Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wiecznie na diecie, kochająca gotować. Wrażliwa romantyczka, wielka marzycielka. Od zawsze większa, kiedyś musi być koniec.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 22300
Komentarzy: 365
Założony: 26 sierpnia 2015
Ostatni wpis: 1 września 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Manaaa

kobieta, 29 lat, Opole

169 cm, 77.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 marca 2016 , Komentarze (10)

Godzina 11, wstałam

Godzina wcześniej niż zwykle, mały kroczek, ale jednak do przodu. Dziękuję wszystkim za miłe komentarze jak i za wiadomość prywatną. Bardzo jest mi miło, że pomimo mojego chwilowego niekomentowania żadnych pamiętników tyle osób wsparło mnie i dawało rady. 

Nie poddaję się i działam dalej. Dzisiaj daję luz układowi trawiennemu. Od jutra zaś myślę nad rozpoczęciem jeszcze raz diety GS, tylko nie z abonamentem, a z kartek, które mam, z wcześniejszych diet. Mam nadzieję, że do końca czerwca spadnie te przynajmniej 30 kg. Ba jak będę się trzymać diety, to na 100% tyle spadnie.

Jakoś przeżyłam odejście kota koleżanki, więc musiał dojąć wypadek mojego wujka. Wczoraj koło 16-17 wujek wracał z pracy i już skręcał w ulicę prowadzącą do domku i bach. Najlepsze jest to, że wszystko na oczach policji. Często stoją właśnie w tym miejscu gdzie stali, bo ludzie strasznie szybko tam jeżdżą. Szczyl 27 letni jechał tak szybko i tak rąbnął, że parę cm bliżej i już wujka by nie było. Policja musiała jechać za nim. Nowa, mająca kilka miesięcy toyota corolla na lawecie. Co tam auto, całe szczęście wujek nie odniósł żadnych obrażeń i poszedł do domu. Ale za to cały chodził i się telepał z wrażenia. Z miejsca wypadku do domu pieszo miał minutę.

Kurczę w takich sytuacjach widać, jak życie jest kruche. Wystarczy moment i człowieka nie ma. Do słownie jak płomień świecy.

Manaaa

22 marca 2016 , Komentarze (12)

Przepraszam za smutny wpis, ale tylko na taki mnie stać.

Ponury dzień w sercu

Życie jest tak kruche, tak delikatne. Od wczoraj w powietrzu unosi się dziwna smutna aura. Widzę jak gaśnie w oczach, on sam też widzi. Już nic nie można zrobić, życie dobiegło końca, tak być musiało. Najlepsza decyzja jaką można było podjąć. Już się nie męczy, zasnął. Zasną na zawsze.

Dziwne, nie mój, a przeżywam. Chodziłam prawie codziennie, pomagałam, dawałam lek, kroplówki, zastrzyki i... puff... koniec, nie ma. Nie wierzę. Cudowny kot, kot idealny. Jak się pozbierać?

Głupia jestem powiecie, beczę za kotem? Ogarnij się, eee.... mówcie co chcecie. Z wrażliwością nie wygrasz.

Ostatnie zdjęcie 17.03.2016 (podczas kroplówki podskórnej)

Manaaa

19 marca 2016 , Komentarze (10)

Nie ogarniam nic, kompletnie.

Siedzieć i płakać mi się chce. Ani razu nie wstałam o 7, nawet o 8, 9, 10. Ani razu nie poszłam biegać i ani jednego dnia nie miałam diety. Od miesięcy przesypiam cały ranek i organizm się przestawił. W nocy buszuje, w dzień śpi. Nie umiem tego zmienić. A jak wstaję po 12 już nic nie wychodzi. Tylko jeden wielki dół.

Nie mam słów, by coś więcej napisać.


Ech.... chyba nigdy nie będzie mi dane szczupłe ciało.

Ciało idealne, marzenie.

Manaaa

10 marca 2016 , Komentarze (4)

I cóż to się ze mną dzieje?

