Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 246674
Komentarzy: 6498
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 16 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 grudnia 2018 , Komentarze (6)

Dziś spędzamy czas we własnym gronie, przynajmniej od obiadu. Po śniadaniu wizyta w kościele i chrzciny synka chrześniaka męża. Wczoraj  spędzaliśmy czas m. in. z tym maluszkiem, cudownie spokojny, uśmiechnięty 4 miesięczny chłopczyk. Po kościele   spacer nad morze. Pogoda wspaniała, 7 stopni , słonecznie, widoczność aż po Hel. Na bulwarze  tłumy, dosłownie. Widać trafiliśmy na przerwę między śniadaniem a obiadem. Naprawdę trzeba było nie raz przepuszczać  idących z naprzeciwka.  O wadze mówić nie będę, to temat tabu w czasie świąt.  Natomiast odczuwam bóle brzucha , gdy zjem coś ciężkostrawnego, tłustego, albo za słodkiego. Toteż pilnuje się, popijam herbatę zieloną, ziółka, wodę.  Moje prezenty książkowe , to oprócz " Rzeczy, których nie wyrzuciłem" Marcina Wichy książka "Powoli, jak żyć we własnym rytmie" Brookie Mcalary, "i Ameryka, drugi atlas  z przepisami" autorstwa  Moniki Mądry - Pawlak i Jana Pawlaka, prowadzących w Poznaniu knajpkę  na Śródce, i coś z włoszczyzny "Polowanie na skarb"  Andrei Camillieri, czyli komisarz Montalbano. Po obiedzie usiądę z którąś z książek i zagłębię się w treść, sięgając od czasu do czasu po orzecha, po herbatę, po ciasteczka maślane. W domach  naszym i krewnych szaleństwo kaczek, wczoraj jedliśmy, ja dziś także mam kaczkę, ale i gęś. Jutro syn wraca do Poznania, a u nas będzie segregowanie jedzenia, mrożenie, porcjowanie. Na Nowy Rok mam z głowy gotowanie. Zawsze jest za dużo. Dziś wieczorem planujemy zagrać w coś, będzie trochę śmiechu, trochę adrenaliny. A narazie słucham Elli Fitzgerald , to także prezent. ;)

25 grudnia 2018 , Komentarze (4)

Kolacja wigilijna wypadła doskonale. Szczególnie ryby były w tym roku w naszych zachwytach. My spokojni, serdeczni, bez dąsów. Posiedzieliśmy do 23, syn na Pasterke, ja do łóżka, bo czułam już każdy mięsień. Prezenty fajne, dużo książek, biżuteria, odzież, płyty. Przejadłam się , chociaż spożywałam po kawałeczku. Ale taka mieszanina w żołądku potrafi każdego dobić. Dziś spacer, chociaż pogoda paskudna. Jest chłodno, ponuro i pada. Organizm domagał się jednak wyjścia. Za chwilkę pojedziemy do kuzynki męża na obiad , a potem juz tylko fotel, rozmowy, czytanie i słuchanie.  Miłego świetowania!

22 grudnia 2018 , Komentarze (14)

Dziś waga taka, że mnie euforia ogarnęła!  Wracam do wymiarów sprzed kilku lat!  Tadam!!!(smiech). Z samego rana, na golasa, przymierzyłam sukienki kupowane  , gdy jeszcze pracowałam. teraz wisiały smętnie w szafie, czekając na swój czas. I oto nadszedł, jest i mam nadzieję, że zostanie .  Jednak porzucenie słodyczy przemysłowych , drożdżówek serwowanych przez męża co i rusz, wafelków zajadanych bez opamiętania, to był dobry pomysł. Ach, jak ja się czuję wspaniale!:D I dlatego dziś  z zapałem przystąpiłam do pracy. Niestety cały dzień pada, jest ponuro i zupełnie nie pasująco do mojego nastroju . Nic to, ciasto marchewkowe wyrosło doskonale, sernik "dochodzi", kolejna porcja ( porcja?, gar ogromny!), barszczu stoi na balkonie. Dla synka zrobiłam zupę krem z cukinii i naleśniki z mięsem. Powinien być zadowolony. Ok. 15 usiadłam wreszcie , po obiedzie, z herbatą białą. Mąż przytachał dziś z garażu słodycze schowane na czas mojego detoksu. Wcale mnie nie ruszyły, czyli jestem dzielna, prawda? Wysłałam życzenia znajomym bliższym i dalszym, czyli , co zaplanowane, to zrobione.  Dziś przed 7 mąż poszedł po ryby, ja ok. 8 po wędlinę , byłam sama w sklepie. Albo ludzie zrobili już zakupy, albo zostawiają na ostatni dzień. I to tyle moje drogie, moi drodzy, zapracowałam na ten prezent i chcę go zatrzymać jak długo się da.(puchar).

