Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 246895
Komentarzy: 6500
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 17 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 marca 2019 , Komentarze (10)

napisać wczoraj cokolwiek. Tak się ułożyło. Wykonanie marszowe ok., bo 5 km i 10.000 kroków, biblioteka zaliczona, obiad dla rodziców ugotowany, wreszcie ułożone skarpety w szufladzie, dwie długie rozmowy z bratem. A wieczorem kino i "Wszyscy wiedzą" hiszpańska pozycja. Oglądało się świetnie, gra doskonała Penelope Cruz  i Javier Bardem w rolach głównych. Szczególna uwagę zwracałam na kolory, barwy, ubiory i wystroje wnętrz.  Kobiety jak barwne ptaki, domy swojskie, dużo tkanin, przytulnie, ciepło. Krajobrazy także ciekawe, tą surowością Hiszpanii suchej i piaszczystej, ale za to z  winnicami. Fabuły nie będę opisywać,. kto chce , niech zobaczy sam. Sala kinowa znów pełna, film skończył się 22:40.  I narazie mam dosyć kina, a te pozycje polecam. :) Brat poważnie przeziębiony, lezy, wygrzewa się, kaszle nadal potężnie. Lekarz badający podobno nic w płucach nie widział, ale brat obiecał zrobić rtg klatki .  Chyba lekko przestraszył się swoim stanem, tym bardziej, że jakieś urologiczne nieprawidłowości znaleziono w organiźmie.  A dziś  znów mam satysfakcję, bo mąż dał się namówić na kupno butów! Bez marudzenia, bez protestów, po prostu szok!  Nie chce się przyznać, ale przecież widzę, że jest zadowolony z zakupu.Na piątek zaprosiłam kuzynkę męża na obiad. Będzie  w centrum, wpadnie przy okazji.  Zaplanowałam zupę pomidorową  z  własnych zapraw, pstrąga pieczonego + mix sałat, na deser jogurt grecki z chia i musem z mango.  A potem oddamy się szaleństwu gier planszowych.  Moja waga i micha niezłe, dbam, ale nie zawsze się udaje. Dziś zjadłam jednego makaronika francuskiego  , o smaku słonego karmelu. I wystarczy! A na śniadanie pogodziłam się z kasza jaglaną. Zrobiłam ją z żurawiną, suszonymi śliwkami, orzechami, tartym jabłkiem , jogurtem i syropem klonowym. Posypałam cynamonem, było pyszne. Jutro powtórzę. 

17 marca 2019 , Komentarze (5)

bo dziś pięknie w Gdyni. Zaczęło się nieciekawie, deszczowo, ale teraz jest słonecznie, cieplutko i bardzo, bardzo niebiesko. Kwiaty z parapetu korytarzowego wystawiłam na balkon, pięknie przechowały się przez zimę. Mam zamiar wreszcie zamówić osłonę balkonową, aby dostarczyli przed naszym wyjazdem. Po powrocie nic, tylko sadzić, urządzać i cieszyć się pięknym balkonem. A dziś w Gdyni półmaraton, na ulicach grupy kolorowych kibiców dopingujących. To uczniowie szkół gdyńskich, podzieleni na grupy, zaopatrzeni w piszczałki i inne przeszkadzajki, są i pomponiary , jest wesoło i głośno. Biegaczy sporo, ok. 10.000 startujących. I im pogoda sprzyja. Na bulwarze spotkaliśmy mojego kolegę z liceum, chwilka rozmowy, wymiana informacji na temat tras okolicznych pokonywanych. Okazuje się, że nie tylko my tak wędrujemy z zapałem. Może pogoda pozwoli wreszcie na przejście brzegiem morza od Rewy do Oksywia?  Ciekawa jestem rezerwatu Beka i ptasich gości przylatujących do Polski na  cieplejszą część roku.  W domu jakby mniej śmierdzi, może sąsiad coś wykonał? Nie wiem, oby.  Oglądałam wczoraj kolejny odcinek Polski z góry na Planet + i poczułam, że już naprawdę nie mogę wytrzymać w domu, ciągnie mnie jak wilka do lasu, do tych pół malowanych.... . Ja chcę wreszcie gdzieś wyjechać poza miasto, żeby było zielono, ciepło i przyjemnie.  A narazie już od jutra zmiana pogody na gorszą i tak co drugi dzień.  Dziś obiad właściwie gotowy, bo zupa krem z kalafiora i jabłka , cielęcina pieczona w sosie własnym , z dodatkiem koperku, mizeria . Dziś imieniny brata, wysłałam rano sms, bo brat nie jest entuzjastą takich uroczystości. Odezwie się, jak będzie miał ochotę. 