Dawno dawno dawnnooo pamiętniczku mnie nie było, no cóż... . Schudłam prawie 10 kg w miesiąc i koniec. Wytłumacz jak to jest, że gdy jest idealnie, to musi coś nastąpić złego? Czasami złapałabym wszystko i tak zgniotła, że uhhh, ale jestem wściekła. Zapukały do mnie wirusy.

Gorączka? Witaj! Osłabienie? Hej! Łamanie w kościach? Zapraszam! Ból mięśni? Może coś do picia? 38 stopni? Rozgość się. Na ile, tydzień? Nie ma sprawy. Ataki kaszlu, duszące noce nieprzespane. Lekarz, totalna olewka (poszła skarga). Szpital, tak trafiłam, duszę się. Ostre zapalenie krtani, tchawicy i gardła. Miło. Kroplówka, leki, wkładanie lusterka do gardła, ehh życie. Drugi antybiotyk. Dieta... że co? Popłynęłam. Jak wrócić na dobre tory.



Postanowiłam przez 30 dni codziennie wykonywać pewne rzeczy. Ponoć gdy zaplanujesz coś na 30 dni , bardziej się przyłożysz do tego, niż gdyby zaplanować coś bezterminowo (np. zaczynam dietę, zaczynam biegać itd.). A po tych 30 dniach będzie Ci o wiele łatwiej trwać w tym dalej, bo jak tyle wytrwałaś, żal przerywać. A więc przez 30 dni m.in.:

- dieta i 3 litry wody

- pobudka 7:00

- bieganie 10 minut

Trzy rzeczy, które wykonam przez 30 dni. Ktoś się pisze na takie coś? Warto spróbować, przecież to tylko 30 dni.

Nie poddaję się i działam dalej.  W końcu "jeśli walczysz, jesteś wygranym"!

ZAPAMIĘTAĆ

Manaaa

8 stycznia 2016 , Komentarze (19)

Witam, witam mój kochany pamiętniczku, dawno się nie widzieliśmy...

... w końcu dzienniczkiem nie jesteś ;), wybaczysz.

Czwarty dzień dietowania i pierwszy kryzys złapał. Dam radę, nie bój się. Tak strasznie chce mi się jeść, zjadłabym frytki albo penne ze szpinakiem w sosie śmietanowym, smaka mam jeszcze na krem pomidorowy z mozzarellą, słonecznikiem i oliwą z oliwek. O nie nie, nie dam się tak łatwo. Zapijam hektolitrami wody, trochę pomogło, dam radę. 

We wtorek rano waga wynosiła 93.7 kg, dzisiaj z rana  91.6 kg. Łii, ale się cieszę spadło mi po 3 dniach diety 2.1 kg.

Pierwsza konsultacja on-line przez kamerę poniedziałek 21:20, ale się stresowałam. Uzupełniłam ankietę, zebraliśmy wszystkie istotne informacje, dostałam dietę i trening na dwa tygodnie. Od wtorku śmigam pełną parą, równocześnie z kuzynem. W środę robiliśmy imprezę firmową dla Biedronki, jakaś totalna masakra. Po godzinie większość była pijana. Jak dla mnie coś strasznego. Biedronka stawia wódeczkę, to trza się nachlać, ehh... szkoda słów. Dzielnie spakowaliśmy swoje posiłki i cały dzień i noc jedliśmy tylko to co mieliśmy ze sobą.



Dzisiaj miałam pierwszy egzamin semestralny z matematyki, uczyłam się tylko trochę rano. Po co mi to wszystko wiedzieć, nie przyda mi się to w późniejszym życiu. Nie umiem tego, jakoś napisałam, zobaczymy, jeszcze tylko pisemny z polskiego, angielskiego oraz 11 ustnych z 11 przedmiotów (strach). Jak ja to zaliczę :?.

No nic, jestem tak padnięta, że muszę iść szybko zmyć makijaż, umyć się, zrobić masaż i iść spać.

Manaaa

3 stycznia 2016 , Komentarze (16)

Trzecia, czwarta? Która to już zmiana planów?

