Czekam na burzę, która powoli, ale nadchodzi. Dziś upał nieziemski, bo w cieniu 30 stopni. Ale i tak z rana wybraliśmy się rowerami do pobliskiej wioski. Nie powiem, aby lekko mi szło, szczególnie pod wzniesienia, i to wcale nie duże. Kondycja zerowa! Wróciłam zgrzana, zmęczona, teraz bolą mnie kolana i lędźwie, to od wstrząsów na polnych drogach. To dziś kolejny mój wyczyn, bo rano, tj, po 8 , zaliczyłam jezioro i pływanie. Wczoraj wieczorem byliśmy na ognisku u sąsiadów, były kiełbaski, ziemniaki pieczone, a towarzyszył nam 3 tygodniowy chłopiec, śpiący w ramionach ojca. Było przyjemnie, ale muszę przyznać, że takie wieczorne, czy nocne życie , nie dla mnie. Wróciliśmy tuż przed północą, wchodziłam do łóżka naprawdę zmęczona. Wolę poranne wstawanie i wczesne łoże.Dziś na obiad zupa jarzynowa i kopytka ze szpinakiem. Zrobiłam tez pulpety na weekend, z szynki wieprzowej w kapuście młodej. Wagi tu nie posiadam, nie wiem zatem co i jak, ale to nie jest takie ważne. Robi się coraz ciemniej, burza daje znac o sobie z oddali. Skończyłam czytać dwie książki Puzyńskiej i więcej po nie nie sięgnę. Denerwuje mnie taka rwana narracja. Dzwoniłam do syna, bo pomimo 37 lat to przecież moje ukochane dziecko. Syn znów w rozjazdach niemieckich, namęczy się chlopak, ale tak wybrał. To jego życie.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.