Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 246839
Komentarzy: 6500
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 17 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 lutego 2019 , Komentarze (12)

Aby kuć żelazo póki gorące, pojechaliśmy dziś do salonu meblowego. I udało się, wszystko zamówione, wybrana zgrabna sofa , bez funkcji spania. Jest wysoka, siedzi się bardzo wygodnie, jakby człowiek był we wnętrzu muszli. Kolor i rodzaj obicia wybraliśmy dodatkowo, aby tkanina była mocna, łatwa do czyszczenia i nie przyjmująca zbytnio brudu. Do tego zupełnie innego rodzaju dwa fotele, postawiłam na model z czasów PRL, z drewnianymi oparciami, na nóżkach. Sofa też jest na nogach, fotele mają inną tkaninę i inny kolor, ale całość jest zgrana kolorystycznie. Przynajmniej nie będzie tak nudno!:D.  Miała to być tylko chwilka zakupowa, a wyszło ponad 2 godziny. Odbieramy zamówienie  tuz przed wyjazdem do sanatorium! Ale na spacer i tak wyruszyliśmy po powrocie.  Na bulwarze  słońce, niestety zimny wiatr. Na redzie aż 15 statków , ładnie to wyglądało. Szybki marsz przysłużył się . Znów nie gotowałam dziś, zjedliśmy w barze mlecznym. Rozmowa z kobietą przede mną o smakach dzieciństwa, o ulubionych daniach z baru. Ludzi mnóstwo, kolejka zakręcała 2 x. Ludzie  różni, pani  w modnym płaszczu z kratą Burberry, pan w kurtce wyspecjalizowanego sportowca, grupa pań emerytek, młodzież, ratownicy medyczni. Zjedliśmy za całe 15,25zł, mąż pomidorową z makaronem i naleśniki z kapustą, ja ziemniaki, szpinak i jajko sadzone, kubek barszczu do popicia. Jeszcze zakupy w Lidlu, aby coś na jutro zrobić na obiad, i wyszło ponad 11.000 kroków. Teraz gotuje się już zupa na jutro, to kapuśniak na żeberkach cielęcych.Większa część pojedzie do rodziców, aby mieli na 2-3 razy. Przed chwilą wypiłam kawę, która smakowała mi dziś wyjątkowo, zjadłam ciasteczko owsiane i 3 daktyle. Patrzę na zegarek, już po 16, a mówi się, że emeryt ma tyle czasu wolnego. Dla mnie ten czas biegnie niesamowicie szybko, a zajęć mam całkiem sporo.

25 lutego 2019 , Komentarze (3)

Dziś wprawdzie tylko 5 km, ale za to ponad 13.000 kroków. W Ikea kupiłam wszystko, co chciałam, bo i poszewki na poduszki bardziej wiosenne, świeczki w cenach promocyjnych, naprawdę promocyjnych, cissusa beniaminka, kolorowy bieżnik  w tonacji wesołej, osłonki na doniczki ziołowe, w imponującym kolorze złota, galwanizowane, śmieszny wieszak do suszenia skarpet. Udało się poza tym zakrzewić mężowi myśl o zmianie mebli wypoczynkowych, i siedzi teraz i przegląda w internecie propozycje  sklepów meblowych.  Poza tym  w sklepach odzieżowych zrobiłam przegląd , zostałam posiadaczką czarnych spodni rurek, przydadzą się do kolorowych  bluzek, bardziej wizytowych. Wróciliśmy  zmęczeni , ale zadowoleni.  Odpoczynek zasłużony , chwilka  przyjemności z filiżanką kawy. Oskara otrzymał  film Green book.  Zasłużenie , moim zdaniem, chociaż żal Zimnej wojny.  Ameryka rządzi się innymi gustami, Europa jest bardziej dekadencka.  To tyle dziś, bo  okrzyki męża na widok mebli sa nie do zniesienia. Musze coś z tym zrobić!

