Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

jestem osobą która od jakiegoś czasu ma chęci stanąć do walki... Tak, ale to tylko chęci, które wraz z napadającym częstym głodem znikają. Moja praca to czysto biurowe zajęcia- pracuję w niej od 4 lat i w tym czasie zaczęły się moje "duże" problemy. Chciałabym zacząć zmieniać siebie tak już na serio... mam dosyć sapania idąc po schodach czy strachu, który towarzyszy mi podczas zakupowania nowych ciuchów:(

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20671
Komentarzy: 515
Założony: 19 lipca 2016
Ostatni wpis: 30 września 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Marta.marta.marta

kobieta, 34 lat, Bytom

156 cm, 125.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 sierpnia 2016 , Komentarze (2)

Dzisiaj dalej walka ze samą sobą ale już trochę lepiej niż wczoraj. Rano szybki spacer na przystanek i z przystanku do pracy- w sumie wyszło około 2,5 km:

W pracy posiadówa przez 8 godzin- przez ten czas wypiłam 1,5 l wody.

Po powrocie do domku podczas oglądania tv zaliczyłam 30 minut jazdy rowerkiem oraz ćwiczenia na brzuch z piłką.

Posiłki:

Śniadanie/II śniadanie: 3 kromki ciemnego pieczywa, posmarowane serkiem z serem żółtym, polędwicą z piersi kurczaka i pomidorami

Przekąska: średni banan

Obiad: kawałek pieczonej łopatki wieprzowej z kaszą kus kus i sałatką z pomidora z oliwą z oliwek

Kolacja: kajzerka pszenna z kawałkiem (150-200 g) kiełbasy z piersi indyka

Ponadprogramowo: lód śmietankowy w polewie z gorzkiej czekolady/1 parówka hotdogowa

28 sierpnia 2016 , Komentarze (8)

Wczorajszy wieczorny trening dał mi takiego powera, że dzisiaj rano mimo wolnego dnia i wczesnej pory wzięłam pieska na dłuuugi spacer:

Po powrocie do domu, odprawiłam mojego Kochanego do pracy- zjadałam śniadanie, wstawiłam pranie i poszłam do łóżka. Nie mogłam zasnąć, tłukłam się więc włączyłam tv i trafiłam na program Kasi Bosackiej o odchudzaniu- akurat fajny temat bo o kryzysie podczas diety a kolejny po nim czy dieta musi być droga:) obejrzałam,ale już w trakcie zaczęły mi się oczy schodzić więc stwierdziłam że tylko powieszę pranie i mogę iść spać. Tak mi było wygodnie samej na łóżku, że pół dnia przespałam. Wstałam o 15:30, pokrzątałam się po domu i wzięłam pupila na popołudniowy spacer, ale już taki krótszy (po naszej ulicy). Kiedy przyszliśmy mieszkania, ogarnęłam szybko mieszkanie i czekałam już na Lubego, bo o 17 kończył pracę. Późne popołudnie z Nim było dalej leniwe jak cała niedziela... Wieczorem po zakupach baaardzo zgrzeszyłam- zjadłam loda w czekoladowej polewie, sporo orzeszków w chrupkiej skorupce i na koniec małe piwo (330 ml) typu radler:( Oczywiście otrzeźwiałam dopiero jak się nażarłam więc odsunęłam miskę z orzeszkami od siebie i odniosłam drugą puszkę piwka do lodówki... Przemyślałam to co zrobiłam, zajrzałam do waszych pamiętników i spięłam poślady. Najpierw z piłką poćwiczyłam a potem wrzuciłam na kompie trening: Primavera- 20 minutowy trening całego ciała- ojj dało popalić, płakać się chciało ale wytrwałam do końca- cała mokra- ale więcej uśmiechu na twarzy- kolejna cegiełka do lepszej siebie:)

27 sierpnia 2016 , Komentarze (6)

Już mam zaliczone 20 min treningu z yt + posprzątana cała chata:) zalana cała potem, miałam wstawić zdjęcie jako dowód ale nie będę Was straszyć przed snem:)

Bez Was by tego nie było:*

27 sierpnia 2016 , Komentarze (11)

Czekałam w tym tygodniu na piątek jak nigdy wcześniej... Marzyłam o tym, żeby w sobotę się wyspać i nabrać energii na kolejne dni- ale mój organizm potrzebuje max 7 godzin spania i koniec- oczy jak 5-cio złotówy i nie zasnę ponownie... Ale do rzeczy, miałam pisać o piątku:)

Wczoraj dzień jak każdy w tygodniu: rano obudził mnie budzik, po czym na łóżko wskoczył pies i zaczął domagać się spaceru. Rano chodzimy z psiakiem około 15-20 minut wokół komina (na więcej nie ma czasu). Po powrocie naszykowałam sobie śniadanko- 3 kromki chleba razowego posmarowane serkiem z mielonką tyrolską (nie miałam innej wędliny w lodówce) i pomidorem (ostatni przywieziony ze wsi):

