Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 245690
Komentarzy: 6482
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 14 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

12 października 2017 , Komentarze (1)

Od samego rana jesteśmy zajęci. Wyjście nad morze, ale na początku do piekarni po razowiec, bo tylko we czwartki. Potem do Fundacji, przepisać się z tańca hiszpańskiego dla początkujących na zaawansowane zajęcia. Przy okazji kupiliśmy bilety do teatru na 9 listopada. Potem nad morze, ale trasa przebyta galopem, bo na 12 mąż na zajęcia do Muzeum, a jeszcze do domu zjeść II śniadanie.  Wróciliśmy ze spaceru oboje mokrzy, tempo było okrutne, a i ciepło się zrobiło. Mąż wyszedł, ja do sklepu po upatrzoną sukienkę. do Hebe po szczoteczkę do mycia pędzli, szczoteczkę do mycia twarzy, namówiona zostałam na pięknie pachnący balsam do ciała i z tej samej linii  żel pod prysznic. Przy okazji kupiłam pierogi na jutrzejszy obiad- 10szt.  z pieczarkami i kapusta, 10 szt, ze szpinakiem i fetą. Powrót do domu, przygotowania do obiadu, mąż miał wrócić po 14, wrócił po 13 . Chwila nerwów, bo:...." chyba zgubiłem swój telefon. Nie wiem gdzie mam."  Szukanie, dzwonienie, nic, za chwilkę: " Jest, leżał na kocu, gdy się przebierałem tam go położyłem, zlał się z kocem.Ale czemu nie dzwonił, przecież go nie ściszałem?" Oglądam telefon, dzwonek prawie 0%, wszystko jasne. Dziś jeszcze mam wykład o 17. Oglądam w TV informacje na temat protestu rezydentów. Żal mi tych młodych ludzi, którzy zetknęli się  z zakłamaniem polityków, z machiną  ohydy i obłudy. A Radziwiłła nie trawię chronicznie, budzi we mnie nieznane i przyznam, że niedobre uczucia. 

11 października 2017 , Komentarze (3)

 W nocy robiłam remont w mieszkaniu rodziców. Znów  nie mogłam spać i  wizualizowałam sobie , jak urządziłabym to mieszkanie. To staje się obsesyjne, za dużo programów tego typu oglądam.  Z samego rana panowie tynkarze zaczęli walić młotami. Była 7, wstaliśmy zatem, bo o spaniu i tak tylko pomarzyć.  Na szczęście sypialnia jest z drugiej strony. Nastawiłam pranie,  przygotowałam wszystko na gulasz - będzie wołowy , z resztkami warzyw , jakie miałam, czyli z kapustą, marchewką, różnymi paprykami, selerem naciowym, kminkiem . Podam go z makaronem  i zielona fasolką. Potem zajęłam się kwiatami zielonymi, nabłyszczając je specjalnym nawozem. Chwilka na kawę z kupioną wczoraj płytą Marka Knopflera. I teraz muszę zastanowić się nad ciastem na niedzielę . Zabiorę je do Mamy, ma imieniny. Ojciec kupi jakiś tort, a ja mam dylemat między tartą z jabłkami a tartą budyniową z brzoskwiniami.  Ta jabłkowa kusi mnie cynamonowym zapachem, a budyń waniliowy też lubię. Dziś idę na latino solo, czyli będę tańczyć sambę, salsę, rumbę, czaczę. Lubię to, a dzisiejsza pogoda niespecjalna do wędrówek, bo pada. Godzinka ruchu  w formie jw, przyda sie.