16 marca 2019 , Komentarze (6)

A chodzi o list tygodnia w Wysokich Obcasach. Autorka , matka samotna , nie ma prawa do 500+. do zasiłku , bo o alimentach nie ma co marzyć,pracowała do ostatnich dni porodu, zasiłek z ZUS także nie, bo ma/ miała za duży dochód. Ojciec dziecka, nieskalany żadną pracą przez całe swoje życie , nadużywający wody ognistej, dostał z MOPS 500+, bo to jego drugie dziecko, drugie nieślubne. Otrzymane pieniądze wydaje na siebie i swoje nałogi, jest zagorzałym zwolennikiem PiS i metod rozdawnictwa bezdurnego. Wstrząsnęło mną, jestem oburzona i zniesmaczona takimi przepisami  dla dobra partii.  Z rozpędu wzięłam udział w plebiscycie na kobietę roku 2018, głosując na panią Iwonę Hartwich. (slina)Wczorajszy wieczór bardzo miły, wspaniała muzyka Rossiniego, Roty, Bacha i  cudne tango "Wiosna w Argentynie" Piazzoliniego . Nie wiedziałam , że Nino Rota  komponował także muzykę klasyczną, kameralną. Wracaliśmy z uśmiechami na ustach i nasyceni muzyką. Dziś pogoda do bani, co chwilę pada, w nocy wiało okrutnie.  Upiekłam babkę cytrynową, dawno tego nie robiłam, wyszła pyszna, pulchna i w domu teraz pachnie ciastem, że hej! Szukałam w internecie fajnego przepisu na pieczeń cielęca, bo chcę upiec na jutro. Znalazłam , mięso maceruje się w lodówce, oczekuje jutro euforii smaku. Panicz już w Poznaniu, poinformowałam go o pysznym rosole i żalu z powodu braku możliwości spróbowania.  Gdyby można było przesyłać zapachy  jak sms-y.;)

15 marca 2019 , Komentarze (9)

Dziś ostatni dzień rehabilitacji, był tens na lędźwie i oczywiście masaż. Reszta już w sanatorium. Wracałam przez Kamienna Górę i przyglądałam się domom okolicznym. Jednak te starsze, przedwojenne, mają więcej wdzięku. Są urokliwe, przytulne, a te pełne szkła i stali jakoś mnie nie porywają. Zaszłam do pobliskiego centrum handlowego, kupiłam kilka niedużych wieszaków ( 5 za 4,90zł) , aby zabrać ze sobą , bo zawsze brakuje. Przy okazji jakieś kosmetyki, z tych absolutnie koniecznych. Weszłam do Centrum Filmowego po bilety  na film "Wszyscy wiedzą". Kupiłam na poniedziałek, aby  weekendowy tłok nas ominął. Mąż  rano pojechał na cmentarz, potem do rodziców z żarełkiem. Spotkaliśmy się w domu , ja znów wyszłam po spożywcze produkty pobliskie, mąż po te dalsze. I tak na obiad  znów zupa  z kalafiora i jabłka, oraz pieczony pstrąg + sałata. . Nastawiłam rosół , pachnie w domu cudownie. Będzie na jutro do pielmieni. O 17 wyjeżdżamy do Sopotu na Koncert Wiosenny w Filharmonii Sopockiej. Wrócimy prawdopodobnie ok. 21:30.  Wczoraj synek dzwonił z Kopenhagi, deszczowej cały dzień. Odbyte spotkania udały się, załatwił wszystko co trzeba, teraz już w drodze powrotnej do Poznania. I kolejny tydzień za nami kobitki. Wiosna coraz bliżej, ta prawdziwa. Dziś na podglądzie  stacji Zoom nadwiślańskie bulwary Krakowa zieleniły się pysznie, i to było bardzo optymistyczne. 