24 lutego 2019 , Komentarze (3)

Była między Kamiennym Potokiem a Orłowem. Pokazała się w formie pięknych zwisających kolczyków na olchowym drzewie.  Dziś pogoda dopisała nieprawdopodobnie.  Znów SKM, jazda do Sopotu. Przy molo wjechaliśmy windą do kafejki z punktem widokowym. Panorama ukazała się zatykająca dech w piersi, a morze błękitne po horyzont. Pieszo do Kamiennego Potoku , przy Swelinie do góry schodami , stamtąd do Kolibek. Ludzi sporo, rowerzystów także. Nie tylko my wpadlismy na pomysł takiej wędrówki.  W Orłowie staneliśmy na chwilkę, aby zjeść lody w cukierni produkującej jak za dawnych lat. Nazwisko właściciela znam jeszcze z okresu liceum, gdy przy stadionie Arki ( Polanka Redłowska) prowadził małą lodziarnie, dziś w tym miejscu jest Mariola.  Właściciel był, powiedziałam, że pamiętam go z tamtych lat, był zadowolony. A lody smaczne, gałka po 2,5zł , nie tak jak u konkurencji , po 4zł. Od Redłowa wracaliśmy do domu trolejbusem, wykonaliśmy łącznie 8 km i ponad 12.000 kroków.  Nadrobiłam to, co wczoraj zostało w domu!  Na obiad  wczorajsza cielęcina , podałam z makaronem włoskim o smaku limonki, do sosu koperkowego pasowało.  Teraz słucham Chrisa Botti , wypiłam już kawę , obejrzałam dwa odcinki Planet +  o Polsce z góry. Akurat  pokazano dwa rejony, które znamy doskonale, takie chwile przypomnienia są miłe. Przed chwila skończyłam czytać wywiad z Aleksandrą Dulkiewicz p.o. Prezydenta Gdańska.  Kobieta w wieku mojego starszego bratanka, mądra, pracowita i taka ukierunkowana na człowieka. Naprawdę życzę Jej wygranej, bo to już niedługo,  a to będzie prawie cała kadencja.

23 lutego 2019 , Komentarze (5)

Dziękuję wszystkim , którzy współczuli mi wczoraj, za zrozumienie także dziękuję, bo takie wsparcie jest potrzebne, gdy wali się na głowę tyle, że nie jesteś w stanie udźwignąć. Dla wyrównania nastroju dziś  dzień prac ręcznych, sprzątanie, gotowanie itp. Zaczęłam od zmiany pościeli, potem pranie, zajęcia w kuchni.Mąż podkulił ogon i zajął się resztą mieszkania. Mam nadzieję, że przyjął wreszcie do wiadomości, że zgubić można wszystko, każdemu się zdarza, ale nie tak często i nie tak beztrosko to traktować. Uff! Koniec z tym tematem. Zajęcia w kuchni trochę trwały, bo sprzątałam też w szafkach, przejrzałam przyprawy pod kątem terminu ważności, leki także. Na obiad dziś reszta rosołu, pulpety cielęce w sosie koperkowym i surówka z kapusty pekińskiej z papryką czerwoną, kiszonym ogórkiem, zieloną pietruszką i słonecznikiem. Zajadałam się taką surówką , gdy pracowałam, zabierałam codziennie ze sobą w pudełku. Ciśnienie dziś mi dokucza, skacze, to pewnie wynik wczorajszych nerwów.  Weszłam na stronę Ikea, bo chcę trochę zmienić kolorystykę w domu, interesują mnie poduszki bardziej wiosenne. Znalazłam sporo propozycji, a także fajne osłonki na doniczki, z pomysłem na balkon. Czas już schować czerwone akcenty zimowe, zamienić je na ładną zieleń, żółć, itp. Wiosna chyba zacznie niebawem pukać do nas, chce być przygotowana. Syn obiecał przyjechać po połowie marca, ta wiadomość ucieszyła mnie najbardziej. A dziś, po zajęciach domowych, wezmę jakąś babska książkę i poczytam   z przyjemnością. 

