Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247623
Komentarzy: 6501
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 18 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

23 marca 2021 , Komentarze (2)

Reklama z udziałem tego faceta  powoduje, że ślinię się na myśl o kawie.  Clooney jest dla mnie ideałem mężczyzny, jeżeli chodzi o urodę. Uśmiech powalający doskonała prezencja, głos jak marzenie , no i poczucie humoru. Film pt" Bracie, gdzie jesteś" oglądałam kilka razy, zawsze z uśmiechem na ustach, pełna uznania dla kunsztu komediowego. Ale wracając do kawy, każdy ma z pewnością swój ulubiony kubek, filiżankę czy inne naczynie do spożywania tego napoju.Przed laty i przez lata byłam zwolenniczką neski         ( wygoda) , a czerwone kubki z napisem Nescafe gromadziłam w ilościach hurtowych. Te kubki fajnie układały się  do ust, pojemność miały akuratną  i dobrze się je trzymało. Aktualnie pijam kawę z kawiarki, najchętniej z kubka  marki Rosenthal , z dawnej serii z takimi śmiesznymi rysunkami , trochę kubistycznymi. Złoszczę się, gdy ktoś ( mąż, bo kto inny) używa tego kubka  , i gdy ja mojej , mojej kawy nie mogę wypić według rytuału. Tyle o kawie i o facecie ja reklamującym, skądinąd doskonale. 😍  Kolejny piękny dzień dziś nastał. Pogodowo oczywiście. Raniutko, bo po 8, poszłam do apteki zrealizować wczorajsze e- recepty. Po powrocie nad morze.  Puściutko na bulwarze, słońce grzało , a wiatr schował się za wysoki klif.  Morze koloru  błękitnego jak barwinki w porze kwitnienia, piasek biały, widoczność hen, hen. To sama i czysta przyjemność wędrować tak i podziwiać cuda natury.  Po powrocie koktajl zielony nasycił mnie porządnie.  Wyprałam kurtki aktualnie noszone i susza się na balkonie, bo korzystam ze słońca. To pierwszy raz w tym roku.  Zaczęłam wczoraj czytać Joanny Bator "Gorzko, gorzko", wciągnęła mnie i historia i język , jakim jest opowiadana. Mimo wszystko szykuję się do wyjazdu do Poznania. Nie wierzę, aby nastąpił zakaż przemieszczania się, Polska jest zbyt katolickim krajem, aby do tego doszło. Nasi rządzący wyraźnie są przekonani, że wiara czyni cuda. Niech tak będzie, a ja przy tym odwiedzę dawno nie widzianego syna. 

22 marca 2021 , Komentarze (9)

