Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247053
Komentarzy: 6500
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 17 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

5 sierpnia 2019 , Komentarze (17)

Ojciec unieruchomiony, leży bez możliwości skorzystania z toalety. Jest pieluchowany, karmiony, nic sam nie zrobi. Mama absolutnie bezrefleksyjnie zapomniała o wszystkim. Mamy teraz dwie osoby pod opieką, jedna leżąca, druga jak dziecko 3 letnie. Od piątku spędzaliśmy tam po 6 godzin, wracając do domu zmęczeni jak psy gończe. Podniesienie dużego mężczyzny, aby zmienić mu dwa razy dziennie pościel i pieluchę, to poważny wysiłek. Ale nie ma zgody na pomoc zewnętrzną. Dziś z bratem postanowiliśmy, że w środę będzie lekarz i kobieta do pomocy i tak ma być bez dyskusji. Wydaje mi się, że ojciec może trafić do szpitala, chyba ma problem ze stawem biodrowym. Mama nie może zostać sama, bo gdy nie podamy jedzenia, chodzi głodna.  Starość nie jest beznadziejna, beznadziejne jest wyobrażenie, że dam jeszcze radę, że nikt mi nie jest potrzebny do pomocy. Można to wszystko zorganizować, tylko wymaga to zgody, rozmowy. Bo teraz my jesteśmy zmęczeni do bólu. Na szczęście teraz brat mnie zastąpi gdy będę u panicza. To tylko 4 dni, ale chcę odpocząć, spać bez kłębiących się myśli, dać innym szansę. Dziś jeszcze zaprawy robiłam, znów pomidory, które wcale nie są takie tanie. Na obiad zupa krem z brokuła, pasztecik z pieczarkami, gulasz w sosie grzybowym . Mieszkanie czyszczę ze zbędnych rzeczy na czas naszego wyjazdu. Wracamy w piatek, ciekawe, co mnie spotka w sobotę. Już sie boję.

1 sierpnia 2019 , Komentarze (6)

Wczoraj od rana goście. Najpierw kawa i słodkie ( cholera, znów!), oni pojechali z mężem zwiedzać , a ja po zakupy i załatwianie różnych spraw. Przy okazji kupiłam prezenty damskie  , w postaci 3 bransoletek srebrnych. Dwie obdarowane były zachwycone, trzecia dostanie u siebie. Męskie prezenty zostawiłam mężowi. Goście wrócili ok. 17, na kolejny posiłek. Zmietli wszystko co przygotowałam, smakowało im i dokładki były. Przy okazji trochę wina, trochę zeszłorocznej nalewki z pigwy. To moja ulubiona.  Rozstaliśmy się przed 22, ja padłam ze zmęczenia, także psychicznego po kolejnej rozmowie z Ojcem.  Dziś u rodziców był brat, aktualnie jesteśmy na gorącej linii telefonicznej, wymyślając rodzaje pomocy po raz kolejny. Nadszedł czas, że oboje potrzebują pomocy, i Mama i Ojciec. Ufff!.  Dla rozładowania  stresu dziś robiłam kolejne zaprawy. Mam już 10 słoi ogórków kiszonych, 6 słoi przecieru pomidorowego, zamrożoną fasolkę zieloną i kurki.  Kupiłam też kilka puszek groszku zielonego i fasoli białej. W sklepach coraz mniej tego towaru, a ceny rosną. Dziś obiad bardzo tradycyjny, bo rosół z makaronem, marchewka i zielona pietruszka ( koniecznie!), i mięso z gotowanego indyka w sosie koperkowym + zielona fasolka. Pogoda zmieniła się, jest aktualnie 16 stopni i odczuwam chłód w domu. Noc będzie więc przyjemna, bo bez uczucia gotowania się. Jutro znów spotkanie rodzinne, w 7 osób tym razem. Pójdziemy na lody , może uda się namówić gości na Muzeum Miasta Gdyni i wystawę  dot. mody lat 60 i 70 już ubiegłego wieku. 