22 lutego 2019 , Komentarze (6)

Jaki piątek?  Nie do końca. Mąż zgubił dwie karty bankomatowe, nerwy, wizyty w bankach, a przed tym poszukiwania, domysły. Niby każdemu może się zdarzyć, ale mój chłop jakoś tak niespecjalnie się przejął , a w gubieniu różnych rzeczy jest mistrzem.  W tym roku 4 czapki, 2 pary rękawiczek, klucze, to tylko drobiazgi.  Zamek w drzwiach w naszym małżeństwie zmienialiśmy chyba 3 razy.  Moje nerwy były dziś  narażone na niepotrzebne nastroje. Tarczyca szalała z pewnością.  A to niespecjalne dla mojego zdrowia.  ;( Po śniadaniu pojechaliśmy do Gdańska, wreszcie pogoda dopisała. Zimno, ale słonecznie , sporo turystów zagranicznych. W Ratuszu Głównym obejrzeliśmy wystawę fotograficzna o Gdańsku, z Pawłem Adamowiczem w tle. Byliśmy w Bazylice Mariackiej oddać hołd prezydentowi, wpisałam sie do księgi pamiątkowej. Potem spacer nad Motławę, wędrówki urokliwymi uliczkami , podziwianie po raz kolejny architektury ,  pomysłów  starych i nowych , bo i nowe też oglądaliśmy. Powrót SKM, próba zjedzenia posiłku w reklamowanej knajpie, ale nie był to dobry pomysł. Musze napisać recenzję na nie. Rozmowa telefoniczna z bratem, dziś jego kolej wizyty u rodziców. Wkurzył się tym samym co ja, kolejny raz powiedział, że nie będzie tam jeździł. No cóż, tak właśnie mamy z rodzicami. I to ciekawe, że wobec wnuków są uprzejmi, mili, spolegliwi nawet, wobec dzieci całkowicie odmienne zachowanie.  Zmęczył mnie ten piątek, tyle niósł negatywnych emocji, nie lubie tego. (szloch)

21 lutego 2019 , Komentarze (2)

Na śniadanie owsianka z jabłkiem, dorzuciłam marakuję, była wyjątkowo słodka, trochę ziaren słonecznika, 2 daktyle, jogurt i łyżeczkę miodu spadziowego. O 10 wyszliśmy do biblioteki, tam wymiana książek, kawa z ekspresu, prasa. Powrót do domu, bo na 11:20 do kina na film Faworyta. Ktoś określił  go na plakacie   jako "zabawny" i trafił kulą w płot. Rozwiązłość, brud, intrygi, tak żyło się za czasów królowej Anny Stuart.Trzy aktorki nominowane do Oskara, trudno powiedzieć, która najlepsza, a sam film z gatunku tych, po obejrzeniu których  wypowiada się przede wszystkim słowa " niesamowite, nieprawdopodobne". Bo to  taka właśnie historia. Cały dzień pada deszcz ze śniegiem, jest wietrznie i bardzo, bardzo nieprzyjemnie. Ludzie przemykają ulicami, kulą się. Wracając z kina marzyłam już o rosole, który wczoraj ugotowałam. Podałam z pierożkami z mięsem, kupionymi z dobrego źródła i bardzo smacznymi. Do tego mięso ugotowane z indyka , i taki był dziś obiad. Zakończyłam deserem w postaci 1/2 gruszki i 1/2 jabłka. Teraz raczę się herbatą Lord Grey, w tle brzmi Mark Knopfler, a za chwilkę zajmę się nowymi "znajomymi", czyli pożyczonymi książkami. Jedna z nich to ADWOKAT Randy Singera, o obrońcy Pawła z Tarsu, który wcześniej doradzał Piłatowi, aby uwolnić Barabasza. Ciekawe, jak też rozwinie się ta opowieść. Wczoraj  mój ortopeda miał pretensje, że nadal nie pracuję, bo powinnam to robić do 75 roku życia. To oczywiście wypowiedziane było  w ramach zazdrości, że emerytura nie musi  polegać na patrzeniu w okno i na narzekaniu na los. Lubimy się z doktorem, a każda wizyta to wymiana informacji dot. przeczytanych książek.  Oczywiście nie opowiadam doktorowi o tych babskich pozycjach. Zatęskniłam za synkiem, napisałam do panicza, aby rozważył możliwość przyjazdu . Byłoby fajnie ;).

