Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od kilkunastu lat mieszkam w Szkocji. Od samego początku pobytu tutaj zaczęłam tyć aż doszłam do 116kg. Tu to chyba nawet powietrze tuczy. Chciałabym wreszcie schudnąć, żeby móc bardziej cieszyć się życiem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17901
Komentarzy: 1034
Założony: 6 marca 2016
Ostatni wpis: 13 marca 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Szkotka116

kobieta, 48 lat,

169 cm, 101.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 września 2016 , Komentarze (8)

Rany, jak ten czas leci. Nawet nie wiem, kiedy minęło ostatnie 11 dni ;)
Ogólnie miałam zastój wagowy, ale w końcu postanowiłam zastosować jajeczno-pomidorowy wspomagacz Baji i Lucki
i wreszcie coś się ruszyło (po jednym dniu -1,5kg). Zdaję sobie sprawę, że to trochę sztuczny spadek, ale dał mi on motywację do dalszej walki. Nie pamiętam kiedy ostatnio ważyłam poniżej 107kg....po tym jednym dniu wróciłam grzecznie do Vitaliowej diety.
Z drugiej strony jeszcze kilka miesięcy temu waga poniżej 110kg była dla mnie tylko marzeniem. Teraz nie mogę się doczekać widoku 99kg. Wiem,że dla niektórych to brzmi żałośnie (marzyć o 99kg......), no ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Dzisiaj zaczynam urlop. Taki konkretny, dwutygodniowy. Jutro jadę do fryzjerki, a w sobotę wylatujemy na Kretę. Mamy opcję all inclusive.Zazwyczaj zwiedzając Europę wszystko aranżujemy osobno (tylko poza rodzimym kontynentem zawsze mam opcję AI), ale tym razem oferta biura podróży była tak korzystna, że nie mogłyśmy się oprzeć. Plan zwiedzania już wydrukowany, teraz tylko się spakować i wylot :D. Mam nadzieję, że kuchnia śródziemnomorska nie wpłynie zbyt negatywnie na moją wagę.
Miłego weekendu. Magda

Spacery 53/83
Rowerek 43/83

29 sierpnia 2016 , Komentarze (8)

Witam. U mnie właśnie kończy się długi weekend (dzisiaj jest święto państwowe).
Jak rzadko w Szkocji dopisała nam pogoda przez całe 4 dni (piątek też wliczam, bo pracuję wtedy tylko do 14:00).
W sobotę miałyśmy gości, było bardzo miło. Jedna z koleżanek przyniosła blachę ciasta. Przyznaję się, że jadłam. Piłam też domowe limoncello. W niedzielę i dzisiaj dojadałyśmy resztki. Ale wszystko w rozsądnych ilościach, popijane sporymi ilościami wody, więc mam nadzieję, że przy odrobinie wysiłku pozbędę się tego balastu.
Ponieważ impreza skończyła się dosyć późno i poszłyśmy spać dopiero koło północy (zawsze najpierw lubimy wszystko sobie posprzątać), niedziela była relaksująco - ogrodowa.
Za to dzisiaj pojechałyśmy na zachodnie wybrzeże. Kiedyś przez przypadek znalazłyśmy tam bardzo bardzo malownicze miejsce, gdzie można wygodnie zaparkować i spędzić miło czas nad samym morzem (wierzcie mi, to tutaj rzadkość :)). Poniżej kilka widoczków.


W takie dni kocham ten kraj :D.
Za dwa dni moja Mama ma urodziny. Koncepcja na prezent co chwilę nam się zmieniała, ale dzisiaj w końcu kupiłyśmy jej taki fikuśny fotelik do jej sypialni. Mama na u nas własną sypialnię z niewielkim wykuszem. Kilka tygodni temu kupiłyśmy dwa obrazki, które powiesiłyśmy na jego bocznych ściankach i Mama nadmieniła, że super by tam pasował niewielki fotelik. W sobotę zobaczyła w gazetce reklamowej taki, który Jej się spodobał. Niestety nie było go w lokalnym sklepie i musiałyśmy podjechać do innego w drodze z wybrzeża. Na szczęście Mama zdecydowała się zostać w samochodzie, kiedy my szłyśmy do sklepu, więc nie zauważyła kiedy go kupiłyśmy ;)  Oczywiście nie jesteśmy w stanie zaczekać do dnia Jej urodzin. Przed chwilą właśnie ustawiłyśmy fotelik na miejscu, obok postawiłyśmy stoliczek, a na nim karafkę z Royal Doulton z whisky i szklaneczką. I teraz próbujemy znaleźć jakiś powód, żeby Mamuśka poszła na górę..........
Od jutra powrót do rzeczywistości i diety.
Miłego wieczorka. Magda

27 sierpnia 2016 , Komentarze (8)