No i się wkopałam. Sylwester, wesele, masakra. No może nie całkiem, nawet fajnie się bawili, ale poprzednie wesele przyćmiło ich zabawę. Godzina 2 w nocy 3/4 osób poszło sobie, bawi się kilka osób, schodzą z parkietu. Panna młoda mówi: tańczcie tańczcie, wychodzi 6 osób i tańczą do 5 rano. Padam.

Węgierska Górka, piękne miasteczko. Zasnęliśmy tam ok 7 i wstaliśmy po 12. Wracając do domu przez całą drogę rozmawialiśmy i stanęło na tym, że zaczynam razem z kuzynem dietę Gaca System. Razem raźniej, w ten sam dzień mamy pierwszą konsultację z tą samą konsultantką i zaczynamy razem. Dieta Vitalii jakoś mi nie odpowiada. 

Jednak mam postawiony warunek. Powiedziałam, że za droga jest dieta, szkoda mi pieniędzy, kuzyn na to powiedział, że opłaci pierwszy miesiąc, ale jak nie będę na 100% się trzymać i nie schudnę, to oddaję kasę. Motywacja mocna :P. Jak nie teraz to kiedy? Trzeci raz zaczynam dietę z Gacą, ale wierzę, że to już ostatnie podejście.

A więc większość planów z poprzedniego postu wymazało się. Od jutra moje nowe i już ostateczne wytyczne to:

- Trzymanie się diety i treningów Gaca System na 100%

- Picie minimum 3 litrów wody dziennie

- wyznaczony trening co drugi dzień (zapisuje się na siłownię, chyba)

To na tyle. Dieta jest niestety ciężka, małokaloryczna, więc chyba nici z biegania, z resztą zobaczę jak będę się czuła. Im mniej wyzwań, tym lepiej. Może coś jeszcze dojdzie.

Manaaa

30 grudnia 2015 , Komentarze (15)

Chyba nigdy nie zacznę zaplanowanej diety na 100%. Co zrobić.

Zacznę od rzeczy, które postanowiłam i dopóki nie schudnę chcę codziennie się ich trzymać.

  • Zero białego pieczywa, białego makaronu
  • Zero słodyczy - cukierki, czekolada, batoniki, ciastka, ciasta, drożdżówki itd
  • Zero słonych przekąsek - paluszki, precelki, orzeszki solone, chipsy, krakersy itd
  • Zero słodzonych napojów
  • Zero soków w kartonach, butelkach
  • Zero mięsa, wraz z rybami owocami morza (tak tak ryba to nie warzywo)
  • Zero produktów odzwierzęcych - jajka, mleko i jego przetwory, sery, jogurty itp.

  • Codziennie minimum 2 litry wody
  • Codziennie 5 posiłków
  • Codziennie koktajl owocowy/warzywny/owocowo-warzywny
  • Codziennie 6-8 godzin snu
  • Codziennie i tu wielkie BUM chcę zacząć codziennie biegać, zacznę od 5 minut dziennie

Myślę, że to wszystko. Makaron i pieczywo zamienię na ciemne, razowe. Jeszcze myślę co zrobić z ćwiczeniami. Prawdopodobnie cztery razy w tygodniu będę wykonywać trening vitalii.




Jutro znowu wesele, frytki, kluski, ziemniaki, zawsze to samo, zmęczenie, przemęczenie, stres, 20 godzin bez snu, cała noc ciężkiej pracy. Wszystko to utrudnia dietę i powoduje, że organizm się broni i ciężko zrzucić zbędne kilogramy. Nigdy nie wejdę na dietę. I cóż tu zrobić. Przynajmniej w jedno wesele spalam chyba z 5000 kcal heh, a szczególnie jak mamy salę ze schodami i trzeba latać tysiąc razy po nich. Wpis miałam zrobić w trakcie wesela, ale nie da rady, tyle roboty i ani się skupić, ani myśleć. To chyba ostatni wpis w tym roku.

Jutro jedziemy do Żywca, jakieś ponad 2h jazdy mamy. Wyjeżdżamy ok 9:30, czyli wstać muszę gdzieś o 8, dam radę? Muszę, nie mam wyjścia. Kto by pomyślał, nie dość, że wesele w drugi dzień świąt, to jeszcze w sylwestra mamy. Żyć nie umierać hehe. Mam nadzieję, że chociaż będzie fajnie.