20 lutego 2019 , Komentarze (4)

czytam książkę  Katarzyny  Kołczewskiej pt" Kto jak nie ja?"  To opowieść o trudnej miłości do małego dziecka, które straciło oboje rodziców. Boli mnie wszystko, gdy wyobrażam sobie ból małej , jej rozpacz, i walkę starszej o dziecko, o godność. Bardzo poruszają mnie takie opowieści , a mój znak zodiakalny od razu chciałby ruszyć z pomocą i walczyć za słabszych. Polecam książkę:(. Nad ranem obudziła mnie ulewa, wiatr silny. I jak tu cokolwiek planować?  Jakoś nie możemy wybrać się do Gdańska, zawsze coś na przeszkodzie.  Był zatem  normalny wypad nad morze, 4 km . i 8.500 kroków. Wiało na szczęście ze strony lądu.  Wracając do domu zaszliśmy zapisać się na wycieczkę z fundacją. Tym razem to teren Zamojszczyzny i Roztocza. , ale pod koniec sierpnia  dopiero.   Oboje  z mężem bardzo lubimy tamte, wschodnie tereny.  A ponieważ i tam odnawia się coraz więcej, więc zobaczyć po latach te same miejsca , to ogromna przyjemność. Dziś czyściłam lodówkę z resztek, zrobiłam zapiekankę  z kaszy, soczewicy zielonej, pieczarek, cebuli, cukinii, zielonej pietruszki, 4 plasterków schabu pokrojonego  w paseczki i z mozzarelli  położonej na wierzchu. Poprzedzone to było żurkiem, który wzmocniłam dziś chrzanem, od razu lepiej smakował.  O moich śniadaniach nie piszę wiele, bo one powtarzają się cyklicznie- albo owsianka, albo tosty z serkiem i czerwoną papryką. Dziś wyjątkowo było jeszcze jajko na miękko.  Znów zrobiło się chłodniej, przez okno widzę sąsiadów, którzy wrócili do cieplejszej odzieży. No cóż, przecież to dopiero luty!

19 lutego 2019 , Komentarze (6)

nie usiąść nad morzem w kafejce, gdzie wypiliśmy kawę smakując widoki, kolory i pogodę. Bo rano   pogoda była doskonała, podreptaliśmy więc  nad morze. Kto miał okazję tak siedzieć blisko wody, w słońcu, chociaż luty, gdy niebo prześciga się z wodą w kolorze błękitu, to wie , o czym piszę. Pękło sporo ponad 9.000 kroków i prawie 6km. I znów stopy mnie bolały, bo w butach za ciepło. Wróciliśmy zgrzani i zadowoleni, że nadal jesteśmy  aktywni. Na obiad żurek, polędwiczka, reszta z niedzieli + mix sałat.. Jutro chcę  zrobić coś bezmięsnego, co to będzie, jeszcze nie mam pomysłu. Po południu pojechaliśmy na terapię. Dziś kolejny masaż, sollux, i takie urządzenie masujące całe ciało .  Zakupiłam na marzec kolejne zabiegi, po promocyjnej cenie, bo przynależność  do  fundacji daje możliwośc rabatu 20%. Jeden zabieg wynosi przy tym rabacie 26zł.  Mam ogromną nadzieję na wspaniały sen dziś, rozluźniona jestem absolutnie. Dziś ćwiczeń nie było, rozciągnięta jestem  wystarczająco. :p.