14 marca 2019 , Komentarze (8)

bo pogoda nie zachęca do wyjścia.  Pada co chwilę, wieje, i to zimnem wieje. Optymistyczne jest to, że coraz jaśniej jest i rano i wieczorem. I ptaki  budzą się i nas swoimi trelami.  Zrobiłam konieczne przelewy, uporządkowałam  finanse na kontach, piekę polędwiczkę , duszę pozostałość kapusty pekińskiej z jabłkiem i kminkiem. Będzie obiad  dla męża, który uwija się z odkurzaczem i szmatą do ścierania  z mebli. Wczoraj  zastosowałam na skórę głowy peeling, który wreszcie udało się kupić. Może to i sugestia, ale czuję się lepiej po takim zabiegu, a włosy jakby  zdrowsze. Po wczorajszym masażu siniaki  w okolicach lędźwi, tam faktycznie ból był ostry. Zauważyłam w sanatorium, do którego jedziemy, zabieg  dot. stabilizacji kręgosłupa szyjnego. Chyba zamówię , jeżeli nie zostanie mi zalecony.  Czekam już na jakieś informacje pogodowe od kwietnia, bo decyzja o pakowaniu od tego zależy. A poza tym  ? Nic  szokująco interesującego. Normalne , powolne życie, z dużą dozą  lektury, muzyki, spokoju.  I to mi odpowiada.

13 marca 2019 , Komentarze (4)

dobija mnie. Znów zimno, wietrznie, pochmurno. Patrzę za okno, szykuje się spory deszcz. Na szczęście dziś już tylko przyjemności, bo gotowanie zaliczam do tej grupy. W nocy znów bezsenność, przestawiałam meble w myślach, wymyślałam przepisy i potrawy. Przyśnił mi się bardzo smaczny sernik, a tak realistycznie, że czułam zapach. Poza tym śniłam o omlecie. Oba sny zrealizowałam, na śniadanie omlet z papryką i serem pleśniowym (!!!!! pycha). Sernik kupiłam w zaprzyjaźnionej  piekarni, zamawiając jednocześnie bajgle na jutro.  Ciasto zjada mąż, ja tylko ociupinką się uraczyłam.  Dziś dzień rehabilitacyjny, fango nie należy do moich ulubionych zabiegów, bo za ciepło. Jeszcze dziś miałam bardzo czerwone plecy po poniedziałkowym zabiegu.  Dziś było łagodniej, na piątek zamiana na sollux, bo nie chciałabym w Filharmonii  straszyć . A masaż? Masaż znów pokazał moje bolące miejsca , będą siniaki. Wracałam przez Kamienną Górę, nasyciłam oczy różnokolorowymi krokusami.  Mąż już wrócił od rodziców i mogliśmy chwilkę usiąść, porozmawiać, przedyskutować co nieco. Na obiad barszcz ukraiński - lubię bardzo - i schab pieczony z mixem sałat, z miechunką, jabłkiem i czerwoną cebulą.   Bardzo, bardzo smaczne. Dziś przygotuję kartki świąteczne, zabiorę je ze sobą do sanatorium i wyślę stamtąd.  Rwę się do urządzania balkonu, ale rozsądek odkłada to do powrotu z Ciechocinka. Narazie zostaje mi przeglądanie internetu, szukanie roslin na balkon południowy. To także przyjemne.