Wczorajsza waga 106,7kg (-0,7kg w tym tygodniu, -9,3kg od początku odchudzania). Osiągnęłam pierwszy etap odchudzania Vitaliowego. Jestem naprawdę zadowolona. Po pierwsze ze względu na osiągnięcie pierwszego "konkretnego" wyniku, a po drugie nie pamiętam, kiedy ostatnio ważyłam mniej niż 107kg, może 4-5 lat temu.:D(impreza)
Powiem Wam, że nawet nie wiem, kiedy i w jaki sposób dopuściłam do takiej katastrofalnej sytuacji. Kiedyś, gdy waga dochodziła do 70kg wydawało mi się, że jestem grubym monstrum i zaczynałam się odchudzać. Później pamiętam moment, kiedy kupowałyśmy tutaj pierwszy dom i musiałam podać swoją wagę do ubezpieczenia na życie (2008r) - było 102kg. No i 116kg w zeszłym roku. Zawsze znajdowałam sobie wymówkę, że to PCOS i że inaczej bym tak nie grubła i na pewno szybciej bym schudła. Nie prawda! Oszukiwałam sama siebie, żeby tylko nie zmuszać się do żadnego wysiłku. W zeszłym roku dołączyłam do Weight Watchers, zaczęłam kontrolować porcje i chodzić na fitness i schudłam do 107kg. Niestety, później waga stanęła, a ja sobie odpuściłam.
Teraz tak nie będzie, bo mam Was. Mam pamiętniki, w których wizę, że każdy może upaść i powstać, mam wyzwania, które trzymają mnie dodatkowo w ryzach, mam dietę z fajnymi przepisami i mam swój pamiętnik, w którym mogę napisać, co mnie męczy i co mnie cieszy. Prawdę mówiąc podobnego wsparcia oczekiwałam dołączając do Weight Watchers, ale ta organizacja (a właściwie firma) mnie rozczarowała. Spotkania składały się tylko z ważenia, suchego omówienia cotygodniowej gazetki i reklamy (wraz z możliwością zakupu) produktów firmowanych logo WW. Niektórzy chudli i utrzymywali wagę z WW, ale na mnie to jakoś nie zadziałało. Widocznie, co polska mentalność, to polska mentalność, nawet po kilku latach w innym kraju.;)
Z doniesień codziennych.W czwartek był 5km spacer i rowerek. Psica i Mamusia zajechane ;). Wczoraj za to było wielkie tygodniowe sprzątanie i lekkie pitraszenie, więc już sił i czasu nie starczyło na dodatkową aktywność. Ale za to w niedzielę będziemy miały pełny relaks ;-). Dzisiaj przychodzą do nas znajomi (2 pary), więc trzeba się przygotować. Miał być grill, ale prognoza pokazuje deszcz o 16:00 :(. Zobaczymy.
Życzę wszystkim miłego weekendu (alkohol)
Spacery 44/70
Rowerek 36/70

24 sierpnia 2016 , Komentarze (2)

Witam. 
Melduję, że jestem grzeczna. Dietę trzymam, ruchu pilnuję, zapisałam się na 2 wyzwania: 10 dni bez słodyczy i 15kg do 04/01/2017.
Dzisiaj był piękny dzień i wyciągnęłam Mamuśkę na dłuższy spacer z psicą. Zrobiłyśmy 5km :p. A później rowerek.
Od kilku dni Szczęście cały czas donosi nam grzyby. Dwa razy to było prawdziwe grzybobranie z większymi ilościami (jak w poprzednim wpisie), ale głównie to przynosi po 2-5 kozaków i maślaków, które znajduje podczas wieczornego spaceru z psicą. No i nie bardzo mam koncepcję, co z nimi zrobić. Kurki poszły do słoiczków (zobaczymy, co z nich wyjdzie, bo przepis wzięłam z internetu), dwa razy zrobiłyśmy smażonkę,a te pojedyncze niedobitki innych gatunków zaczęłam zamrażać. Mam w planie zużytkować je później do żurków i bigosów. Zobaczymy. Myślę też o zakupie suszarki do grzybów na przyszłość (mogłabym jej też używać do zrobienia własnej Vegety i suszenia ziół).
Zaczęłam też eksperymentować z własnym chlebem. Dwa lata temu kupiłyśmy sobie maszynę do wypieku chleba i od czasu do piekę własny chlebek (najczęściej orkiszowy lub pszenno żytni pełnoziarnisty). W zeszły weekend zaszalałam wykorzystałam przepis z maślanką, a sama od siebie dodałam jeszcze posiekane suszone pomidory, oliwki, oregano i bazylię. Wyszedł całkiem smaczny. Całe szczęście, że dieta Vitalii pozwala na jedzenie chleba :D.
Od tego pisania o jedzeniu zaczynam się robić głodna. Bezpieczniej będzie pójść spać. Kolorowych snów, Magda
Spacery 43/68
Rowerek 35/68