18 lutego 2019 , Komentarze (4)

Słońce świeci  przepięknie, chociaż wcale tak ciepło nie jest. Spałam długo, nadal odsypiam pobyt w Łebie, gdzie niespecjalnie mi to wychodziło. Po śniadaniu wyjazd w stronę rodziców. Mnie mąż zostawił w galerii , sam zawiózł im żarełko. Zostało przyjęte z radością, bo zupy w wieku rodziców winny być podstawą jedzenia. Nadal tam nie bywam, nie odpuszczam, zbyt duża zadra siedzi we mnie.  Mąż uwinął się, też nie lubi tam przebywać, ani herbaty, ani usiądź, a zięciem jest ponad 40 lat. Chwilka na niezbędne zakupy typu chemia, spożywka. Nabyłam kolejny sweterek, koloru błękitnego. Dziś odłożę kilka  już nienoszonych do sklepu charytatywnego. Po zakupach , kierunek REWA!  Pogoda cudna, trzeba korzystać. Najpierw zupa z białych warzyw z łososiem i koperkiem. Smaczna , oj smaczna. Potem  spacer w kierunku łachy, ludzi sporo, odpływ, to łacha wchodzi sporo w morze. Zatoka cicha, spokojna , od strony Oksywia fale i silny wiatr. Lubie tam jeździć, oglądać stare rybackie domki, ich przemianę nie zawsze na lepsze i ładniejsze. Mam dziś trochę prac ręcznych w domu, muszę je wykonać, bo odkładam od dawna . Na jutro zaplanowałam żurek , mam jeszcze z czasów przygotowań do Bożego Narodzenia wywar zamrożony. Kupiłam dziś żur razowy na zakwasie, podobno bezglutenowy. Jutro ostatni masaż i nagrzewanie. Moje ćwiczenia rozciagające dają rezultaty, bo nawet rano nie jestem taka sztywna. Stopy roluje na piłeczce tenisowej, to dobre dla powięzi.  Tak powoli przygotowuję ciało do wiosny i lata, do większego wysiłku fizycznego. ;)  

17 lutego 2019 , Komentarze (5)

Dziś nadal ciepło, nawet w nocy gdy wstawałam, było 9 stopni. Kwiaty za okienne  mają się dobrze. W Gdyni biegi rocznicowe, sporo wiary brało udział, wiekowo różni, ważne , że biegli. Nad morzem zacisznie, Morsy w kąpieli, ludzi sporo. Wydreptaliśmy 6 km i 10.000 kroków. Noc cudowna, bo nie ma jak własne łóżko. Śniadanie nabiałowe, serek wiejski z pieprzem, Almette z ogórkiem zielonym. Powrót do grahamowych grzanek  od razu mi przypasował. Wczoraj ugorowałam krupnik, będzie na obiad. Oprócz tego polędwiczka wieprzowa pieczona  + kalafior + kasza.  Jutro mąż zawiezie rodzicom zupę, ja nadal nie odwiedzam ich, oni nie dzwonią, nie pytają. Widocznie mnie nie potrzebują. Niech zatem tak zostanie. Wczoraj chwilka ćwiczeń rozciagających, powięzi w stopie coraz lepiej się mają. Dziś chcę ułożyć w szafie moje rzeczy, przejrzeć  pod katem wyjazdu. Wieczorem dzwonił panicz,tez poczuł wiosnę, bo wykonał zakupy odzieży lżejszej. No cóż, słońce chyba każdemu czyni przyjemność. W marcu syn ma kolejny wyjazd, tym razem do Kopenhagi, liczę na drobiazg na pamiątkę. A w drodze powrotnej ze spaceru zaszliśmy jak zawsze w niedzielę do Leonidasa, na czekoladkę . Pycha!!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.