Mąż nie ustał w staraniach, mam nową datę szczepienia ustaloną na 1 kwietnia w Gdyni.  To dzień przed wyjazdem do Poznania, obym była zdrowa po . Teraz nie będę o tym myślała negatywnie, bo negatywne myśli przyciągają kłopoty.  Dziś po śniadaniu kierunek Kolibki. Dla nieznających tego terenu informuję:  to część Orłowa, czyli dzielnicy Gdyni, położona na wysokim klifie, nad morzem. to dawna posiadłość Cysterów, potem wieś szlachecka. Majątek należał do Wejherów, do Radziwiłłów,  do Sobieskich, do Przebendowskich.  Kolibki graniczą z Sopotem potokiem Swelina, we wrześniu 1939 r. toczyły się tutaj  ciężkie  walki z Niemcami. To była granica Gdyni z Wolnym Miastem. Pozostałość zabudowań dworskich m.in. dawne stajnie , są wykorzystywane do propagowania zdrowej żywności, bo tam hodowcy i wytwórcy przywożą i sprzedają swoje produkty. Park  krajobrazowy stanowi przecudne miejsce dla wędrówek, dla rowerzystów, także dla jazdy konnej, bo w Kolibkach jest szkółka jeździecka. Tu odbywa się corocznie impreza kończąca lato pt. "Dary ziemi".   To bardzo popularna trasa spacerowa, od Kolibek górą po klifie można dojść do Kamiennego Potoku, a nad morzem do Sopotu, do Jelitkowa, do Brzeźna. I wszędzie są trasy rowerowe.  Dziś przeszliśmy do Kamiennego Potoku, wróciliśmy do Orłowa plażą, słoneczną i prawie pustą dziś. Można było zdjąć maseczkę, pooddychać powietrzem tak głęboko, do samego dna.  Wczoraj wieczorem syn z mężem  żartowali, że będę odseparowana w Poznaniu w pokoiku służącym paniczowi za gabinet, a oni dwaj, jako  osoby z odpornością na Covid ,będą  sobie świętować w innych pomieszczeniach 🤪.  A teraz tylko trzymać kciuki, aby można było jechać do Poznania.   Dzis poszłam na łatwiznę i kupiłam w znanym miejscu pierogi na wynos, ruskie i z mięsem.  Była jeszcze zupa krem z cukinii i tak  wyglądał dzisiejszy obiad.   Niestety biblioteki zamknięte, czytam zatem zapasy domowe, a jest ich trochę.  Jutro muszę koniecznie nałożyć kolor na włosy, zrobię to sama, bo włosy nadal krótkie i wizyta u fryzjera nie jest potrzebna.  Zachmurzyło się. Jaromir Nohavica śpiewa za moimi plecami, zbliża się wieczór. Do jutra.🙂

21 marca 2021 , Komentarze (4)

Jest moja data szczepienia, to 14 kwietnia w Gdańsku. Blisko . Za 3 tygodnie i 3 dni będę wytwarzać odporność.  Teraz tylko dbać o zdrowie, aby do tej daty nic się nie stało.  Cieszę się, bo mąż wreszcie będzie spokojny, a przy moim  planowaniu wszystkiego,  znajomość daty  jest pożądana. 😉 Skończyłam czytać książkę Lucy Dillon pt:" Wszystko, czego pragnę".  To nie jest wysokich lotów lektura, ale porusza ważny temat rozstania się rodziców i wpływie takiej decyzji na dzieci. W swojej pracy zawodowej wielokrotnie widziałam pary zapiekłe w żalu i złości, beztrosko myślące o nowym życiu swoich dzieci. I wcale ich nie zastanawiała reakcja  potomków, ich dziwne zachowania, nieme wołanie o pomoc. Tacy ludzie stawiali na samym końcu potrzeby swoich dzieci, a one wielokrotnie powtarzały w swoim dorosłym życiu ich drogę.   Mąż z radości puścił Marka Knopflera "Philadelfia", a ja zanurzyłam się w muzyce i jest mi tak słodko😛. Uwielbiam faceta, a jego gitara to po prostu sam smak rozkoszy. Dziś znów bez wyjścia, pada cały czas, jest ponuro, wiosna astronomiczna  to tylko pojęcie, czekam na tę wiosnę temperaturową. Wzięłam do czytania  kolejną pozycję , to "Sonata Gustawa"  Rose Tremain. Ciekawa jestem tej książki, bo podobne tematycznie    ( dzieci w czasie II w.ś) bardzo lubię.  Nie zapomniana "Złodziejka książek" i "Światło, którego nie widać", te pozycje wstrząsnęły mną. Dziś obiad  stanowi kalkę z dnia wczorajszego, no może nie do końca, bo będzie makaron i  surówka z kalarepy. Kiedyś ją zrobiłam ot, tak dla próby, wyszła smaczna, powtarzam więc.   Poza tym nic nowego , od wczoraj minęło zaledwie kilkanaście godzin. Oooo, dostałam koktajl z warzyw do wypicia. Jaki to kochany człowiek!

