Po śniadaniu wpadł mi pomysł na wizytę na basenie. Mąż zadowolony, poszliśmy. Fajna godzina, mało ludzi, tylko 2 kobiety w szatni, luzik. Pływało się dobrze, ale brak kondycji dał znać o sobie, pływałam zatem raz żabką krytą, raz na plecach, dla relaksu odcinka szyjnego. Było fajnie, wyszliśmy zadowoleni, II śniadanie smakowało bosko po takim wysiłku. I dodatkowo spacer wyszedł. Dziś środa, więc i tańce latino, ostatnie zajęcia w tym roku. Było energetycznie: mambo, sala, samba, cha- cha, bachiata, jive. Taka próba przed sylwestrem. Wróciłam do domu z myślą, że jeszcze czeka mnie język angielski. I tu poległam, nie dałam rady pójść, oczy same się zamykały, nogi bolą. Trudno,dałam ciała , przesadziłam z wysiłkiem. Dziś odebrałam fajna wiadomość, przyspieszono mi rezonans z nfz , mam badanie umówione na sobotę, zamiast marca przyszłego roku. Waga wróciła na swoje miejsce, teraz będę "odrabiać" stracony czas . Syn przysyła zdjęcia z Berlina, gdzie znów przebywa służbowo, zamówiłam pierniczki z ichniejszych straganów świątecznych . Dziś na obiad jajko sadzone, fasolka szparagowa , maślanka i ziemniaki z koperkiem. Trochę lata tej ponurej jesieni.