10 października 2017 , Komentarze (4)

Wybiegałam dziś prawie 10 km. i prawie 15.000 kroków. Najpierw spacer, szybki spacer jak zawsze. Morze znów urokliwe, srebrzyło się wobec sinych chmur. Wracając zrobiliśmy zakupy, odebraliśmy zarezerwowane bilety do kina, zjedliśmy II śniadanie. Na 13 do kosmetyczki , zabieg z Grouponu. Biegłam prawie do gabinetu, a było to ponad 2 km. Tam miła pani mocno namawiała mnie na kolagen za ca' 200zł . , do tego woda różana ok. 60zł ." Ale wystarczy pani na 4 miesiące" No ja myślę, że wystarczyłoby , ale nie skorzystałam.  Kupuję kremy o wiele tańsze, korzystając z promocji, czytam ich skład i nie biorę byle czego , chociaż tanie. Wracając zaszłam do Hebe, nabyłam kolagen za ca' 30zł . , zestaw do demakijażu tzw. koreański mam od dawna, i to mi wystarczy. Przy okazji nabyłam aż 1000ml. maski do włosów za 8 zł. I takie zakupy lubię.  Po obiedzie     ( pstrąg łososiowy pieczony w papilotach+ mix sałat) poszliśmy do kina na film Vincent. W przypadku La la land byłam absolutnie sceptyczna jeżeli chodzi o Oskara, teraz mam podobne uczucia. Może moje uczucia są błędne i film zdobędzie nagrodę, cieszyłabym się, nie będę się jednak zachwycać czymś przeciętnym, zbyt przerysowanym. Mistrz był tylko jeden .  Wczoraj dokonaliśmy wyboru wycieczki z naszej  fundacji. Będzie to Dolny Śląsk  i Praga. Termin- początek czerwca. Już się cieszę.  Oboje znamy okolice sprzed lat, w Pradze byliśmy 6 lat temu, pora na zwiedzanie 'po nowemu". 

9 października 2017 , Komentarze (2)

Wieje, pada, szaro, buro, zimno.  Nawet kolory drzew  za oknem nie cieszą. Znów źle spałam, o 2: 30 siadłam w kuchni z kubkiem mleka z miodem, chwilkę poczytałam, było lepiej.  Dziś zaplanowałam fryzjera, bo włosy mam ciężkie , gdy odrosną to kładą się nieciekawie  i wyglądam jak w kasku.  Udało się, moja fryzjerka była wolna, sprawa załatwiona  w pól godziny.  Przy okazji nasłuchałam się euforii facetów na temat wczorajszego meczu, przewidywań co dalej, krytyki zachowań na boisku typu:" ... i wtedy powinien cofnąć się do tyłu...."  Uszy bolą , gdy takie coś słyszę, ale przecież nie będę zwracać uwagi . Tenże fryzjerczyk za chwilkę wyskoczył na ulicę , słysząc huk spowodowany zderzeniem samochodów. Stał tak w drzwiach otwartych, ja owiewana przeciągiem,  z mokrą głową, aż bałam się myśleć o moim przeziębieniu. Na szczęście moja fryzjerka rozsądna dziewczyna kazała mu po prostu drzwi zamknąć , obojętnie z której strony.  Obraził się chłopina! Ach te baby, prawda? Wracając zaszłam do delikatesów rybnych, aby kupić kilka plastrów łososia wędzonego. Na II śniadanie zamarzyłam sobie chleb z humusem, z łososiem i z rukolą. Zrobiłam, zjedliśmy, było znakomite. Dziś wybieram się na taniec hiszpański,mam nadzieję, że mój katar ( nadal!)  nie będzie az taka przeszkodą. 

8 października 2017 , Komentarze (3)