20 marca 2021 , Komentarze (7)

Wróciłam do zwyczajów  z okresu wczesnej młodości, gdy sprzątało się w domu w sobotę, bo tego dnia pracowałam tylko do 13, jak wszyscy. Zaczęłam od przesadzania kwiatów doniczkowych, co odkładałam od dawna. Udało się szybko i sprawnie sprawę załatwić. Mąż zajął się pokojami, ja łazienką i kuchnią. Ponieważ oboje staramy się utrzymać w domu stały porządek, i tu poszło migiem i mogłam oddać się gotowaniu. Znów kilka potraw, aby mieć z głowy w tygodniu. Dziś usmażyłam kotlety mielone z mięsa drobiowo- wieprzowego. Dodałam je do sosu ugotowanego z pomidorów pelati, kaparów, pomidorków koktajlowych i pomidorów suszonych. Dodałam jeszcze czosnek i cebulę oraz zieloną pietruszkę. Sos marzenie, konsystencją i smakiem.  Druga potrawa ze schabu pokrojonego w paseczki. Zostały podsmażone , potem podsmażyłam pokrojone boczniaki i wszystko do rondla. Po chwili  dodałam bulion  drobiowy, kilka suszonych grzybów ,koperek i śmietankę. Dusiłam jakiś czas, pycha. W tygodniu jeszcze tylko zupa krem z cukinii i tyle. Między daniami mięsnymi będzie jakiś omlet z serem, jakieś warzywa pieczone.  Dziś celowo nie wychodziłam, bo w weekendy sporo ludzi jest nad morzem. Na szczęście oboje z mężem potrafimy znaleźć dla siebie jakieś zajęcia, nie siedzimy więc sobie na głowie, nie mamy do siebie pretensji o : " co tu robić?" Długo w tym roku grzejemy w mieszkaniu. Zima nie odpuszcza, niestety. A za oknem szaleństwo ptasie, świergot nieustanny. Tylko aura nieprzychylna. Kupiłam ostatnio kilka gałązek drobnych goździków. Ach, jakie urocze to kwiaty, pachną upojnie i stoją długo.   W południe podwórko rozbrzmiewało gwarem dzieci, które powyciagały rowery z pierwszym dniem wiosny. Żal  mi dzieci, pozbawiono ich tej ważnej  chwili poznawania życia   w gronie rówieśników. No i będą miec braki w wykształceniu, czyli szykuje się dziwne pokolenie pocovidowe.

19 marca 2021 , Komentarze (7)

W marcu jak w garncu, i tak dziś jest na Wybrzeżu. Z samego rana pojechaliśmy zawieść moje badania dla doktora, aby popatrzył na nie swoim medycznym okiem. Było słonecznie, chociaż bardzo zimno. Szybko zrobiłam zakupy po powrocie, takie z zapasem , przemyślane pod kątem obiadów, i na spacer. Kierunek odwrotny od zwyczajnego, bo tym razem kończymy na bulwarze. Słonecznie , tam gdzie grzało nawet można było zdjąć rękawiczki. Nad morzem sztorm, wiało jak za cara  ( moja mama tak mówiła), ludzi na lekarstwo. Zeszło 1,5 godziny, ale już w drodze powrotnej zaczęło się chmurzyć. W ciągu godziny pogoda diametralnie się zmieniła przyszła zamieć śnieżna, i tak jest co chwila. Gotuje się w tym marcowym garnku, oj gotuje!  Mąż, który ma fobię szczepień, dzwonił do różnych punktów  w sprawie mojej tam wizyty. W naszej przychodni jeszcze kończą rocznik 51 , moja grupa wiekowa jest przewidziana prawdopodobnie na maj.  W innych miejscach okazało się, że będą szczepić tylko te osoby, które zostały wskazane przez Centralę. Chyba przyjdzie biedakowi siedzieć przy telefonie z niedzieli na poniedziałek, jak tak chce, bo ja mogę czekać cierpliwie. Ten chaos organizacyjny po prostu mnie osłabia i tyle. Oddalam od siebie myśli negatywne. Wczoraj miałam normalny napad cukrowy, kierunek galaretki owocowe. Zjadła dużo, dużo za dużo, nie ma sie czym chwalić. Dziś staram się być grzeczna, na śniadanie owsianka z jabłkiem i jogurtem, na obiad jajko sadzone, ziemniaki pure i marchewka, na kolację planuję  zjeść wczorajszego, drugie pstrąga,  na zimno. Lubię ryby na zimno, szczególnie karpia po Wigilii. Ma zupełnie inny smak , bardziej mi pasujący.  Moja dłoń po kłóciu przybiera coraz to efektowniejsze kolory, niestety brzydko to wygląda. Znów rozmyślałam o moich rodzicach, zbliża się rocznica śmierci mamy. Nie potrafię wyobrazić sobie taty w maseczce. On był zawsze taki "niemanualny", niezgrabny, z pewnością noszenie maseczki byłoby dla taty ogromnym problemem. Poza tym był higienistą , bardzo uczulonym na ewentualne zarazki, bakterie, to także byłoby problemem w funkcjonowaniu. Przyszły tydzień mam medyczny, poniedziałek lekarz kontaktowy, środa stomatolog, czwartek ginekolog.  Oby wszystko było bz. Natomiast kwiecień okazuje się miesiącem rocznicowym.  4 kwietnia kolejna rocznica śmierci teściowej oraz w tym dniu urodziny szwagra, 9 kwietnia rocznica śmierci mamy.  Syn dzwonił i zabronił nam wychodzić bez niezbędnej potrzeby. Tu wskazałam paniczowi, że codzienne wyjście nad morze jest absolutnie potrzebne dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Oboje z mężem dbamy o zachowanie wszystkich obostrzeń, nie powinno być zatem niespodzianek. 