Po śniadaniu ubrałam się i pojechałam do pracy. Jak zwykle poranek ciężki, ale jakoś się rozkręciłam po kubku kawy:) W związku z tym, że nie byłam głodna, 2 śniadanie zjadłam dopiero o 12- płatki owsiane z bananem, nektarynką i jogurtem:

Do końca pracy tj. do 16 już nic więcej nie jadłam. W pracy za to motywuję się do picia wody i wczoraj spokojnie wlałam w siebie 1,5 l wody:) mam wrażenie, że pęcherz już się przyzwyczaił, że więcej piję i już tak nie latam do toalety:)

Wracając z pracy, nie wchodziłam już do żadnych sklepów, szłam prosto do domu- zatrzymałam się tylko przy stoisku już na mojej ulicy, gdzie sprzedają warzywa i owoce i kupiłam parę pomidorków, tak żeby było na sobotnie śniadanie. Kiedy weszłam do domu, szybko się przebrałam i zaczęłam szykować kanapeczki bo byłam głodna jak wilk- 3 kromki chleba (pieczywko dostałam od kolegi z pracy za to, że na początku tygodnia zaniosłam mu warzywek, które przywiozłam ze wsi- przyznam że bardzo pyszne) z pomidorem (typ: limo) i papryką czerwoną:

Kiedy poskromiłam głód, odpoczęłam chwilkę i wzięłam psiaka na dłuższy spacerek chodziliśmy tak długo aż Benek (pies) sam stwierdził, że już mu się nie chce i wskoczyla na klatkę schodową. A tak w ogóle przedstawiam Wam mojego pupila (zdjęcie oczywiście z Pańciem, bo przecież faceci trzymają razem:)

Wracając do wczorajszego dnia, koło godziny 19 stwierdziłam, że na kolacyjkę zrobię zupkę pomidorową (miałam rosół z czwartku)- zblendowałam całą włoszczyznę, która w nim pływała i dodałam koncentratu pomidorowego. Z racji tego, że nie miałam innego makaronu, zjadłam ze zwykłymi nitkami:

Chwilę potem wrócił Luby z torbą zakupów i stwierdził, że on ma dzisiaj ochotę na tosty (w torbie miłą wszystkie produkty na nie), więc spełniłam jego życzenie i zrobiłam. Zaczęło nimi tak pachnieć w domu, że też się pokusiłam na dwa (chleb tostowy 3 ziarna, polędwica z piersi kurczaka, ser żółty).

Przyznam się, że znowu nie ćwiczyłam:( jakoś nie mam siły, nie wiem co się ze mną dzieje ostatnio:( Ale żeby się całkowicie nie opierdzielać, poszłam z moim Lubym na wieczorny spacer z pieskiem. Trochę pochodziliśmy, po drodze spotkaliśmy wystraszonego jeża zwiniętego e kulkę- leżał na chodniku (nie wiem skąd się wziął w środku miasta). Zadzwoniliśmy na straż miejską, aby przyjechali go zgarnąć w bezpieczne miejsce, ale jeżyk nam uciekł (po ciemku mimo latarki w telefonie trudno było go znaleźć) i musieliśmy odwołać całą akcję:)

26 sierpnia 2016 , Komentarze (15)

i zrobiłam dzisiaj pomiary, które miały być w poniedziałek.

Waga delikatnie poszła w dół o 1,2 kg w ciągu 10 dni. Chyba mało się starałam, tym bardziej, że ostatnie dni nie obfitowały w ćwiczenia:( 

Ale mimo wszystko i tak powinnam się cieszyć i spiąć poślady bo skoro trochę więcej z siebie daje i są efekty, to przy ciężkiej pracy nad sobą zostanę bardziej nagrodzona:)

23 sierpnia 2016 , Komentarze (3)

Witajcie:*

Po tych kilku dniach "wolnego" nie umiem się pozbierać. Niby waga stoi w miejscu i trzeba się cieszyć, ale zawsze mogłam być już bliżej swoich marzeń... Ehh;/

W niedzielę jak wracaliśmy, mój Jarek kupił jasne pieczywo (bo tylko takie w sklepie było), więc na śniadanie w poniedziałek je zjadłam... i na drugie... i jeszcze dzisiaj je mieliśmy... Do tego słodkie... wczoraj 1 a dzisiaj 3 wafelki... Wczoraj było sushi i mięso wieprzowe... dzisiaj wieczorem pszenne kajzerki.... Mnóstwo grzechów!!!!!!!

Ale na szczęście jakiś ruch też był: wczoraj ok 40 minut jazdy rowerkiem stacjonarnym i w leżeniu - unoszenie wyprostowanymi nogami piłki 60 razy (takie odwrócone brzuszki).