30 lipca 2019 , Komentarze (5)

Dziś spotkanie z kuzynem męża i jego żoną. Miłe wspomnienia,śmiechy i plany na następne lata. Spotkamy się ponownie w piątek, dołączy do nas siostrzenica męża z południa Europy.  Ostatnio wysypały się dzieci w rodzinie, następne szykują się lada moment. To dobrze, że będzie nas więcej, tylko mój panicz leniuchuje. Pogoda zmieniła się, jest chłodniej, co pozwala oddychać. Niedzielny koncert Roberto Alagna wspaniały, Aleksandra Kurzak zaśpiewała z mężem jedną arię. Bisy były cztery razy, wracaliśmy zadowoleni. Wczoraj zaś kupiliśmy już na ostatni dzień sierpnia bilety na koncert pt"Dylan". To w ramach Literackiej Gdyni  wystąpi Filip Łobodziński, znawca poezji Dylana, tłumacz jego tekstów , a występ będzie śpiewany w towarzystwie. Filip Łobodziński, to Duduś Fąferski z filmu "Podróż za jeden uśmiech". Występowal także w "Stawiam na Tolka Banana, wyrósł na świetnego iberystę , tłumacza i poetę , także śpiewającego. Dzis udało się kupić w Lidlu moje ulubione gaspacho, wzięłam kilka kartonów.  U rodziców coraz gorzej, zdaje się, że decyzje jakieś konkretne o ośrodku , o pomocy zewnętrznej , będą musiały zapaść lada moment.. Waga jest ok, jadam tez prawidłowo, niestety, te wszystkie rodzinne spotkania zawsze są przy słodkim. I to jest zgubne.

28 lipca 2019 , Komentarze (3)

Po śniadaniu pojechaliśmy do Orłowa, SKM oczywiście, aby zadbać o środowisko. Bryza cudnie chłodziła , sporo juz ludzi. Lotniarze co chwila startowali z górki  przy molo, kolorowo robiło się na niebie. A warunki sprzyjające, bo fala wysoka od wiatru! Spacer na molo, spoglądanie w dal, ku Mierzei Wiślanej, którą dziś widać doskonale. Potem do domku Żeromskiego , na coś  słodkiego- espresso , brownie z sosem malinowym i lody waniliowe. Dłuższa chwila  w koszu plażowym, z gazetą , opaliłam twarz i ręce. Koło południa powrót pieszo do Gdyni. Po drodze podziwialiśmy nowe budynki, białe, odmładzające dzielnicę. Jak zawsze rowerzyści, ludzie w kafejkach po drodze, dużo turystów z plecakami. Morze nadal budzi ogromne emocje na ludziach z głębi kraju. Niestety musieliśmy podjechać 3 przystanki, bo upał zmógł mnie dokumentnie. Pot lał się ze mnie, było mi słabo i kręciło się w głowie. Po powrocie do domu wypiłam duszkiem 2 szklanki wody, wzięłam chłodny prysznic i zakręciłam żaluzje. Muszę pamiętać o nakryciu głowy, gdy przewiduję pobyt na słońcu w okolicach południa.Jak już wspominałam, takie upały nie dla mnie, wolę chłodniejsze dni. Na obiad pieczona polędwiczka i kapusta kiszona, dawno nie jedliśmy pieczeni, smakowała doskonale. A po obiedzie chwilka dla słoninki, zasnęłam mocno na kwadrans.  To niesamowicie mnie odświeżyło!. Wieczorem znów w stronę Sopotu, do Opery Leśnej. Koncert  z udziałem Roberto Alagny! Znów będę miała frajdę!

27 lipca 2019 , Skomentuj

bo tak można nazwać dzisiejsze działania kuchenne. Są 3 słoiki ogórków kiszonych i 4 słoiki przecieku pomidorowego.  Słoiki litrowe, pomidorów było 3 kg , ogórków 1,5 kg. To dopiero początek, ale przyjemnie będzie postawić je w garażu z myślą o zimie. Dalsze dzieła później, ale będą.  Na obiad jarzynowa i łosoś pieczony + szpinak i zielona fasolka. Od poniedziałku nie będę gotować dla rodziców, wybrali opcję dostarczania im obiadów z pobliskiego baru. Nie będę tego komentować i roztrząsać, tak wolą, ich wybór.  Skończyłam czytać książkę Joanny Kupniewskiej pt:" Gdy Bóg zmrużył oczy".  I tu zbieg okoliczności, który staje się normą. Autorka mieszka i pracuje w Choszcznie, a odwiedziłam to miasteczko na przełomie czerwca i lipca. Książka to opowieść o młodej kobiecie, która po wypadku samochodowym nie ma szans na posługiwanie się własnymi nogami. Autorka pracuje jako fizjoterapeutka, wie zatem , o czym pisze. Pozycja warta przeczytania i na dodatek świetny humor. Polecam:). W przyszłym tygodniu czekają sam wizyty dalszej rodziny, z zachodu i z południa Europy, potem wyjazd do Poznania, na który już czekam z niecierpliwością. Wreszcie pogadam z paniczem, powałęsamy się po Poznaniu, posiedzimy przy dobrym jadełku, napitku. W czwartek spotkaliśmy się z moim bratem i z bratową, w celu omówienia  sytuacji u rodziców . Smutne wnioski. I tak sobie myślę, że układ partnerski w małżeństwie jest absolutnie wskazany, bo na starość to się sprawdza. Dziś ja pracowałam w kuchni, a mąż zajął się łazienką i prasowaniem. To naprawdę wstyd, aby w XXI wieku mężczyzna nie umiał , nie chciał, wykonywać czynności  polegających na codziennej samoobsłudze. 