21 grudnia 2018 , Komentarze (5)

Wczorajszy piękny śnieg zniknął szybko, szkoda, bo pierwszy dzień zimy  stał się  szary, ponury i mglisty. Nad morzem pustki, mało ludzi, ale dopadł nas facet z Radia Gdańsk. Udzieliliśmy wywiadu na temat naszych  tradycji świątecznych i zwyczajów. Akurat tego radia nie słuchamy, zresztą może nasza wypowiedź nie pojawi się na antenie. Powoli wszystko "trafia"  na swoje miejsce. Dziś  kolejny wywar na barszcz, gotowałam buraki, smażyłam pieczarki, pokroiłam jarzyny na sałatkę.Jutro będą ciasta , w niedzielę mięsa i doprawianie , w poniedziałek ryby.  Moja waga rano zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie spadkiem o 400g.  Z uciechy zjadłam jedna czekoladkę Leonidas, kupioną po drodze na spacer. Na deser po obiedzie upiekłam jabłka, te zerwane u sąsiadki na działce. Już pora, aby je zajeść, szkoda byłoby wyrzucić. Mój kochany mąż zajął się prasowaniem, to czynność, której naprawdę nie lubię. Jeszcze muszę wysłać życzenia sms-owe dalszym znajomym, popakować ostatnie prezenty. Wczoraj miałam niesamowita radość kupując dla małej dziewczynki kolorowe gumki do włosów. Przebierałam jak sroka ! I to tyle. Jutro będzie panicz, ale dopiero  w porze kolacji. I dla niego także trzeba  jakąś niespodziankę spozywcza przygotować. :) A teraz życzenia dla Was, kobiety z Vitalii. Niech  Boże Narodzenie będzie dla Was odpoczynkiem od codzienności, przyjemnością  w gronie rodzinnym, nie odmawiajcie sobie smakołyków a jedzcie z umiarem. Oby prezenty pod choinką to były te oczekiwane a zwierzęta domowe oby przemówiły tym razem naprawdę. WESOŁYCH ŚWIĄT!(tort)(stek)(kurczak)(donut)

20 grudnia 2018 , Komentarze (7)

Na Vitalii pusto, brak wpisów nowych. Kobitki chyba zabrały się poważnie za przygotowania, które wciągają , nie zaprzeczam. A ja dziś nie mogę gotować, bo próbowanie zabronione. Mam dziś białą dietę, gdy będę mogła jeść. To przykazanie zębologa, którego odwiedzam bardzo regularnie. Dzięki temu mam zęby własne, zdrowe i mogę się szeroko uśmiechać. Kosztuje to niemało, ale innych "hobby" tak drogich raczej nie mam.  Śnieg w Gdyni pada, szliśmy bulwarem, przecierając szlak. Wiatr we twarz z północy , ale parcie do przodu było.  Wyszło prawie 5 km i ponad 8.000 kroków. Plan dzienny wykonany.  Zapaliłam świece w domu, klimacik robię i patrzę przez okna na płatki wirujące. Dawno nie było takiego widoku na Boże Narodzenie. Nawet jeżeli na chwilkę, miło powspominać prawdziwe białe święta.  Nigdy nie miałam łyżew , a za moich czasów robiło się w obcasie buta odpowiedni otwór na łyżwę i specjalnym kluczem dokręcało się. Na nartach posiadłam umiejętność ładnego i bezpiecznego padania. Lęk wysokości niespecjalnie  służy  przy zjazdach. Ale za to sanki, sanki były naszym szaleństwem w dzieciństwie, i nie tylko.  Tu , bliżej ziemi, lęk nie przeszkadzał. Upadki nie były groźne, ściganie się to było coś. Całe życie mieszkam nad morzem, nie pokochałam także sportów wodnych , poza pływaniem niewyczynowym. Jako dziecko na trzepaku wyczyniałam cuda, wisząc głową w dół na  górnym drążku.  Gra w gumy, skakanka kręcona, gry typu dwa ognie zwane zbijakiem, podchody. Dziś dzieciaki nie znają tego cudownego uczucia, gdy twoja drużyna wygrywa , a ty pokonałaś na sankach nawet chłopaków z podwórka. To wszystko odeszło w zapomnienie, ustępując zamykaniu się w domach ze swoimi gadżetami.  Szkoda!  Waga dobra, trzymam się , jeszcze parę dni . 

