... ale nie dziwie się jej. Przez wekend nie kiwnełam palcem - co gorsza rzuciłam się w wir słodyczy.... Po pierwsze @, po drugie paskudne grypsko..... wiem wiem... nie ma wymówek. Wymówki mają tylko słabi ludzie - nie wolno nam się poddawać dziewczyny !!! pupy do góry, nie ma że ciężko nie ma że boli....
Ustaliłam sobie menu na dziś, żeby nie odchodzić od dobrej diety i nie skusić się na nic złego:
- śniadanie 7:15 - dwie kromki chlebka pszenno-żytniego własnej roboty, delma, ogórek, rzodkiewka, kawa czarna
- II śniadanie - 11:30 - kawa czarna, serek wiejski
- obiad - 14:30 warzywa na parze (kalafior, brokół, szparagówka i co tam jeszcze się znajdzie), kapusta kiszona ( do oporu), jajko sadzone, kawa czarna
- kolacja - 18:30 jajecznica z pieczarkami i cebulką.
- przez cały dzień popijać będę wodę z cytrynką i imbirem, albo sobie czystek zrobie, zobacze jeszcze.
Powinno być ok. Dużo białka mało węgli. I obym się nie skusiła na żadne słodycze.
A o 17:30 godzinka biegu ( nie ma że leje). Może jeszcze jakieś ćwiczenia z Chodakowską porobię, chociaż tylko na brzuch, bo czuje się paskudnie przez to grypsko.
Miłego dnia....