25 lipca 2019 , Skomentuj

Nie napiszę co u rodziców, bo i po co, skoro bez zmian? Dziś piękna pogoda dla kogoś, kto kocha upały. Ja wolę lżejsze dni, nawet chłodniejsze. Cukier dziś 87, ciśnienie 124/67, udało się kupić Euthyrox, umówiłam się do fryzjera na jutro, wymieniłam książki w bibliotece. Na obiad grzyby duszone , ziemniaki i jedna faszerowana papryka.  Jak sie nie cieszyć z takiego dnia?  Spotkaliśmy się z bratem i z bratowa, po wizycie u rodziców pojechaliśmy na kawę, omówić nasze działania, nasze reakcje. Zgoda pełna, to tyle w temacie . Pralka znów w robocie, przy takiej temperaturze pranie to sama przyjemność. Jutro fryzjer, a potem wybiorę się na halę po jakieś warzywa do przetwarzania. Czas juz na to. Atakowana jestem ze wszystkich stron przez wypieki. Sąsiadka dała kawałek ze śliwkami, u rodziców była szarlotka, na kawie zewnętrznej torcik owocowy. Za dużo, za często i za słodko. Pojawiły się tegoroczne jabłka, to moje ulubione owoce, oprócz jeżyn i malin oraz truskawek. Dopiero potem gruszki i śliwki, te małe węgierki . Opalenizna lekko schodzi, muszę  troche posiedzieć na słońcu. A wczoraj cały czas nuciłam Cienie. To naprawdę piekna piosenka..

24 lipca 2019 , Komentarze (6)

Takie dni lubię bardzo. Dzis pojechalismy na grzyby, miałam nosa, że będą. Całe popołudnie robota aż furczała. Zebraliśmy ogromny kosz grzybów, sporo kozaków czerwonych, kilkanaście podgrzybków, kilka prawdziwków, masę kurek.  W lesie  mokro, ludzi brak, tak się zbiera najlepiej. W lesie zawsze śpiewam, dziś to Nasza Basia kochana i Cienie, cienie Jacka Cygana w wykonaniu Jerzego Filara. Kto zna, rozumie. No i całkiem spokojnie śpiewałam o trzeciej kawie. Było super!  Powrót w zupełnie mokrym ubraniu, w mokrych butach, ale co tam. Mam już zamrożone kurki, porcję na obiad grzybów mieszanych, ok. 40 dkg  kurek zaniosę bratu, reszta pokrojona suszy się w suszarce. A już obawiałam się, bo zapasy suszonych kończą się.  Dwa prania zrobione, na obiad zupa krem z cukinii i kalafiora, z ravioli  gotowymi i z serem startym . Wyszło naprawdę pyszne!  Dla rodziców ugotowałam jarzynową na żeberkach, jutro brat przywiezie także krupnik, bo spotykamy się z pielęgniarką środowiskową. Wczoraj obejrzeliśmy w TV film "Uśpieni" . To powtórny ogląd, ale nadal przejmujący. Świetna rola Dustina Hoffmanna.Dawno nie bylismy w kinie, tak ok. 2 tygodni, może jutro?

23 lipca 2019 , Komentarze (2)

Tak mogę określić dziś nastrój mój, pogodę za oknem, osiągnięcia dzisiejsze.  W nocy przerwa we śnie, no bo dziś wizyta u rodziców. Poranny spacer jeszcze w miarę  przyjemny, bo bez deszczu, całkiem ciepło, było czym oddychać.  Potem czas obowiązków. Udało się umyć Mamę, zmienić jej ubranie, nakarmić. Mąż w tym czasie sprzątał.  Dobrego słowa nie było, dziękuje także, tyle w odcieniu szarości z domu rodziców.  Telefon i rozmowa z bratem. Umówiliśmy się na czwartek u rodziców, aby porozmawiać z pielęgniarką . Skoro lekarz Mamy potwierdził, że całodobowa opieka jest niezbędna, Ojciec musi wreszcie coś postanowić. Stan aktualny niestety powoduje, że i nas sytuacja przerasta.  ;( Podobno znów idą upały, nie powiem, abym się cieszyła, wolę typowo polskie lato. Jutro może wyskoczymy do lasu, może jakieś grzyby? Sąsiad wczoraj wracał z wiaderkiem prawdziwków.Udało się "złapać" panią endokrynolog, wypisała mi receptę na jakiś zapas, jeżeli uda się dostać. Narazie mam  na tak mniej więcej 40 dni. Podobno sytuacja ma się poprawić, ale kto to wie, za jaki czas? Dziś w aptece zaprzeczono tej nadziei.

