Dziś wigilia Święta Niepodległości. Dzień zapowiadał się od rana pięknie, a zatem w drogę! SKM do Orłowa, stamtąd parkiem Kolibki do Sopotu. Nadal pełno złota na drzewach, to graby i kasztany tak pięknie barwią świat. A ludzi po drodze!. Cieszy to niezmiernie, bo siedzenie w domu, w pieleszach , nie bawi . Morze w okolicach Sopotu niebieściuchne jak niezapominajka. Tylko czerwone tankowce i kontenerowce barwiły horyzont. Nieprzebrane tłumy ludzi na deptaku. Spostrzegłam plakat o koncercie w sopockiej Filharmonii, niestety biletów już brak. Usiedlismy na kawę w Wedlu, tłum nas wygonił do Rydelka.Już kiedyś zachwycaliśmy się tamtejszymi wypiekami, tym razem było podobnie. Kupilam chruściki do domu, na miejscu zjadłam rozpływające sie w ustach ciastko orzechowe. Wracalismy do domu z Sopotu też SKM, ale wysiedliśmy stację wcześniej, aby jeszcze i Gdynię przejść. Razem wyszło prawie 9 km, 12.500 kroków. Aby wynagrodzić brak muzyki poważnej, kupiłam bilety na komedię w reżyserii i z udziałem Tomasza Sapryka, który ostatnio wybrał Gdynię na miejsce swojej aktorskiej przygody. Poza tym udało się kupić bilety na kabaret Jurki, którego popisy są inteligentne, zabawne i na żywca podawane. Co widać po minach wykonawców. A jutro na Hel, aby na krańcu Polski świętować. Jazda samochodem Półwyspem Helskim to prawdziwa frajda. Powtarzamy takie atrakcje póki nie ma turystów i dojazd jest bezproblemowy. Za chwilkę zabieram się za nogi gęsie. Będę je podsmażać, a potem do piekarnika. Bo to przecież listopad, gęsi zaś właśnie teraz najlepsze!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.