19 grudnia 2018 , Komentarze (2)

Dziś kolejny bigos, barszcz , gotowanie buraków, pieczenie pasztetu. Bałam się, bo trochę za dużo soli sypnęłam, ale dodałam jeszcze jedną bułkę namoczoną i wyszedł smaczny. Czeka mnie jeszcze pieczenie mięs. Postanowiłam w tym roku ograniczyć sklepowe wędliny do kiełbasy suchej. Będzie pasztet, karkówka pieczona i ta kiełbasa. Mnogość innych pyszności ogranicza spożycie  wyrobów niedomowych.Umówieni jesteśmy z bratem co kto przynosi do rodziców. W tym roku  staruszkowie obchodzą 67 rocznicę ślubu, w ten sam dzień, co my 41. Nie wiem, czy to sprawi im przyjemność , mamie chyba jest już wszystko jedno. Syn będzie w sobotę wieczorem, jego przyjazd zawsze jest dla nas ogromna radością. To oczekiwanie z jego strony na pyszne jedzenie i to, że oczekiwania zostały spełnione, fajne chwile. Rozmowy, plany, prezentowe zaskoczenia. A szczególnie lubię drugi dzień Bożego Narodzenia, gdy jesteśmy po wizytach, w domowym zaciszu każdy gdzieś przycupnie w swoim kąciku, ale blisko siebie, z podręcznym talerzykiem pyszności "na wszelki wypadek", z dobrą książką , przy sączącej się muzyce  nie drażniącej uszu. To właśnie w takie chwile wiem, że warto jest poświęcić czas na przygotowania .  Dziś kurier przyniósł zamówioną sukienkę , jest w czerwono- czarna kratkę, z ozdobnymi suwakami, z kieszeniami, kosztowała  bardzo mało. Jej kolory świąteczne bardzo mi odpowiadają, mężowi też się podobam w niej. Waga fajna, znów  w dół, nie podjadam między posiłkami i  nie jadam slodyczy przemysłowych. Rezultat widoczny:p.

18 grudnia 2018 , Komentarze (4)

z przedświątecznymi czynnościami. Z pakietu polisowego przyszedł pan hydraulik i wymienił reduktor ciśnienia. Kapało z bojlera bardzo. Trochę zakupów  ,a potem wizyta u fryzjera. Tam cała załoga, bo chętnych mnóstwo. W pewnej chwili weszła klientka , znana właścicielce, z prośbą o  ścięcie bo :" jestem w takiej depresji, ha,ha, że tylko, ha, ha nowa fryzura mi pomoże":D.  Rozśmieszyło to wszystkich w zakładzie, podobno kobitka już ćwiczyła ten numer nie raz.  Dziś gotuję mięso na pasztet , jutro  przekręcę przez maszynkę . Mam taką ruską, metalową, jest doskonała przez lata całe. Nadałam nowy blask kredensowi po teściowej. To mebel , który ma ok. 120 lat, inkrustowane drzwiczki, nadstawkę bufetu z kryształowymi szybkami.  Położyłam warstwę wosku, wypolerowałam. wygląda dostojnie i pięknie! Po wczorajszym dniu czuję się jak potłuczona. Rozmawiałam z bratem, prosiłam, aby zadzwonił we czwartek, może do tego czasu ochłonę. Oboje mamy wisielcze humory po każdej wizycie u rodziców. I nieprawdą jest, że  nasze wizyty zakłócają im spokój. Oni wyczekują tych wizyt,  tylko po pół godzinie mają już dosyć. Ach życie, dlaczego nie możesz być prostsze? 

