A fe, a fe. Ostatnie 2 tygodnie niestety wagowy zastój, waga wahała się między 84 a 84.5, ale w niedzielę znów wróciłam do regularnych ćwiczeń (niestety, mimo że trzymałam dietę to dużo mniej się ruszałam ze względu na intensywny czas w pracy), więc mam nadzieję to przełamać. Jutro chciałabym zobaczyć na wadze chociaż 83.9kg i zakończyć lipiec chociaż na minus 2.7-3 kg. Fingers crossed
Z humorem też różnie - czasem jestem strasznie dumna, z tego co już zrzuciłam, a czasem załamana, że od listopada, gdy podjęłam decyzję o "wzięciu się za siebie", mogłabym już tak naprawdę schudnąć spokojnie w zdrowym tempie do 65-70kg. A na wadze nieszczęsne 84. I znowu, z jednej strony 'czas i tak leci', więc dobrze, że w ogóle walczę o siebie, z drugiej - wyznaczyłam sobie pewną nagrodę za osiągnięcie niższej wagi, którą już od dawien dawna chciałabym osiągnąć.
A jak Wam idzie?