12 marca 2019 , Komentarze (14)

słychać i czuć. Dziś  kolejne pranie wywiesiłam na balkon ( Złotonaniebie, już wiesz), a potem pojechaliśmy do Sopotu, aby stamtąd wrócić do Gdyni. Raźny spacer, morze jak zawsze nie zawiodło swoim widokiem. Hel oświetlany co i rusz słońcem widać był z daleka. Tylko te okręty wojenne stojące na zatoce trochę niepokoją. Spokój i cisz po drodze, bo to dzień , gdy naród pracuje na emerytów ( mam nadziej). Potok Swelina raźnie szumiał , tocząc swe wody z góry, w Kolibkach  widać jeszcze rozmiar parku Marysieńki Sobieskiej, bo listowia brak. Przy przepieknych stajniach  spostrzegłam na trawniku kwitnące  szafirki, malutkie jeszcze, ale tak pięknie wyglądające w nikłej zieleni. I te ptaki śpiewające, uwijające się kosy, szczygły, hałas w gęstwinach, że hej!  W drodze powrotnej zaszliśmy do hurtowni win, zobaczyć , czy faktycznie reklamowany rabat jest coś wart. Było parę ciekawych pozycji, ja zwracałam uwagę na wina białe, a właściwie zielone, najlepiej lekkie, wytrawne lub półwytrawne. Mądrzyliśmy się z mężem tak bardzo, że dostaliśmy zaproszenie na degustacje w Kania Lodge, ekskluzywnym miejscu niedaleko Kartuz. Termin nam niestety nie odpowiada, a szkoda! Na obiad rosół z makaronem, gotowanym kurczakiem i tyle. Na reszcie wywaru zrobiłam barszcz ukraiński dla rodziców. Zaszedł do nas sąsiad  z informacją, że rozmawiał z kolegą z nadzoru budowlanego i najlepiej właśnie tam zgłosić tę naszą sytuację z zapaszkiem i wilgocią. Oby to coś dało. A sprawca zalania nic, zero, nul .  Skończyłam książkę, bardzo pozytywna, kobiety powinny takie pozycje czytać, bo podnosi na duchu. A  moja waga? Nooo, proszę pań, jest naprawdę ok.

11 marca 2019 , Komentarze (4)

fango, chociaż całe plecy mam czerwone. Nie wiem, czy skorzystam z tego jeszcze, może jak będzie chłodniejsze? Masaż to oczywiście rozkosz dla ciała i to lubię. Miałam jeszcze dodatkowo łoże masujące, zasypiałam przy tym. Waga fajna, spadek, pilnuję się ze słodyczami. Niby sklepik zamknięty, ale coś tam spod lady zawsze wpadnie. Wczoraj to 2 kostki ciemnej czekolady z orzechami. Pogoda taka, jak zapowiedziana, czyli u nas słonecznie, wietrznie i zimno. Bulwar zaliczony, nie mogłam nasycić oczu błękitem wody i nieba. A jeszcze ptaki tak wspaniale śpiewają! Po drodze zakupy i do domu. Zupa krem wczorajsza, wspaniale smakuje, reszta gulaszu z kaszą i tyle. Poniedziałkowe obiady, to zjadanie resztek z niedzieli.  Wyprałam dużo rzeczy, suszyłam je na balkonie, wiatr wszystko mokre wybujał. Wczoraj wieczorem dzwonił synek, dziś wizytuje Danię, wraca w piątek. Tęsknię za nim, chociaż nieraz jest taki oschły.  Nastawiłam rosół, jutro zrobię dla rodziców barszcz ukraiński z fasolą.Mąż zawiezie w środę.  Niedługo pierwszy dzień wiosny i miną 3 lata , jak jestem na emeryturze. Szybko zleciało , i pozytywnie.  Ja tu gadu, gadu, a sterta prasowania czeka, bywajcie zatem!