18 marca 2021 , Komentarze (5)

Słyszałam przed chwila. że dużo osób odmawia szczepienia AsreaZenecka. To byłby dla mnie handicap , bo ja szczepionkę przyjmę. A tu okazuje się, że w takiej sytuacji mogą się zapisywać i inne grupy wiekowe. No i znów będzie czekanie, kto pierwszy ten lepszy. Oj świecie ty mój!  Mąż aż zaklął szpetnie na tę wiadomość, bo chciałby mieć w domu żonę zabezpieczoną.  Ostatnio sypiam doskonale, bez niepotrzebnych przerw i  wyczekiwań na sen. Budzę się wcześnie i już ok. 8-9 wychodzimy w stronę morza. Rano na bulwarze jest właściwie pusto, tylko znajome twarze mijamy. Dziś morze miało kolor chmur, było groźne, grafitowe, aż czarne prawie. Tylko w oddali błyszczał pokaźny fragment wody nasłoneczniony , i wyglądało to bajkowo. Od ponad 60 lat zachwycam się Bałtykiem, oglądam zmiany jego otoczenia  i nie nudzi mi się to wcale. Za oknem już pochmurno, znów skorzystaliśmy z ostatnich chwil słońca.Dziś na obiad botwinka  oraz naleśniki z mięsem i kiszona kapusta. Wczoraj kupiłam na rynku pstrąga potokowego, ach, cóż to za smaczna ryba była, a właściwie jest, bo udało się zjeść tylko jednego. Rybe upiekłam w piekarniku, bez zawijania w cokolwiek, polana oliwą, doprawioną  ziołami, solą , pieprzem.  Zero mułu, mięso delikatne, soczyste, smakowało jak masełko . Te pstrągi z Lidla czy Biedronki mogą się schować. Wczoraj mąż szukał w piwnicy książek z serii Mikołajek, dla syna zabierzemy, bo i on od dziecka jest fanem tych historii.  Stareńkie  te wydania, sczytane na maksa, ale jaka frajda przypomnieć sobie śmiech własnego dziecka, gdy poznawał Mikołajka.  No i te rysunki, genialne ! Tu dygresja, kto zaczął czytać książki za młodu, za dzieciaka, ma tę przypadłość i później.  To zostaje już na zawsze , ta chęć poznawania nowych przygód, przyjaciół. Pamiętam, jak na podwórku wymienialiśmy się informacjami i wrażeniami z kolejnych przygód Tomka Wilmowskiego .To było tak naturalne i oczywiste, że się czyta, dziś często nie do pomyślenia.  A Verne i jego Tajemnicza Wyspa, Piętnastoletni Kapitan, historie kapitana Nemo?  Przed laty daliśmy na gwiazdkę synowi chrześnicy męża 3 tomy powieści Verne'a , nie zostały dotknięte do dziś, szkoda. Jako dziecko przebywałam w szpitalu z powodu operowanego wyrostka robaczkowego. Nuda leżenia w sali pełnej dorosłych była  pokonywana właśnie książkami.  I  to mi zostało. 