22 lipca 2019 , Komentarze (2)

Weekendowy wyjazd nad jezioro do  rodziny. Spotkało się nas sporo, około 20 osób , najmłodszy za tydzień będzie miał rok, najstarszy ma 85 lat. Spotkania w podgrupach, śmiechu dużo, zabawne zdjęcia, wspomnienia, itd.  Do późnej nocy siedzenie, rano wędrówki po lesie, troche grzybów, ogromne przeżycie ze spotkania z klępą i łoszakiem.  Niestety jezioro zanieczyszczone jak ściek, lasy są wspomnieniem po wichurze sprzed 2 lat. Bajka o pięknie tamtejszych stron skończyła się za sprawa człowieka. A 30- 25 lat temu moim marzeniem było posiadanie tam domku. Dziś wracaliśmy z radością do domu.  Już jestem po obiedzie, na który zrobiłam tartę z kurkami i ze szpinakiem. Ciasto kupiłam gotowe, ale pomysł mój. Na jutro gotuję rosół z kaczki  i bitki wieprzowe w sosie grzybowym. To dla rodziców. Wczoraj dzwonił Ojciec, chyba wreszcie dotarło do niego, że naprawdę pomoc jest potrzebna.  Jutro zobaczę , co słyszać w temacie. Dziś brat był u lekarza Mamy, uzyskał potwierdzenie, że dom pomocy byłby wskazany absolutnie. Pogoda wspaniała na pranie, jedno zdejmę za chwilkę, drugie się kręci w pralce. Popołudnie będzie przy nadrabianiu lektury, przy muzyce i może troszkę TV w formie HGTV. Odpoczęłam w ten weekend i z przyjemnościa wróciłam do swoich obowiazków. 

17 lipca 2019 , Komentarze (7)

Dziś je zrobiłam na obiad. Jadamy je saute, z cebulką  startą do środka. Jest wiele szkół jadania placów, z cukrem , dla mnie fuj, ze śmietaną, to chyba wschodni zwyczaj, tak bliższy Rosji, z sosami różnymi. Ja lubię je własnie same, aby nie stracić smaku placka. Ostatnio robiłam je 2 lata temu, jeszcze na działce nad jeziorem, w kuchni polowej, bo po smażeniu  długo trzeba wietrzyć.  Powtórzę to może za 2 lata? Tak mnie dziś naszło, bo mam dzień gospodarczy, a do południa pogoda wahała się w sprawie deszczu.  Wczoraj wizyta u rodziców , pielęgniarka ma być w przyszłym tygodniu. Zaczynam w to wątpić, bo Ojciec  chce , abym posprzątała na jej wizytę , i moim zdaniem w taki sposób próbuje wmanewrować mnie. Wczoraj przywiozłam  górę prania, górę prasowania, które nadawało się także tylko do pralki. Na szczęście   blisko jest pralnia samoobsługowa, bo wniesienie tego do domu oznaczałoby zaczadzenie mieszkania.  Dziś od rana stoję przy desce do prasowania , przejrzałam bieliznę Mamy, część od razu wyrzuciłam, mniejsza część została, uzupełniłam  już braki. Wczoraj także kupiłam poduszkę i jaśka, bezdyskusyjnie przedstawiając Ojcu rachunek. W lodówce rodzice maja przede wszystkim kiełbasę, wędliny, golonkę peklowaną, brak twarogu, sera, zieleniny.  A obiad który przywiozłam, zrobiony specjalnie na wątłe, starcze żołądki, został potraktowany byle jak, ze słowami:"... najlepsze były ogórki." Dziś mąż  na rehabilitacji miał  rozmowę z trenerka o takich sytuacjach. Radziła mi, abym na jakiś czas zostawiła rodziców samych , może w ten sposób docenią  moje starania. Niestety, już tak było, nic nie przyniosło . Taka moja karma.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.