Swoją drogą na jednym weselu, tydzień temu jakiś gostek się przyczepił do mnie. Od początku prosił mnie o taniec, no dobra po 00:00 zatańczyłam z nim, potem z innymi i z panem młodym. Potem jeszcze drugi i trzeci raz z tym co się przykleił do mnie i... nie dość, że był z żoną, to jeszcze pytał się co ma zrobić by spotkać się ze mną. Mówił jakie mam piękne oczy, jak pięknie pachnę itd. Myślałam, że mnie coś trafi, mówię mu niech wraca do żony i to ostatni taniec. Na koniec pakowałam swoje rzeczy, usiadł obok i gada, gada, mówię, że ma odejść, ten dalej siedzi. Wstaję, idę składać sprzęt, jakiś gostek podchodzi i mówi, ej dziewczyno nie przesadzaj co, on z żoną przyszedł, myślałam, że śmiechem wybuchnę.

Z kolei ostatnie wesele z przed dwóch dni w Głuchołazach było jednym z 10 najlepszych wesel w tym roku, jak mój kuzyn określił (a było wesel w tym roku z 90?). Ja ze swojej strony powiem, że było meeegaaa. ok 130 osób, 4/5 osób młodych. Nie obyło się bez koncertu życzeń (czyt. pijani podchodzą i proszą różne piosenki). Takie mocne piosenki chcieli, że po północy mega łupankę im zrobiliśmy. W takim transie byli, że tarzali się po podłodze i wrzeszczeli z zachwytu (Niemcy). Młodzi tak zadowoleni, że przedłużali wesele. Poszła klubowa muza i takie hity jak Kiesza-Hideaway, Scotty-The black pearl (piraci z Karaibów), Safari Duo-Played a Live (Algida),mówię meeegaa impra.

Manaaa

25 grudnia 2015 , Komentarze (7)

Od kilku dni zastanawiam się nad dietą. Codziennie coś nowego przychodzi na myśl.

Niby mam wykupioną dietę vitalii, ale jej nie stosuję. Jakoś nie chce mi się robić zakupów, tyle pieniędzy na to idzie. Dlaczego życie jest takie drogie? Co zrobić, żeby jeść zdrowo, smacznie, ale nie wydawać całego dorobku na jedzenie? A gdzie inne rzeczy? Jak żyć? 

Myślę, myślę i dochodzę do wniosku, że nic nie da się chyba zrobić. Chcę wrócić do pełnej diety roślinnej, bez żadnych produktów odzwierzęcych. W diecie vitalii jest stety niestety sporo produktów odzwierzęcych. 

Po długich, żmudnych przemyśleniach ustalam sobie, że będę puki co miała dietę vitalii, lecz zmodyfikowaną przeze mnie. To znaczy usunę z niej wszystkie produkty mleczne, jajka, mięso łącznie z rybami. Tak tak ryba to nie warzywo jak niektórzy myślą. Dodatkowo będę się kierowała dietą odpowiednią dla mojej grupy krwi. Wychodzi na to, że dieta 3 w 1 hehe, vitalia-roślinna-zgodna z grupą krwi.

Czyli moja piramidka żywienia będzie mniej więcej taka

A teraz coś co zaburzy moją dietę. Jutro mam wesele i po jutrze mam drugie wesele, czyli ręce pełne pracy. Pojem sobie na ile będę mogła, coś czuję, że nie dużo. Niestety na weselach ładują pełno mięsa, chociaż zdarzają się restauracje, gdzie jest mega dużo warzyw, ale baaaardzo rzadko. Dodatkowy dyskomfort doda mi kochana @, jak ja nie lubię w ten czas jej mieć, bo duży wysiłek wówczas mam. 

Dodatkowo wprowadzam kilka zmian w żywieniu, o których napiszę w kolejnym wpisie. Pewnie jutro w trakcie wesela zrobię.