Pojechaliśmy nad jezioro, bo pogoda taka ładna w mieście. Miał być długi spacer z kijkami, pożegnanie z lasem. Ale tam było o 4 stopnie mniej, zimno, deszczowo. Na szczęście byli znajomi w swoim domku, ciepłym, z kominkiem  rozprowadzającym ciepło. Wprosiliśmy się na kawę, zanieśliśmy kupione po drodze ciasto. Tam cieplutko, gospodarze przemili, rozmowa wartko się toczyła, bez przymusu i wymyślania tematów. Posiedzieliśmy godzinkę, aby nie zanudzić swoim towarzystwem, i poszliśmy na spacer. Wprawdzie nie tak długi jak zamierzaliśmy, pogoda nie pozwoliła na dłużej. Posępność okolicy o tej porze roku, smutek i brak infrastruktury potwierdziły nasze upodobanie do mieszkania w mieście.  Znam coraz więcej osób, które po euforii posiadania domu  za miastem, wracają  z powodu długich dojazdów, braku udogodnień  w okolicy, smutku i szarości  poza sezonem, długich i ciężkich zim. Niedaleko naszej działki inni znajomi postawili dom. Na początku imprezy za imprezami, tłumy gości.  Znudziło się to po 2 latach, teraz muszą namawiać gorąco, aby goście przyjechali.  Sami, nudzą się ze sobą, dom coraz bardziej zaniedbany , z ich cudeńka stał się ciężarem. I tak bywa, gdy decyzja nie została przemyślana. Nie każdy nadaje się do mieszkania za miastem, w domu, o  który trzeba dbać.  Po dzisiejszej wyprawie z ochotą wróciliśmy do domu, do miasta, bo tu jest nasze miejsce. 

7 października 2017 , Komentarze (1)

Jest lepiej proszę państwa, cieszy mnie to niezmiernie. Z tej okazji ruszyłam dziś do centrum handlowego , kupić mężowi obiecany sweterek. Już kiedyś pisałam, że zakupy odzieżowe z moim lubym to naprawdę za karę. On nie wchodzi do sklepu, on tam wbiega, rzuca tylko okiem na lewo, na prawo i wychodzi, bo " nic dla mnie nie ma". Wytrzymałam tak kilka sklepów, potem zaczęłam i ja szukać, cofając chłopa od wyjścia . I nagle okazało się, że są, tylko "schowały się". Potem namawianie na przymiarkę, wybór koloru, " a może gdzie indziej będą jakieś?". No ,zeszło  nam ze 3 godziny, w czasie których musiałam zrobić wykład o tym , jak ubierać się , aby nie wyglądać jak stary pierdziel lub "zrobiony na prowincję". Wrócilismy oboje zadowoleni, na szczęście.  Zrobiłam przed chwilą "gołąbki ala Kasia Bosacka , wczoraj obejrzałam program i zainspirował mnie. Ciekawe jak wyjdą, od siebie dodałam jeszcze pieczarki , czyli kapustę , cebulę i pieczarki podsmażyłam i dodałam tak do mięsa, bez zawijania w kapustę. Oczekuje jutro pogody wystarczającej na dość długi spacer. Tak 6-8 km. byłoby akurat na powrót do zdrowia.

6 października 2017 , Komentarze (7)

Temp. ciała 35,5, czyli nadal osłabienie. Kanar trwa, nadal ropny. Oj, chyba nie uda się tak bez typowego antybiotyku. Dziś wyszłam na chwilkę, aby wymienić książki w bibliotece . Ubrałam się ciepło, ale zmarzłam. Dziś przygotuję sok z marchwi, jabłka i buraka, aby podnieść odporność i chociaż lekko przywrócić równowagę organizmu.  Naleśniki wyszły cudownie. Ciasto zrobiłam przed biblioteka, postało chwilkę, mąka napęczniała, były chrupkie i mięciutkie jednocześnie. A farsz po prostu fantastyczny. Na Wigilię robię zawsze uszka z grzybami, w tym roku dodatkowo zrobię i takie naleśniki. Wieczorem dzwonił syn, pochwalił się, że dostali razem z Niemcami grant na realizacje programu dot. pogranicza polsko- niemieckiego. To już kolejny grant we współpracy z Niemcami, którego beneficjentem jest uczelnia syna. Ach, jesteśmy dumni jak pawie!

