Wyjazd przyjemny, ale pogodowo do bani. Mgła, zimny wiatr, mżawka. Spacery krótkie, raz nad morze, raz po lesie, aby uniknąć wiatru. Natomiast nagadałam się po uszy. Było wspominanie, śmiechy, oglądanie zdjęć archiwalnych rodziny. Wspominanie zmarłych, zabawnych chwil z życia. Przyglądanie się strojom, odziezy przedwojennej. Ludzie wyglądali wówczas tak staro. Telewizor nie był włączony nawet na chwilkę, natomiast biesiadowaliśmy jak najbardziej. Za dużo słodyczy, bo i my z torcikiem przyjechaliśmy, i gospodarze dwa ciasta wykonali. Jeszcze dobył pies rasy amstaf, podrzucony na czas wyjazdu właścicieli. Duże, łagodne bydle, cieszące się na nasz widok. Dzis pogoda zawitała i do Łeby, ale to był czas wyjazdu. Po drodze słońce, zielone pola oziminy, tylko przebiśniegi dawały sygnał o nadchodzącej wiośnie. No i ta temperatura, ponad 15 stopni w połowie lutego! Po drodze zrobiliśmy zakupy, bo przecież jutro sklepy zamknięte. Na obiad była smażona polędwica z dorsza, mix sałat, kilka ziemniaków. Było to pyszne. Raz , nie zawsze. A od jutra wracam do swoich zwyczajów, do gimnastyki, do codziennych wędrówek i bytowania nad morzem.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.