz więcej świec, taka przytulność jest wskazana na te ciemne dni roku. Dziś gimnastyka, mimo wstrętnej aury kobitki uczestniczki dopisały, sala była pełna.  Wreszcie rozciągnęłam sobie lewą łydkę, która bolała mnie od soboty. To chyba po tych schodach w Jastrzębiej Górze. A po gimnastyce wizyta u rodziców, taka niespodziewana, z tortem dla ojca ( jutro kończy 89 lat), z obiadem, który zjedliśmy razem. Życzyłam ojcu , abym zapamiętała go jako człowieka ciepłego, bez narzekania, interesującego się rodziną, abym mogła właśnie takie wspomnienia  pielęgnować. Chyba zrozumiał.  Poza tym nic się nie dzieje w państwie duńskim , przywołując Hamleta. Przede mną zadanie domowe z angielskiego, korespondencja z ubezpieczycielem dot. mieszkania i zalania, opłaty internetowe, itp. duperele domowe. Rozmyślam nad prezentami na Święta, takimi drobnymi , a ciekawymi. Bo duże już zrobiłam i trafiły do adresatów awansem. Nie mogę oprzeć się ozdobom choinkowym, muszę coś drobnego chociaż kupić i schować przed mężem. Co roku wymownie spogląda na kilka pudeł cudeniek i zastanawia się, po co tyle. Ale umówmy się, to faceci tak mają, my , kobiety stroimy dom, choinkę , także według jakiejś mody , prawda?  A zatem i tak coś kupię!. Jak co roku:D.

12 listopada 2018 , Komentarze (6)

niepodległość Polski. Rozumiem potrzebę jednoczenia się na marszach, ale mnie to nie ciągnie. W Gdyni było spokojnie i uroczyście, blisko przemarszu mieszkam, słyszałam wszystko w kuchni, gdy szykowałam obiad.  A dla mojego kraju będę dbać o przyrodę i namawiać innych do takich zachowań, będę proekologiczna w sprawie zaśmiecania i korzystania z plastiku. Będę szanować to, co polskie , zarówno w kwestii zwyczajów , jak i zabytków , będę propagować polskość. Wolę tak niż jednorazowy marsz , a potem wszystko wraca do normy. ;) Obiad wypadł smacznie, i choć został również przeze mnie nazwany  obiadem szkolnym, to nikt nie miał  żalu, bo smakowo był strzałem w 10.  Potem były gry i zabawy towarzyskie, degustacja nalewek - z czarnej  porzeczki i  z pigwy,  objadanie się rogalami. Pielęgnowanie spotkań rodzinnych to także nasza tradycja, nie opieram się jej.  Czytając dziś felietony M. Kalicińskiej,  postanowiłam na Boże Narodzenie zrobić pischingera. To przecież tylko kwestia ukręcenia kremu.  Dziś już jesteśmy po spacerze, bardzo spokojne morze, wręcz leniwe. Ludzi sporo, ale w mieście różnie jest, bo i pracownicy tynkujący budynek pracowali, do sąsiada przywieziono meble, słychać wiercenie za ścianą.  Pomysł z wolnym 12 listopada chyba nie wszystkim dał zadowolenie. 

10 listopada 2018 , Komentarze (4)

chociaż mgliście było. Pojechaliśmy do Jastrzębiej Góry, przeszliśmy plażą do Rozewia, daleko za latarnię morską, i z powrotem , już górą. Kto był, ten wie, o czym piszę. Wyszło razem ponad 8 km i ponad 12.000 kroków. Zaczęliśmy od kawy w Papayu, którą popijaliśmy rogala marcińskiego. Zjedliśmy go na pół, był przepyszny. Nie miałam wyrzutów sumienia, bo przed nami był długi spacer. Wracając weszliśmy schodami  prowadzącymi do hotelu Resovia, a tam furtka na górze, otwierana na kartę. Schodzimy zatem, prawie na samym dole spotkaliśmy  ludzi korzystających z hotelu, obiecali otworzyć, znów wspinaczka do góry, czyli spalanie dodatkowo.  Wracamy mijając Lisi Jar, miejsce , w którym w 1594 roku wylądował król Zygmunt III Waza  wracając ze Szwecji. W Jastrzębiej sporo ludzi, przyjechali odpocząć przez kilka dni, dadzą miastu zarobić . W drodze powrotne już w Gdyni, j mąż niespodziewanie skręcił do włoskiej restauracji( jego mina z niespodzianki niezapomniana), tam oczywiście moje ulubione aglio oilo , poprzedzone kawałkiem focacci , kieliszek białego domowego wina i tyle. Tym samym kotlety ziemniaczane będą jutro do obiadu. A teraz? Teraz  przebieram pośród książek z biblioteki, popijam zieloną herbatę, spoglądam na palące się świece i zadowolona jestem, że kolejny raz udał się dzień. 