5 października 2017 , Komentarze (2)

I co? I narazie dupa. Katar w dalszym ciągu, ropny także, krztuszę się , chociaż śpię lepiej, no trochę lepiej. Wstałam, bo wytrzymać w łóżku już nie mogę. Dziś był rosół na wzmocnienie organizmu, cały dom pachniał. Rosół gotował się powoli, długo , i wyszedł znakomity. Marchewka aż słodka była. Do tego tylko makaron, zielona pietruszka i gotowany kurczak, taki dziś był obiad.  Na jutro chcę zrobić naleśniki z pieczarkami i kiszoną kapustą. Sporo czytam, także kolorowe gazety, których mąż nakupował. Poza tym krzyżówki , muzyka. Dziś kupiłam kolejne bilety na imprezę kulturalną. W tym miesiącu idziemy na dwa koncerty, jeden muzyki klasycznej, oraz do teatru. Co roku sezon jesienny tak się zaczyna, czekam zawsze na informacje o imprezach.  Coraz więcej moich znajomych przechodzi na emeryturę lub planuje zrobić to w najbliższym czasie. Powiększa się zatem grono osób zainteresowanych życiem  dla siebie. Dziś mąż był na wykładzie z UTW  , rzecz dotyczyła zabytków Rzymu. Wrócił zachwycony wykładowcą, jego swoboda wypowiedzi, barwą tejże. Młody człowiek, co cieszy.  A ja nie moge już doczekać się swoich zajęć. 

4 października 2017 , Komentarze (5)

I skończyło się wizytą u lekarz. Zaczęły mnie pobolewać nerki, pora zatem była udać się do konowała. Mój przepisał mi antybiotyk bardzo sprytny, bo będę brała go tylko 3 dni i raz dziennie. A zatem nie trzeba wstawać w nocy, pilnować godzin. Oprócz tego zjadłam kromkę chleba ze świeżo wyciśniętym czosnkiem,, pan doktor polecał jako świetny środek dkażający i antybakteryjny. Zastosowałam się zatem Uprzedziłam w UTW, że w tym tygodniu to nie przyjdę z powodu choroby. Dziś w nocy spałam wreszcie normalnie, tylko raz wstawałam, ale kaszel i ropny katar są nadal. Czytam Oskarżenie Mroza i coraz bardziej przestaje mi się podobać to wszystko. Niby Chyłka to taka świetna prawniczka, postrach w Warszawie, a  daje plamy za plamą, histerycznie się zachowuje, nie ogarnia, itd. Zaczęło mnie to nudzić  i tyle.Wzięłam z półki Kornela Filipowicza i jego " Moja kochana dumna prowincja".  Wracam tym samym do prawdziwej literatury, rozrywka mnie nie bawi, przynajmniej w wydaniu Mroza. Węchu nadal  brak, smak lekko, lekko wraca. Dziś nadal zupa z soczewicy , akurat pasuje, bo chłodno jest. Poza tym cos tam mąz wymyśli, a ja nie jestem wybredna.

2 października 2017 , Komentarze (3)

Słabiutko, bardzo słabiutko. Mam 35,4 stopni ciała. Osłabienie  niestety. A dziś zaczynają się zajęcia  z tańca hiszpańskiego. Przecież nie pójdę taka słaba, spocę się i wrócę do domu jeszcze "chorsza"? No niestety, tak czasem bywa, zamiar nie zawsze pokrywa się z możliwościami.;( Pogoda powoli wraca do "normalności", czyli  zbliżają się chmury, słońce zamglone, słabo już świeci. Z powodu moich dolegliwości straciłam całkowicie zmysły węchu i smaku. Wczoraj gotowałam zupę z soczewicy na pamięć. Mąż musiał  ją doprawić do smaku, bałam się bowiem przesolenia. Dziś ją jadłam i czułam tylko jej ciepło.  To chwilowa niedogodność, mam nadzieję. Pod naszymi oknami hałas, ruch, bo tynkują. Niedługo będziemy mieszkać zasłonięci przed światem. Od razu przypomniały mi się sklepy " za firankami", czyli konsumy, pomysł świata komunistycznego , gdy władza sprzedawała niektóre towary, te szczególnie potrzebne , tylko uprzywilejowanym. To zdaje się wraca, niestety.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.