17 grudnia 2018 , Komentarze (9)

Ojciec nie w humorze, marudził, że przyszliśmy za wcześnie, że gałązki do ustrojenia nie takie, że wpadamy do nich i zaczynamy się rządzić. Mąż mył kibel i łazienkę, ja zajęłam się kuchnią, obiadem i myciem zastawy na Wigilię. Narazie nie mam ochoty pojechać tam , nie mam ochoty na kolejne spotkanie. Mieliśmy razem zjeść obiad, taki dobry rosół tam ugotowałam. Wyszliśmy bez jedzenia, zostawiając wszystko , czując się jak intruzi. ;(. Dziś pogoda taka sobie, bo bez słońca, ale deczko cieplej. Rano zakupy, takie już z myślą o konkretnych potrawach. Jutro fryzjer, we czwartek dentysta, umówiłam także wizytę u endokrynologa, ale to w nowym roku. Syn zaczyna wigilijny maraton , przesyła zdjęcia z kolejnych spotkań przedświątecznych. A ja juz z utęsknieniem wypatruje jego przyjazdu. 

16 grudnia 2018 , Komentarze (5)

Ta piosenka Starszych Panów dziś oddaje klimat pogodowy. Pada, prószy, lekko zawiewa, i tak na zmianę. Nad morzem  silny wiatr i sztorm, fale całkiem wysokie, a wiatr ze wschodu. Maszerowaliśmy dzielnie mimo wiatru trochę uciążliwego. Ale to jeszcze nie czas na śniegowce. Po powrocie do domu kawa smakowała rewelacyjnie. Do tego kostka gorzkiej czekolady, dla magnezu, kilka daktyli suszonych, orzech brazylijski i troszkę rodzynek. To musi wystarczyć łasuchowi takiemu jak ja , a dodatkowo zdrowe to produkty.  Wczoraj piekłam ciasteczka maślane, wyszło sporo, zamknęłam w puszce i nie ma  zamiaru ich ruszać do Świat. Waga ok, nie mam się czym martwić. Obiad dziś wzbogacę olejem z pestek dyni, którego orzechowy smak i zapach świetnie będzie pasować do zupy krem z brokuła. Na II danie  kilka ziemniaków i brokuł na parze, do tego schab w pieczarkach, kiszona kapusta dla chętnych. Zrobiłam jeszcze ostatnią listę rzeczy niezbędnych, trzeba je przytachać z pobliskich sklepów. To buraki i inne potrzebne korzenie. A jutro jedziemy do rodziców, sprzątać, przygotować co nieco do niedzieli, powalczyć z mamą w sprawie kąpieli, udekorować kupione gałązki jedliny. Oj smutne to, bo kiedyś mieszkanie rodziców pachniało ciastem, choinką i czystością. Dziś to  tylko wspomnienia, a widok odchodzących powoli rodziców jest niewyobrażalny;(.

15 grudnia 2018 , Skomentuj

Na szczęście już po, ale nie lubię tych dolegliwości. Nie wychodziłam wczoraj z domu z rozsądku i z obawy, sporo zrobiłam  koniecznych rzeczy. Przede wszystkim uporządkowałam moją dokumentację medyczną, tak przy okazji potrzeb na dziś na rezonans. Ugotowałam gar bigosu, już raz się mroził na balkonie , dziś drugi raz i potem  do zamrażalnika. Próbowałam, wyszedł pyszny! Zrobiłam ponad 50 uszek ( dla naszej trójki wystarczy), zupę brokułową i schab duszony z pieczarkami na dziś na obiad. Dziś pada śnieg, ten mokry, nieciekawy. Mąż rano pojechał na cmentarz, zabrał stroik, który wczoraj przygotowała( a właśnie, jeszcze i to!). A ja po zakupy drobne , potem do pasmanterii , poszukać jakiejś aplikacji do naszycia  na czarną sukienkę. Znalazłam fajny złoty, cienki łańcuszek, ozdobię nim dół i rękawy. Po drodze kupiłam jeszcze nową bluzkę , to ma być kolejny prezent od męża. To tyle. Czwartkowy koncert w Sopocie wypadł bardzo dobrze. To był koncert inauguracyjny z tytułu powstania Sopockiego Towarzystwa Muzycznego, takie nawiązanie do tradycji przedwojennych. Orkiestra Wojciecha Rajskiego jak zawsze znakomita, a solista zaproszony , trębacz niemiecki Hofs, dzielnie jej towarzyszył. A  w repertuarze  m.in.Corelli, Donizetti, czyli to , co lubię.  W pracach domowych towarzysza mi natomiast przeboje świąteczne , i wcale nie mam ich dosyć.:D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.