9 listopada 2018 , Komentarze (14)

A ja lubię wiatry nad morzem, gdy  wypędzają smog.  Nie była to pogoda na spacery, zorganizowaliśmy zatem dzień inaczej. Z rana ugotowałam zupę krem  z białych warzyw, chcąc odtworzyć tę zupę z Rewy. Łosoś upiekł się  doskonale, tylko koperek jeszcze i gotowe. Potem na usg tarczycy, aby zobaczyć, co w trawie piszczy. Mąż zawiózł rodzicom rosół, aby mieli na jakiś czas. Potem pojechaliśmy kupić rolkę tapety, bo wymyśliłam sobie, aby  zmienić kolor tylnej ściany w witrynce. Tapeta w drobny rzucik ,ładnie to wyszło , a ledowe światełka wyglądają już świątecznie. Na obiad zupa jw, smakowała doskonale i była z łososiem pełnowartościowym posiłkiem. Na jutro zaplanowałam kotlety ziemniaczane z sosem pieczarkowym + kapusta kiszona. A 11 listopada odwiedzi nas kuzynka męża ( zaprosiłam ją rano), zjemy razem obiad , który będzie prosty i taki nawet przedszkolny. Zupa ogórkowa, pulpety w sosie i jakaś jarzynka. Potem zagramy w różne gry towarzyskie, posmakujemy trochę nalewki, zjemy rogala. Te rogale faktycznie  najsmaczniejsze w Poznaniu, syn często je przywozi. Akurat na najbliższe święto znów rusza  w podróż i spędzi je w Austrii. Żal mi go naprawdę, zabiegany jest taki, że hej. 

8 listopada 2018 , Komentarze (3)

Założyłam tak , udało się. Po drodze na masaż weszłam do Leonidasa , po belgijskie czekoladki. Pomyślałam, że "wzmocnię" dodatkowo przyjemność dzisiejszą. Zjadłam dwa cudeńka smakowite, a przy okazji wpadł mi pomysł na drobne prezenty dla kobiet w rodzinie, którą prawdopodobnie będziemy wizytować  na Boże Narodzenie. To właśnie czekoladki, pięknie zapakowane, wyglądające jak klejnoty . Potem oddałam się w ręce Tajki, która znalazła na moim ciele wszystkie bolące miejsca, a było ich niestety bardzo dużo . Wtorkowa gimnastyka i wczorajsze tańce sprawiły zakwasy i to się dało odczuć.  A po masażu chwilka rozmowy przy filiżance herbaty z inną panią zmasowaną. I tu kolejna niespodzianka miła, bo dostałam od obcej osoby zaproszenie do nowo otwartego gabinetu medycyny etetycznej i kosmetologii, na zabieg !!!!!  Już umówiłam się na 19 listopada, jestem ogromnie ciekawa, co tam mi zaproponują. Według wiedzy tej pani, to gabinet synowej pana Solorza, właściciela Polsatu.  Faktycznie , znajduje się w miejscu reprezentacyjnym, w nowoczesnym budynku, oj ciekawość mnie zżera! I jeszcze wizyta w bibliotece, która zawsze jest dla mnie jak odwiedziny  w sklepie  z niespodziankami. Dziś w nocy , gdy przebudziłam się na chwilkę, przypomniałam sobie pewne zdarzenie z dzieciństwa, które dziś mogę nazwać lobbowaniem. Byłam na ma koloniach, był konkurs piosenki , każdy mógł wziąć udział i śpiewać co chciał . Mój udział zakończył sie III miejscem, śpiewałam piosenkę z jakiegoś westernu, nie wypadło to najlepiej, ale moje koleżanki zrobiły klakę. Wówczas się nie wstydziłam, dziś byłam zażenowana . Ale wytłumaczyłam sobie, że tak jest wśród dzieciaków . Co to mi po głowie chodzi, o matko ;)