Aaaaa i walczę z piciem wody, wczoraj było ok. 1 l a dzisiaj już 1,5 l. Postanowiłam sobie, że w pracy, po każdej przerwie od monitora (co godzinę) będę chodzić po kubeczek wody, jednak dzisiaj się wycwaniłam i wzięłam 0.5 l butelkę do nabierania wody i nawet pomogła, bo więcej piłam:)

Nie wiem co się ze mną dzieje...:( nie mam tej motywacji co jeszcze w zeszłym tygodniu. Nie chce się poddawać, bo nie stawiam kreski, jednak gdzie ta chęć do ruchu? Czuję się baaardzo zmęczona- jak po pracy wracam do domu to już chętnie rzuciłabym wszystko i poszła spać...:(

21 sierpnia 2016 , Komentarze (13)

Noooo!

Na szczęście już u siebie:) Po pierwsze wszędzie dobrze ale w domu najlepiej! Po drugie, już miałam dosyć rodzinnych obiadków, posiadówek przy kawie i ciastku itp. Czuję się napchana jak pluszowy miś watą. Tak sobie pojadłam, ale chyba mój żołądek odzwyczaił się od takich tradycyjnych domowych obiadków- strasznie mi się odbijało jakby tłuszczem- fatalne uczucie.

Ale plusem jest to, że ze wsi przywiozłam taaaakie skarby:)

Jakieś propozycje na jutrzejsze posiłki?:)

21 sierpnia 2016 , Komentarze (4)

Witajcie,

Przez ostatnie dni nie zdaje sprawozdania, ponieważ na weekend przebywamy u naszych rodziców. Na szczęście dzisiaj już wracamy do siebie, bo przy maminym wichcie można zapomnieć o odchudzaniu:)

A tak krótko co do tej pory się ze mną działo- brak ćwiczeń ( raczej brak czasu na nie), jedzenie OK z małymi potknięciami.

Dzisiaj trzeba wrócić do gry bo za tydzień oficjalny dzień mierzenia i ważenia- oby samej siebie nie zawieść.

Miłego dnia Kochani:

19 sierpnia 2016 , Komentarze (6)

Witajcie moja Kochana Rodzinko, 

Nie, nie przejęzyczyłam się. Jesteście dla mnie bardzo bliskimi osobami. Motywuje mnie wasze wsparcie i cieszą mnie Wasze sukcesy:* gdyby nie Wy nie byłabym w miejscu, w którym jestem dzisiaj.

Tak krótko o dniu wczorajszym: nie było żadnych ćwiczeń- jedyny ruch to fano z pieskiem co wrzuciłam wczoraj i droga do pracy- czyli łącznie chodzenia ponad 4 km:) 

Posiłki:

1 śniadanie: średnia makrela, 2 kromki chleba razowego posmarowane serkiem;

2 śniadanie: 2 kromki chleba razowego z poledwica sopocka i pomidorem do tego serek wiejski;

Przekąska: arbuz i winogrona;

Obiad: makaron pełnoziarnisty z sosem serowo-szpinakowym;

Kolacja: kawałek upieczonego na grillu elektrycznym mięska wieprzowego, garść frytek z piekarnika, surówka colesław.

Kolacja mimo tego że niezdrowa to zjadłam jej naprawdę niewiele- w porównaniu do tego co pochłaniałam jeszcze niedawno. 

Nawet z wodą było wczoraj ok- wypiłam 1,5 l wody:)

Miłego dnia Kochani:*

18 sierpnia 2016 , Komentarze (5)

Witajcie w ten chłodny poranek:* 

Ja dzisiaj od 4:20 na nogach, ponieważ mój Kochany zaczął pracę od 6:00. Niby nie musiałam mu szykować śniadanka do pracy, bo miał gotowy obiad z dnia wczorajszego, ale sama krzątanina nie dała mi spać. Kiedy po 5 wychodził do pracy, ja wzięłam psa na spacer- aaa stwierdziłam dłużej sobie pochodzimy, bardziej go wymęczę, to będzie grzeczny przez czas, kiedy zostanie sam w domku. I tak na spokojnie pyknęliśmy 2 km:)

Po powrocie do domku i zrobienie tego i owego na toalecie, postanowiłam wejść na wagę- tak kontrolnie (stwierdziłam, że nie będę się przejmować po dwóch dniach, że waga nie drgnęła) i moim oczom ukazała się mniejsza liczba od tej wtorkowej:) jak się cieszę:) i to motywuje mnie do dalszej pracy nad sobą.

A tak krótko z dnia wczorajszego: dietka OK, bez podjadania, mało niestety cały czas wody piję;/- poćwiczyłam z piłką na mięśnie brzucha około 50-60 uniesień piłki między nogami- brzuchol się palił:)

środowe jedzonko;

1 śniadanie:

2 śniadanie:

Przekąska:

Obiad:

Kolacja:

A teraz jeszcze chwila na leniuchowanie i szykuję się do pracy. Dzisiaj od 10:00 do 18:00:)

Miłego dnia:*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.