16 marca 2021 , Komentarze (4)

Lubię planować i już. Prawie we wszystkim, bo co kupić , kiedy po zakupy, jaką trasą pojedziemy, dokąd i kiedy, co na obiad , co na święta, co wyremontować i jak, itd. Może ktoś powiedzieć, że jest nudne, a ja uważam, że ono ułatwia życie. Przy okazji planowania tworzę plan dodatkowy, gdyby coś wyszło nie tak. Nie lubię być zaskakiwana, nie lubię niespodzianek mających wpływ na moje życie. Te drobne, nieistotne typu prezent, impreza wyjściowa są ok. Mąż ma podobnie, więc  brak rozdźwięku. Planujemy najczęściej na spacerach, a przy konkretach i ich ustalaniu posługujemy się narzędziami dostępnymi, czyli internet, mapy, zdjęcia, doświadczenia innych. Przy tworzeniu planu niejednokrotnie były spory, o różne sprawy, ale do porozumienia dochodziliśmy. Dziś planowania nie było brak takiej potrzeby. Z samego rana zadzwoniłam , aby umówić wizytę kontrolną u stomatologa, mam wyznaczony termin na jutro wieczorem. Ok, może być. Dziś pogoda w Gdyni ładna, dobra na przechadzki, chociaż mgła zabrała morze całkowicie. Przez nią jest chłodniej, ale da się wytrzymać. Na śniadanie zjadłam miseczkę serka wiejskiego i jajko na miękko + kawa z mlekiem. Znów bez pieczywa. Po powrocie ze spaceru był koktajl zielony, a na obiad pomidorowa z ryżem oraz naleśniki z mięsem i smażone pieczarki. W tzw. międzyczasie popijam wodę, harbatki ziołowe , może będzie kawa, chociaż to nie jest pewne. Waga fajna, jak pisałam spadła. Postaram się, aby był tego c.d.  Straciłam całkowicie boczki  i talia sie odnowiła , spodnie luźniejsze w pupie i wszystko leży inaczej. Wczoraj pobierano mi krew , jak zwykle był z tym problem, aktualnie mam ogromnego krwiaka na dłoni. Właśnie z dłoni pobrano, było to piate wkłócie, 4 poprzednie w ręce obie nie wypaliły. Tak mam zawsze.Podobno ppogoda spłata nam jeszcze figla, ale moim zdaniem juz przedwiośnie.  Ptasi świergot jest oszałamiający, tak radosny, tak pobudzający!  Za niecałe 3 tygodnie Wielkanoc, podobno ma byc cieplejsza. Oby to ciepło objeło Poznań, bo nad morzem chyba będzie chłodniej. Bajdurzę tak dziś, ale cóż mam pisać, skoro  w moim zyciu nic nowego? Przeciez nie o polityce, o aferach, rozkradaniu publicznych pieniędzy, itp sprawach. Stresu nie chće, ato tematy sresująće, przynajmniej dla mnie. 