7 listopada 2018 , Komentarze (3)

Dziś dostałam bilety na koncert Marka Knopflera, będą jako prezent dla męża na Gwiazdkę. Czekałam na kuriera dosyć długo i już obawiałam się, że dziś nic z tego. Mąż pojechał dokończyć mycie okien u rodziców, był dosyć długo, zaczęłam się martwić , że znów nie pójdę na tańce.Udało się, dziś były ćwiczenia z rocka, chociaż to zajęcia latino! Co ruch , to ruch i tyle.  Znów był wysiłek, całą godzinę!  Na 16 na angielski, zgadało się z koleżanka i z kolega na temat opieki na d rodzicami. Wszyscy mają podobne doświadczenia i to jest smutne. Moje pokolenie będzie zestresowane i zamęczone.  Na śniadanie twaróg ze szczypiorem, trochę wędliny, trochę sera, powidła i kawa z mlekiem. II śniadanie to awokado, na obiad zupa pomidorowa z makaronem i polędwiczki wieprzowe z grilla + kiszona kapusta duszona z grzybami suszonymi. Czekam na jutro, bo jutro masaż balijski. Uwielbiam te drobne rączki  Tajek.

6 listopada 2018 , Komentarze (11)

Mam ochotę  na aktywność  i jestem aktywna. Dziś gimnastyka pokazała , że to najwyższy czas na podjęcie wyzwania. Ciężko mi było, dawno nie ćwiczyłam i teraz wiem, że to był błąd. Jak to dobrze, że jutro także będzie ruch. Na śniadanie  twaróg, pomidor, powidła i trochę czerstwego pieczywa. Po zajęciach ruchowych pojechaliśmy do rodziców ( zupa pomidorowa i naleśniki), tam mąż zabrał się za mycie okien, potem odkurzał, ja karmiłam i sprzątałam. Rozmowy  toczyły się wokół konieczności pomocy ze strony pielęgniarki środowiskowej. I tym razem ojciec obiecał , że kogoś zamówi. Oby, oby, to moje marzenie. A potem, gdy pogoda nadal dopisywała i złociła niebo oraz  oświetlała cudnie drzewa, pojechaliśmy  do Rewy, zobaczyć Zatokę Gdańską z innej strony.  Pięknie było, woda spokojna , pełna szykujących się do snu ptaków. Światło lekko różowe, taki pudrowy róż, co wyglądało bajkowo. Rewa rozrosła się, więcej hoteli, knajpek,  wyremontowane ścieżki,  i to nie wirtualnie. Zjedliśmy właśnie w Rewie  pyszną zupę z białych warzyw z łososiem, halibuta i flądrę + kiszona kapustę. To był dobry dzień.

5 listopada 2018 , Komentarze (4)

Dziś nadal  niezbyt ciekawa pogoda, ale nie było siedzenia w domu.  Rano pedicure, przy okazji w salonie obok przycięłam włosy przy uszach . Mężowi znów odwołano zajęcia, poszliśmy zatem na spacer, nie na basem. Wyszło  6,5 km i 10.360 kroków, całkiem nieźle.  Na śniadanie kasza jaglana z jabłkiem i malinami. II śniadanie to pół bułki grahamki z pieczonym schabem , własnym, z serem i pomidorami.  Na obiad zapiekanka warzywna z resztkami z gęsi + wczorajsza kasza mieszana ( bulgur, pęczak, zielona soczewica). Do tej pory bez słodyczy i oby tak zostało. O, przepraszam, kostka gorzkiej czekolady.  A z reszty dom wyczyszczony i tak będzie chyba dobrze.  Wypiłam wczoraj na noc szklankę wody z pastylką witaminy C 1000. Czy to był powód braku snu?  Wczoraj Polacy znów dumnie stanęli na wysokości zadania. Cieszę się, bo  wizytowanie Krakowa  pod władzą pana Majchrowskiego będzie nadal przyjemne.  W Gdańsku , jak w całym Trójmieście, bez zmian. Młody Płażyński , syn sędzi  , chciał walczyć z kastą, sam prawnikiem będąc. To takie niejednoznaczne i demagogiczne.  Z innej beczki, piję sporo, szczególnie herbaty zielonej, z różnymi dodatkami.  To takie niesprawiedliwe, że mąż może zjeść co chce , bez konsekwencji   wagowych, zdrowotnych, żadnych. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.