Udało się przegonić zmorę mężowej stopy. Jest już lekki zrost, ortopeda zapiał z zachwytu nad stópką lekką, prawie szczuplutką, bez opuchlizny. Niedowiarek z niego, bo nie znał siły moich rak, mojej motywacji. A jak kobieta się uprze to......! I wyszło cudo! Za tydzień mąż ma zacząć chodzić bez kul. Postanowilismy, że w ostatnim tygodniu tzw. leczenia, weźmie 2-3 gimnastyki rehabilitacyjne w sprawie słusznej postawy. Może wreszcie zło nas opuści? W piątek byłam także u Mamy , znów pytała o Ojca. Zamknęła się zupełnie na informację o jego śmierci. Przy okazji poleceń ortopedy , dziś udało się kupić mężowi buty bardziej stabilne. Dotychczas najchętniej chodziłby w kapciach. Ostatnie kontuzje przywróciły mu jednak rozsądek . Dziś jadłam osobiście ukiszoną białą rzodkiew, kalarepę i marchewkę. Nie powiem, aby smak mnie powalił. Mąż robił porządek w jednej z szafek, znalazłam moje zapiski sprzed 10 lat. Ważyłam wówczas deczko więcej Nadal nie sypiam dobrze. Wystarczy jakiś ruch, hałas za oknem, i koniec spania. Kupiłam dziś jakieś tabsy , może pomogą. Nie chce brać chemii, to uzależnia. Ostatnio często przeglądam strony z meblami do renowacji, czyli zaczyna mnie nosić. Ale z pewnością przemaluję wieszak i szafkę w przedpokoju. Za miesiąc będziemy w Inowrocławiu. rehabilitacja przyda się i mężowi i mnie. Musze lekko podreperować kręgosłup . Jutro moja niedziela u Mamy, po niej planuję wziąć sobie wolny od wizyt wtorek. Pobęde trochę z moim rekonwalescentem, chciałabym iść na film Polańskiego, może jakieś doniczki nowe? Czyżby jednak czas wiosny nadchodził?
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.