Manaaa

18 grudnia 2015 , Komentarze (4)

Okropne dwa dni za mną, całe szczęście. Jutro za to czeka mnie...

... wesele.

Cieszę się, że będę uczestniczyć w tak ważnym dla pary młodej wydarzeniu, ale będę od strony backstage-u DJ-a. Tak tak, będę robić wesele razem z kuzynem, który jest dj-em. Będę obsługiwać zabawy, rozdawać różne rzeczy, przebierać pana młodego i przez pewien czas obsługiwać konsolę dj-owską. O podobną do tej:

Niezły wycisk mnie czeka. Wyjazd ok 12, jedziemy do dąbrowy górniczej, może ktoś z Was tam będzie na weselu hehe. Trzeba wypakować ciężki sprzęt (kolumny, subbasy, konsolę, rampę itd. wszystko waży kilkaset kilo razem wzięte) i zmontować, potrwa to ponad godzinę, o ile nie dwie. Spalę sporo kalorii, tym bardziej, że do samego rana 3-4 będę na nogach. Potem jeszcze czeka nas pakowanie tego sprzętu, totalna męczarnia, trwa to z 40 minut. 

Niby się cieszę, ale na samą myśl rozkładania sprzętu odechciewa mi się jechać, no nic trza wspomóc kuzyna, pomocnik zachorował. 

Wiecie co jest najgorsze? Wyrosłam z wszystkich moich sukienek, co ja jutro założę? Teoretycznie mogę zwykłe jeansy i bluzkę, ale wiecie, nie chcę się wyróżniać hehe.



Wczoraj udało mi się, wstałam o 7:30, ale tylko dlatego, że dopadłam mnie kolejna kolka wątrobowa i ból mnie obudził. Męczyłam się kilka godzin i zasnęłam ok 10 i wstałam o 12. Nie jest źle, ale mogło być lepiej. Mało zjadłam, bo układ pokarmowy musiał odpocząć. Wieczorem zaczęłam uczyć się do przeklętej historii. Uczyłam się 6 godzin, do 2 w nocy i poszłam spać. Wstałam o 11 i dalej zaczęłam się uczyć. Lekcja historii nastała i wszystko zapomniałam. Oddałam kartkę i przypomniałam sobie co zapomniałam, a to wszystko dlatego, że Pani źle przeprowadza sprawdzian. Trwa on z 10 minut, czyta pytanie i szybko musisz napisać odpowiedź, ja tak nie umiem. 

Jestem tak zła bo dostałam dostateczny (3). Umiałam spokojnie na 4+, ale nie w takim tempie i stresie. No nic, trzeba dalej się uczyć do egzaminu na semestr, który mam z każdego przedmiotu.

Manaaa

16 grudnia 2015 , Komentarze (11)

Jak to jest, że nie udaje się mi się dotrzymać celu, wyzwania. Jak to jest, że...

...nigdy nie umiem wstać o tej 8. Co zrobić mam? Próbuję dalej. Może w końcu się uda. Nie poddam się tak łatwo. 

Dzień jak dzień, szybko się zaczął, szybko się skończył. 11 godzina, wstałam, w prezencie dostałam qoopę psiaka na przedpokoju. Była rano z mamą, ale od 3 dni ma biegunę i jutro do weta chyba pójdziemy. Miły początek dnia. O 11 przesłali mi ułożoną dietę, no powiem, nawet fajnie to wygląda. Zastanawiam się i będę chyba modyfikować, usuną mięso i zastąpię czymś innym. 

Yeey, udało się, wypiłam 1,5 litra wody niegazowanej, chyba nawet więcej.  Jedna rzecz się udała, jeszcze ta przeklęta 8 godzina. Kiedyś uda mi się. Jutro zaczynam dietkę, więc pomyślałam, że dzisiaj zjem coś pysznego i niezdrowego. Wciągnęłam pełno frytek z sosem czosnkowym. Mniam, ale było dobre, a teraz mi niedobrze. Jak miło.

No nic, idę do łóżeczka. Na dobranoc ciałko śliczne.

Manaaa

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.