22 sierpnia 2016 , Komentarze (2)

Coś mi ostatnio nieco kuleje to odchudzanie:(.
Nie nadążam ze wszystkim. Staram się, ale zawsze coś tam dodatkowego wpada, albo znajduję wymówkę, żeby nie pójść na spacer lub nie wsiąść na rower. Muszę się w końcu ogarnąć!!!! Z plusów zauważyłam, że nawet, kiedy zbaczam z dobrej drogi, to i tak się pilnuję, żeby za bardzo nie zaszaleć. Spory wpływ ma na to fakt, że prowadzę ten pamiętnik i wiem, że te z Was, które go przeczytają pomyślą że jestem następnym mięczakiem ze słabą wolą. No więc potykam się co chwilę ostatnio, ale mimo to wstaję i mam nadzieję, że końcu wyjdę na prostą.:|
Trzymajcie za mnie kciuki. Idę popedałować........
A poniżej zdjęcia nowego patio, Azuni i ostatnich "zbiorów" Szczęścia.
Miłego wieczorka. Magda
Spacery 42/66
Rowerek 33/66

15 sierpnia 2016 , Komentarze (4)

Z bólem serca przyznaję się, że w sobotę jeszcze trochę poszalałam.;(
Dziękuję za słowa wsparcia i "klapsy" od Vitalijek, które przeczytały mój poprzedni wpis. Postawiłyście mnie do pionu, ale na szczęście nie zwiększyłyście mojego (i tak już gigantycznego) poczucia winy.
Tak więc sobota to kompletna biała plama na mojej mapie odchudzania. Za to w niedzielę się spięłam - obskoczyłam okna z tyłu (frontowe umyłam już 2  tygodnie temu), zrobiłam obiad i dietetyczny sernik na zimno, wyrobiłam trzykrotną normę spacerową z Azą i odfajkowałam rowerek.
No i zapomniałabym się pochwalić. Ogłaszam oficjalne zakończenie robót z patio!!! (puchar)Wyszło bardzo ładnie. Nie ma porównania ze starym, zrobionym ze zwykłych płyt chodnikowych Postaram się wrzucić jakieś zdjęcie, jak będę miała chwilę. Jestem z nas dumna.:D
Dzisiaj dieta była w miarę ok. Po powrocie z pracy spacer z psicą, zakupy owocowe i rowerek. No i nawet nie wiadomo kiedy zrobiła się 21:00, więc czas do łóżka, bo w tygodniu wstaję o 05:00. Za oknem sypialni mam właśnie piękny  zachód słońca - różowo-pomarańczowe obłoki na nadal błękitnym niebie.
Miłych snów. Magda
Spacery 36/59
Rowerek 29/59

15 sierpnia 2016 , Komentarze (3)

Z bólem serca przyznaję się, że w sobotę jeszcze trochę poszalałam.;(
Dziękuję za słowa wsparcia i "klapsy" od Vitalijek, które przeczytały mój poprzedni wpis. Postawiłyście mnie do pionu, ale na szczęście nie zwiększyłyście mojego (i tak już gigantycznego) poczucia winy.
Tak więc sobota to kompletna biała plama na mojej mapie odchudzania. Za to w niedzielę się spięłam - obskoczyłam okna z tyłu (frontowe umyłam już 2  tygodnie temu), zrobiłam obiad i dietetyczny sernik na zimno, wyrobiłam trzykrotną normę spacerową z Azą i odfajkowałam rowerek.
No i zapomniałabym się pochwalić. Ogłaszam oficjalne zakończenie robót z patio!!! (puchar)Wyszło bardzo ładnie. Nie ma porównania ze starym, zrobionym ze zwykłych płyt chodnikowych Postaram się wrzucić jakieś zdjęcie, jak będę miała chwilę. Jestem z nas dumna.:D
Dzisiaj dieta była w miarę ok. Po powrocie z pracy spacer z psicą, zakupy owocowe i rowerek. No i nawet nie wiadomo kiedy zrobiła się 21:00, więc czas do łóżka, bo w tygodniu wstaję o 05:00. Za oknem sypialni mam właśnie piękny  zachód słońca - różowo-pomarańczowe obłoki na nadal błękitnym niebie.
Miłych snów. Magda
Spacery 36/59
Rowerek 29/59

12 sierpnia 2016 , Komentarze (8)

