Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Myśle jedno, robie drugie, mówie trzecie, chcę czwartego a przeczuwam piąte

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9457
Komentarzy: 124
Założony: 2 marca 2016
Ostatni wpis: 6 kwietnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
BeataS1984

kobieta, 40 lat, chełmek

162 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 marca 2016 , Komentarze (4)

... jak tylko oczy otworzę idę siku, ściągam piżamę i siup na wage.... wszyscy piszą nie waż się codziennie... ale pewnie 80% z nas waży się codziennie albo kilka razy dziennie.... 

9 marca 2016 , Komentarze (4)

spada wzrasta, spada wzrasta. Wczoraj spadek, dziś wzrost. Ale co jest nie tak? przecież biegam, trzymam dietę nic się nie zmieniło od dwóch miesięcy. Przedtem potrafiłam schudnąć 10 kg w dwa miesiące, a tu od dwóch tygodni waga stoi jak zaklęta. Byle nie zaczęła rosnąć, bo efektu jojo boję się jak ognia....

8 marca 2016 , Komentarze (2)

No tak... jak pisałyście. Minie @ waga spadnie. Dziś 78. Równiutkie. Mimo 6 wafelków zjedzonych w nocy. Też tak macie, że jak opętane w nocy wcinacie ciastka lub czekolade? Jak w hipnozie - nie umiem się od tego odgonić. Paska na razie nie zmieniam, dopuki waga się nie unormuje, i 78 pozostanie ze mną na dłuższy czas. Poza tymi ciastkami plan wykonany w 100% - no może oprócz brzuszków. Nie chciało mi się wczoraj już robić brzuszków.

Kupiłam wczoraj w aptece błonnik Colon C Slim (krypto reklama :)). Podobno dobry, próbował ktoś? Ja mam problemy z chodzeniem do kibelka, szczególnie na diecie. Nawet kapusta kiszona popijana kefirem nie pomaga. Zobaczymy ile zdziała ten błonnik. Na razie wiem tyle, że w smaku jest glutowaty. I nie dobry. Ale z sokiem, można jeszcze jako tako przetrawić. Natomiast uczucie sytości pozostaje na długo. W opiniach czytałam, że ogranicza ochotę na słodycze - co wg mnie jest nieprawdą, bo piłam go wczoraj dwa razy a i tak w nocy miałam napad na wafle :P

7 marca 2016 , Komentarze (4)

... ale nie dziwie się jej. Przez wekend nie kiwnełam palcem - co gorsza rzuciłam się w wir słodyczy.... Po pierwsze @, po drugie paskudne grypsko..... wiem wiem... nie ma wymówek. Wymówki mają tylko słabi ludzie - nie wolno nam się poddawać dziewczyny !!! pupy do góry, nie ma że ciężko nie ma że boli....

Ustaliłam sobie menu na dziś, żeby nie odchodzić od dobrej diety i nie skusić się na nic złego:

- śniadanie 7:15 - dwie kromki chlebka pszenno-żytniego własnej roboty, delma, ogórek, rzodkiewka, kawa czarna

- II śniadanie - 11:30 - kawa czarna, serek wiejski

- obiad - 14:30 warzywa na parze (kalafior, brokół, szparagówka i co tam jeszcze się znajdzie), kapusta kiszona ( do oporu), jajko sadzone, kawa czarna

- kolacja - 18:30 jajecznica z pieczarkami i cebulką. 

- przez cały dzień popijać będę wodę z cytrynką i imbirem, albo sobie czystek zrobie, zobacze jeszcze.

Powinno być ok. Dużo białka mało węgli. I obym się nie skusiła na żadne słodycze.
A o 17:30 godzinka biegu ( nie ma że leje). Może jeszcze jakieś ćwiczenia z Chodakowską porobię, chociaż tylko na brzuch, bo czuje się paskudnie przez to grypsko. 

Miłego dnia....

4 marca 2016 , Komentarze (3)

Wydaje mi się, że wpadłam w coś w rodzaju zastoju... W dwa miesiące schudłam 10 kg a tu od tygodnia waga ani drgnie. Wczoraj zrobiłam killera Chodakowskiej a oprócz tego 7 km biegu w 40 minut. A waga jaka była taka jest. Może to z powodu zbliżającego się okresu? a może to przez te moje grzeszki dietetyczne? kilka ciasteczek ostatnio wpadło... hm....