10 marca 2019 , Komentarze (8)

że coraz bardziej widoczny jest mój feministyczny charakter. Czytam książkę  Allison Pearson pt:" Gorzej być nie może" , i dochodzę do wniosku, że kobiety mają naprawdę gorzej w życiu. Książkę polecam, to dobry opis dzisiejszych zachowań nastolatków, ich "przywiązania" do smartfonów", poza tym opis stosunku mężczyzn do kobiet, do ich kwalifikacji, itp. Kończy się optymistycznie i to jest najważniejsze. Czyta się trochę ciężko, bo bardzo małe litery, a książka jest pokaźna.  Mój feminizm podczas czytania chciał ruszyć do obrony bohaterki, do wypuszczenia fangi w nos tym wszystkim dupkom przemądrzałym. Do feminizmu dochodzi zodiakalny Byk, który rusza  do boju  z zapałem;).  Noc całą lało, wiało, hulało nieznośnie.  Wyruszając nad morze udało się trafić w dziurę , przeszliśmy  6km  , wykonując ponad 8.000 kroków , nie spadła kropla. Morsy w kąpieli, sporo Gdynian na bulwarze, na szczęście klif zasłaniał od wiatru. Mąż miksuje aktualnie zupę  z kalafiora i jabłka. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, jeszcze doprawię gałką muszkatołową, powinno smakować. Kiedyś zrobiłam zupę z gruszki i pietruszki, byłą wspaniała.Gdy podałam produkty zainteresowanym, myśleli, że sobie żartuję. Waga bardzo optymistyczna, a takie coś pozwala na fantazjowanie  w zakresie odzieży.!  

9 marca 2019 , Komentarze (9)

Znów pogoda pod psem, nie obrażając tych zwierzaków. Pada, wieje, chłodno. Przeszliśmy kawałek z konieczności i dla przewietrzenia się. I taki ma być cały weekend. Szkoda!  Chwilka w bibliotece, czytałam prasę, wymieniłam część książek. Ulicami Gdyni szła dziś Manifa, wśród uczestniczek i my. Deszcz nie przeszkadzał dla dobrej sprawy. Na obiad  gulasz z indyka  z kaszą bulgur i warzywami, w sosie ostrym, pomidorowym Bardzo mi smakował, a kasza rewelacyjna. Do tego kiszona kapusta . Pycha!  Wczoraj nawet nie przeżywałam rozmowy z ojcem, chyba uodporniłam się na te sytuacje, to lepsze dla mojego zdrowia. Wieczorem zadzwonił panicz z życzeniami, ale  rozmawialiśmy krótko. Obejrzeliśmy w tv "Sztukę Kochania". Większość polskich filmów cierpi na fatalną jakości dźwięku. I tu tak było, słowa wypowiadane przez główna bohaterkę, ale także innych aktorów  w 50% niezrozumiałe. Film mocno taki sobie, a sceny erotyczne już nie szokują tak jak np. 30 lat temu. Z powodu kiepskiej  oferty programowej tv niezmiernie się cieszę, że ważniejsza jest dla mnie książka. Gdy przeczytam 2-3 , zaczyna mnie swędzić ciało ,  muszę je koniecznie, te książki, wymienić. Dziś zostałam  w bibliotece dwukrotnie potraktowana jako pracownik, bo pytano mnie o działy, a ja odpowiedziałam, podprowadziłam, pokazałam. Mam zasadę zapoznawania się z nowym miejscem, oglądania, czytania wskazówek. W ten sposób łatwiej jest korzystać  następnym razem.  Wczorajszego ciastka na DK nie zjadłam. Okazało się zlepkiem tłustego czegoś. Chciałam wyrzucić, ale mój małyżonek zjadł je ze smakiem. ja wolałam migdały i orzechy.Dziś wrócił do domu nasz sąsiad od zalania. Spodziewam się, że w miarę szybko podejmie jakieś działania, bo przed chwilą kolejny raz w tym roku  prałam odzież zewnętrzną. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.