Tak jak wcześniej pisałam: tęsknię za siłownią,karnet został zawieszony gdy jechaliśmy na urlop. Ostatnie dwa tygodnie (czyli od powrotu) dzieci chorowały więc wymienialiśmy się z Mężem między pracą a domem. Na siłownię nie mam ochoty chodzić bez niego. Lubię mieć Go na bieżni obok siebie, lubię widzieć jak ćwiczy na maszynach gdy ja jadę na rowerku. Lubię gdy jest ze mną po prostu;)
Ale na basen lubię chodzić sama. Nawet gdy ostatnio mi się nie chciało ruszyć z domu bo pogoda była paskudna, to On mówił:"jedź, zrelaksujesz się, odprężysz". I jeździłam. PO 30 długościach zaczyna mi się nudzić więc robię jeszcze 10 "na dokładkę" i idę na bicze wodne na uda albo na rowerek w wodzie.
Zaczęłam się zastanawiać nad sauną bo na naszym basenie jest ogólnodostępna. Muszę o tym poczytać.
A dziś nie miałam jak iść na basen, nie miałam jak poćwiczyć z Mel B (tak ostatnio znów zaczęłam:D) więc rozłożyłam matę w pokoiku chłopców gdy oglądali bajki i zrobiłam ćwiczenia które zapamiętałam na pośladki i na brzuch oraz włączyłam sobie ćwiczenie na boczki Tiffany bo to nie wymaga przestrzeni;)
Z jedzeniem raz lepiej, raz gorzej, dziś zestresowana (mąż zdawał egzamin na prawo jazdy) nie zjadłam śniadania i w pracy jak dowiedziałam się, że zdał to wciągnęłam dwie słodkie bułki z makiem. Pierwszy raz od nie pamiętam nawet kiedy.
Co więcej byłam w bibliotece i wypożyczyłam kilka książek na temat dietetyki, indeksu glikemicznego, psychologii odchudzania. Czuję, że w październiku wyląduję na studiach o kierunku dietetyka. Marzy mi się, A marzenia trzeba spełniać, prawda?:)