Przez pierwszy miesiąc miałam dietę naprawdę rygorystyczną. Zero cukru, zero mleka, warzywa, owoce, serki wiejskie, kefiry, i filet z kurczaka. Czasami jakaś kasza... a tak to moje menu ograniczało się tylko do tych produktów. I bieg bieg... dużo biegu. W drugim miesiącu pozwalałam sobie na nieco więcej, nawet frytki się zdarzyły i przeróżne słodycze - ale oczywiście z umiarem. A waga i tak spadła, bo oprócz biegania zaczęłam troszkę wiecej ćwiczyć, robić różne zestawy od Chodakowskiej, brzuszki i pośladki z Mel B itp....Ale jestem ogólnie zadowolona. Tylko boje się efektu jojo jak diabli. Dlatego ważę się jak szalona non stop nawet w nocy. 

Wiem, że w marcu pewnie nie schudnę już 5 kg ale chcialabym chociaż 3. Tak do 76. Byłoby fajnie... ale naprawdę takie odchudzanie to ciężka praca. Kto myśli, że jak ograniczy fast food, słodycze, chipsy to schudnie - grubo się myli.... Non stop trzeba się pilnować, i przede wszystkim duuużo aktywnosci. Naprawde dużo. Ja mam dwoje dzieci, dom, pracę, oprócz tego ogromny ogród, kota i psa i wygospodarowanie 2x45 minut na ćwiczenia to naprawdę wielkie wyzwanie uwierzcie mi. Musiałabym nie spać tylko albo o 5 wstawać i ćwiczyć, albo po nocach biegać. Dlatego nie biegam w soboty i niedziele, i ćwiczę co drugi dzień. 

A u was jak wygląda sytuacja z ćwiczeniami?

3 marca 2016 , Komentarze (3)

Mordercze 45 minut... pot cieknie ciurkiem tu i tam.... mięśnie drżą, oddech tak szybki jak lokomotywa... i ta myśl byle do końca byle do końca .... uf......

Dobrej nocki

3 marca 2016 , Komentarze (3)

Waga 78,6. Uf.. nie wzrosła. Nie spadła. Trzyma się. Bałam się że wzrośnie bo wczoraj nie ćwiczyłam z Ewą tylko przebiegłam 7 km i to w 40 minut. To mój rekord, zreguły zajmowało mi to z godzinkę. Jest ok.

Wczoraj w nocy bylismy w mężem w kinie na 7 rzeczy, których nie wiecie o facetach. Hm dlaczego 7 rzeczy jak facetów było 6? No cóż... ale ogólnie film ok, lubie polskie komedie. Ale nie o tym chcialam. Jak byłam w kinie to oczywiście nie mogłam sobie odpuścić popcornu i coli. Niestety nie mieli coli zero, więc wciągłam cały kubełek pełen kalorii. Ale waga ok nie wzrosła i mam nadzieje, że na tym poziomie (najwyżej) franca zostanie. Spaść oczywiście może, byle jak najszybciej.

Odchudzałam się już z tysiąc razy. I zawsze było tak, że najwyżej miesiac, dwa waga się utrzymała a potem szybciutko jojo i w górę. I masakra.... to co schudłam wróciło z nadwyżką. Teraz się boje tego okropnie. Nie chce znów przytyć, bo jak będzie jojo to pewnie już do setki... 100 kg... to prawie taki mały hipopotam. Nie mogę do tego dopuścić, muszę uważać na to co jem. Szczególnie na słodycze. Mam samozaparcie, motywację tym razem musi się udać.... Trzymajcie kciuki.

Miłego dnia......

2 marca 2016 , Komentarze (2)

Witam. Jestem tu pierwszy dzień. Odchudzanie rozpoczęłam 1 stycznia tego roku z wagą 90 kg. Byłam potężna, zła i obrzydliwa. Sama dla siebie. Dziś na wadze zobaczyłam 78,6kg. Nie ma euforii. To dopiero niecała połowa sukcesu. Jeszcze 16 kg przede mną. Lubie biegać. Biegam pięć dni w tygodniu po 6-7 km. Ale lubie też słodycze. Dzisiaj zjadłam 5 ciasteczek i 20 paluszków ptysiowych. Odbije się to na mniejszym obiedzie i dłuższym bieganiu. 

Od kilku dni ćwiczę też z Chodakowską. Ćwiczy ktoś? czy efekty są widoczne? i czy trzeba ćwiczyć codziennie? bo przy codziennym bieganiu, dwójce dzieci to jednak trudne wyzwanie. I ogromne zakwasy, szczególnie po wczorajszym Turbo Spalaniu. Robiłam pierwszy raz - zrobilam cały ale pot lał się strumieniami....

Moja dieta - zróżnicowana. Raz jem bardzo mało ok 1000 kcal raz dużo ok 1600 kcal. Czy to dobrze - nie wiem. Pewnie raczej źle. Ale ja taka niepoukładana jestem. Nie umiem sobie odmówić czegoś, jeżeli mi się zachce. Np. dzisiejszych paluszków ptysiowych. Wessałam je w kilka sekund.....

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.