15 marca 2021 , Komentarze (4)

Już jestem po badaniach, tylko wyniki krwi muszę odebrać jutro. A reszta jest pozytywna. Płuca czyste, usg brzucha bez zmian, tarczyca  ok. Tym samym na wiosnę będę jak młody pęd, który chce koniecznie do światła, na zewnatrz, do ludzi! I na dodatek waga spadła ładnie, bo ostatnio ani pieczywa ani słodyczy. I w taki sposób złapałam  przyczynę mojej  wzrastającej wagi. To przede wszystkim pieczywo, które lubię, szczególnie z tostera, takie cieplutkie, przyrumienione, z jakimś mocno "pachnącym" serem. Albo  z samymi powidłami, do kawy z mlekiem.No cóż, dziś zjadłam pierwszy posiłek po 18 godzinach, bo na usg brzucha  i na krew byłam na czczo. Po powrocie była już pora na lunch, była więc pomidorowa z ryżem. Na obiad znów pulpety , aby już skończyć to danie, mały kawałek sernika i kawa z mlekiem. To będą właściwie wszystkie posiłki, bo na kolację zadowolę się jogurtem naturalnym.  Wbrew termometrom jest zimno, wieje chłodny wiatr i nawet czapka na głowie nie przeszkadzała. Wyjście tylko do biblioteki, a tam zaskoczenie, bo zwroty przyjmują, ale nie wypożyczają, natomiast rozdają maseczki. Wzieliśmy co dawali i powrót do domu. Zaczęło padać, zrobiło się ponuro, ot, taki prawdziwy marzec. A, jeszcze zaszliśmy do "Tanie  Czytanie", aby nabyć coś dla ducha na czas posuchy. Kupiłam 4 czytadła, w tym jedno juą mi znane, nieopatrznie. Ale nic to, podaruję kuzynce, gdy odwiedzę ją w chorobie tej cholery raka. Prawdę mówiąc  , bałam sie usg jamy brzusznej po informacji o jej chorobie. Tak już człowiek ma, że wyobraża sobie  różne nieciekawe rzeczy. A z tych pięknych mogę sobie wyobrazić nasz wyjazd w Polskę , do ciekawych małych miast , które swój urok zatrzymały na niewielkich rynkach, maksymalnie dwukondygnacyjnych kamieniczkach, na których widać jeszcze ozdoby sprzed wieków, gdzie życie toczy się niespiesznie, a pod kasztanem na środku rynku stoi ławka, na której zawsze ktoś  siedzi i coś ciekawego powie. 

14 marca 2021 , Komentarze (8)

nie ma co narzekać. Antybiotyk odstawiony od wczoraj, od razu żołądek sie uspokoił. Ale osłonę biorę nadal.  Po dniach postu , dziś szaleństwo w kuchni. Mąż nadal korzysta z posiłków zrobionych wcześniej,  ja dziś nasmażyłam naleśników  z mięsem, bo jest i rosół. Poza tym pulpety w sosie koperkowym, podam je  z ryżem i surówką z kapusty. Wczoraj udało się wyjść na spacer przed opadami. Oj, słabiutka byłam, męczyłam się solidnie, brak kondycji dał znać.  Teraz muszę to wszystko odbudować, bo i odporność nadwyrężona lekami , i kondycję stracona przez pozostawanie w domu przez mój stan. Całe szczęście, że to nie Covid był, bo na Pomorzu ta gorsza wersja atakuje. Jutro idę na badania, mam nadzieję na pozytywne wyniki. Cały czas wyczekuję na wiosnę, tę prawdziwą, chociaż wiem, że ona wybucha dopiero w maju. Maj to miesiąc moich urodzin, zawsze kwitły wówczas rajskie jabłonie, te z podwójnymi kwiatami. Bulwar w Gdyni obsadzony jest takimi drzewami , a czas ich kwitnienia to po prostu raj dla fotografa.  Mąż po szczepieniu, ma lekki ból ręki w miejscu ukłucia, to wszystko.  Druga dawka zapowiedziana na 22 kwietnia. A ja nadal bujam się  w niewiedzy. Gdyby trzeba było gdzieś wyjechać, zrobię sobie test.  W domu bez zmian, porządek jest, wszystko ułożone, przejrzane pod kątem przydatności. Pozbywamy się niepotrzebnego , wstawiając to do sklepu charytatywnego. Ciągnie mnie w świat masakrycznie. Odganiam te myśli od siebie, aby nie popaść w paranoję. Wynajduję sobie zajęcia na przetrwanie , ale nie zawsze one przynoszą rezultat.  Od ponad tygodnia nie  jadam słodyczy.  Jest lekki spadek wagi, co cieszy. Nie ma co narzekać, bo jest wielu ludzi, którzy mają gorzej. Tak mi żal osób, które chciały rozwinąć jakąś działalność dla pozyskania środków na życie, a dziś to wszystko pada .Główna ulica w centrum Gdyni to co drugi lokal do wynajęcia. Otwierają się kolejne, charakterystyczne , że to przede wszystkim lokale kosmetyczne. A dziś na You Tube trafiłam na filmik o moim salonie fryzjerskim, jego historii i przesłaniu. Miło było obejrzeć znajome mi twarze. 