No i siedzimy sobie we trzy grzecznie. My ze Szczęściem "na laptopach", Mama z książką. Cieszymy się sobą i ciszą :)
W tym tygodniu waga spadła o 0,4kg. Nie jest to spadek lawinowy, ale wciąż jest to minus zamiast plusa i to trzeci tydzień z rzędu, więc narzekać nie będę.
Za to dzisiaj pod względem dietowym masakra. Rano zaczęło się ok, ale w południe poszłam po bandzie. Zjadłam 5 pralinek w pracy (nowe zaopatrzenie zapewnione przez jedną z koleżanek) , a później zadzwoniłam do domu i poprosiłam Mamę, żeby ten dzisiejszy makaron ze szpinakiem (wg diety Vitalii) odłożyła do lodówki i zrobiła nam rybę z frytkami. Całe szczęście, że chociaż ryba była z grilla. Nadal coś za mną chodzi. Zabroniły mi wyciągnąć lody z zamrażalnika, to podparłam się garścią paluszków. A i tak to chyba jeszcze nie koniec. Wiem, że to czysta głupota, ale nie mogę się powstrzymać. ]:>
Ogólnie przez cały dzień jestem taka rozbita. Czyli jutro lub pojutrze będą odwiedziny @ (z PCOS nigdy nie znam dnia i godziny). Chyba pójdę wcześniej spać, żeby powstrzymać się od tego obżarstwa!
Życzę Wam miłego weekendu. Magda
Spacery 34/56
Rowerek 27/56

10 sierpnia 2016 , Komentarze (4)

Już się nie mogę doczekać. Jutro o 20:00 odbierzemy ją z lotniska w Glasgow.
Domek odsprzątany (przynajmniej z grubsza), sypialnia Mamusi odkurzona i pościel wymieniona na świeżą i pachnącą.
Dzisiaj nasz mały samochodzik wyciął nam numer. Chyba mu się wczorajsze mycie nie spodobało. Kiedy rano wsiadłyśmy nie chciały puścić hamulce. Kompletnie zaskoczone i zniesmaczone przesiadłyśmy się szybko do drugiego auta. No i coś musiało w tym być, bo na naszej zwykłej drodze do pracy był jakiś wypadek i musiałyśmy sobie znaleźć objazd. Nawigacja i oba atlasy samochodowe były właśnie w większym aucie, którym zazwyczaj jeździmy na wycieczki. Tak więc szczęście w nieszczęściu. Po powrocie okazało się, że "maluch" nadal jest na nas obrażony. Muszę jutro zadzwonić do obsługi klienta Suzuki, bo samochód ma tylko 15 miesięcy i takie rzeczy nie powinny się zdarzać.
Z dietą było dzisiaj nie najgorzej, chociaż wciągnęłam w pracy 5 małych czekoladek. W firmowej "kuchence" stoi ich cała wielka misa i kusi. W domu nie mam czekolady, żeby nie mieć pokusy (to moja największa słabość), no to w pracy mnie kuszą. Chyba je w końcu gdzieś schowam.
Dzisiaj po pracy (przed obiadem) ważyłam 107,4kg. Tak bardzo chciałabym w końcu dobić do 107 - to jest mój pierwszy krok milowy ustawiany przez Vitalię. Jako nagrodę miałam sobie zrobić romantyczną kąpiel w piance z płatkami i świecami, ale myślę sobie żeby ją zamienić na kijki do nordic walking. Czytam o tym w kilku pamiętnikach i mogłoby to być ciekawym uzupełnieniem mojej obecnej aktywności fizycznej.
A teraz idę trochę popedałować, żeby odpokutować moją dzisiejszą słabość.:?
Spacery 34/54
Rowerek 27/54
Miłego wieczorka. Magda

9 sierpnia 2016 , Skomentuj

Od jakiegoś czasu ciągle chodzi za mną ta piosenka. Ciekawe dlaczego? ;)
W niedzielę dałam czadu sprzątaniowo - kulinarnego. W ramach eksperymentu zrobiłam coś, co się nazywa babeczkami z quinoa z twarogiem i śliwkami (bez mąki i ze stevią zamiast cukru). Wyszły całkiem fajne. Chyba jeszcze to kiedyś powtórzę.
Zdążyłam jeszcze szybko ogarnąć frontowy ogród, no i zaczęło padać :D.
Wczoraj za to po pracy fugowałyśmy patio. Przegonił nas deszcz w połowie pracy.
A dzisiaj Szczęście wzięło się za mycie samochodu (było słonecznie,ale resztę fugowania postanowiłyśmy zostawić na weekend ze względów czasowych), no i w połowie pracy znowu deszcz. Ale tym razem Heroska się zawzięła i umyła to auto do końca (mokra jak kura oczywiście)
No ja nie wiem, co się z tą pogodą podziało. To już jest przegięcie nawet jak na szkockie warunki. Podobno w przyszłym tygodniu ma się poprawić. Jedyny pożytek z takiej zmiennej aury to, że więcej czasu poświęcam na rowerek stacjonarny i przygotowywanie dietetycznych posiłków. Zobaczymy, czy w piątek zauważę jakiś efekt.

Spacery 34/53
Rowerek 26/53
Owocnego dietkowania. Magda

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.