że też do leniwców nie należę. szukam czegoś co mnie nakręci, po prostu muszę. tak mnie ciągnie na rower, aż mnie nosi, ale walczę i walczę, po południu do koleżanki sie wybieram rowerkiem właśnie i nie wykluczone ze trzaśniemy trochę kilometrów, a tez nie chce przesadzać, bo dzień zapowiada mi sie bardzo aktywnie. Biegania dziś nie będzie, super ze noga nie boli, ale skłonności mam do przesady więc na tyłku siedzę. Chodzi mi po głowie wprowadzenie dodatkowego ruchu w te dni kiedy nie biegam. Musze coś robić po prostu muszę. Mam ciekawe treningi wiec na co czekać. Nie znoszę w sporcie rutyny,ale są i takie ćwiczenia których nie znoszę jak diabeł św. wody. Potrzebuje zmiany,w odżywianiu też, czuję to cała sobą. Wszystkiego co zdrowe mi się chce. Moje ciało potrzebuję lekkości. jakoś mi te "pospolite " jedzenie coraz mniej smakuje. Tak się ociężale po nim czuję.Pora by się jedzeniowo uporządkować. Nie jest to nagły przypływ energii, we mnie to narasta i narasta. Dowiedziałam sie kilka dni temu że swoja postawą zmotywowałam koleżankę z pracy. Kompletnie nie byłam tego świadoma. Tak się złożyło ,że teraz to mnie Ona motywuje jeszcze bardziej. Bez przerwy słyszę jak Ci się jeszcze chce biegać, pedałować tym rowerem, jak ty znajdujesz na to siły i czas. Moja odpowiedz jest zawsze taka sama. "Dla tego mi sie chce bo to robię. Żeby sie chciało właśnie trzeba coś robić." A im ma się więcej zajęć tym człowiek jest bardziej zorganizowany. Wiecie jakie to wspaniałe uczucie jak widzę dziewczynę która bierze ze mnie przykład, śmiga na siłownię, chudnie, ma z tego frajdę. Coraz więcej się uśmiecha. No to nie mam co teraz przyszła pora na moje chudnięcie. Bo jak to tak "Uczeń przewyższy Mistrza". Tak szczerze to ja sama siebie motywuję, w końcu coś robię i to mnie nakręca do działania. Wiem ze to jest dla mnie dobre. I tego tez będę się trzymała.