12 marca 2021 , Komentarze (10)

Nie było mnie tu od poniedziałku, a to zdrowie wymusiło nieobecność. O pisaniu nie myślałam absolutnie, tylko  wyjście z sytuacji  nieciekawej interesowało mnie, byłam rozłożona na łopatki  swoim stanem , konsekwencjami swoich decyzji i zastanawianiem się , co dalej. Kolejne dwie wizyty lekarskie, dziś nawet to lekarz dzwoniła, aby się dowiedzieć o samopoczucie i czy mogę podejść. Ponieważ wybrałam gabinet o rzut beretem, poszłam, zostałam pocieszona , że wszystko goi sie ok. , że to kwestia czasu, itd. No dobra, zawezmę się w sobie jeszcze na jakiś czas. Najgorsze, że antybiotyk oddziaływuję na mój żołądek, chociaż osłona jest, i to nie mała. Ale dosyć o tych przyziemnych sprawach. Każda, każdy z nas ma jakieś problemy ze zdrowiem, takie czy inne, opowiadanie o tym nie na miejscu. Schudłam, a właściwie woda zeszła, bo jadłam ostatnio tylko zimne i płynne. Odruch wymiotny miałam na kolejny koktajl, nawet i smaczny, ale tak nieatrakcyjny w porównaniu z kromką dobrego razowca,  kawałkiem wędzonej makreli, porcją upieczonej piersi kurczaka, uprzednio nafaszerowaną odpowiednio. Bo gotowałam dla męża, oblizując się smakiem i zapachem. Dziś już cieplejsza zupa jarzynowa , niestety zmiksowana, oraz ziemniaki pure z koperkiem i marchewką gotowaną. Wczoraj dzwonił syn, znów rozmowa , poradnictwo , rozważania na temat dalszego meblowania mieszkania. Już wprowadza trochę więcej koloru, to dobrze. Dziś mąż pobrał szczepionkę na Covid -19, moja kolej po 22 to zapisy, a narazie AstraZenecka        " odjeżdża" w siną dal, bo kolejny raz nie będzie dostawy. Cienko to widzę.  Pogoda u nas zwariowana, wieje jakby się ktoś powiesił, wiatr zimny, chociaż słońce jest. Jutro chcę porzucić pielesze domowe i wyjść na świat. Byłam dziś w bibliotece, aby zrobić wymianę, pocałowałam klamkę , zamknięte od 8 do 12 marca. Dobrze, że to o dwa kroki ode mnie. A od jutra Pomorze jest w lockdownie i nie wiem, czy w poniedziałek biblioteki będą otwarte.  Koleżanka pożyczyła mi książkę  Kristiny Sandberg pt" Urodzić dziecko".  Próbowałam ją czytać, ale to nie jest lektura dla mnie. Chyba ja oddam , bez udawania, że przeczytałam, bo  przecież to nie mus. Chcę się zabrać a weekend za rozliczanie PIT, aby mieć z głowy obowiązek. Poza tym cisza, zero atrakcji , emocji niezdrowych , sensacji. Dni coraz dłuższe , co cieszy.  Nowa komoda stoi w sypialni i wygląda ładnie. Zrobiło się więcej miejsca. W poniedziałek idę na "przegląd techniczny" mojego organizmu. Oby pozytywnie wypaść. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.