Rankiem (kto to stosuje, ten wie) była metoda "jeszcze 5 minut" w końcowym efekcie "na wariata". Byłam dumna z siebie gdy w regulaminowym czasie udało mi się wrzucić córę do samochodu ubraną, umytą, nakarmioną i spakowaną ... o czymś zapomniałam? ach tak, moje śniadanie. Nic to, zjem jak wrócę. Pomyślałam przekręcając kluczyk w stacyjce. Moje autko było innego zdania, bo zrobiło khhhe i cisza...
Ja jestem kochani kobieta pracująca i przewidująca. Kupiłam nowy akumulator trzy tygodnie temu, bo tani był w auchan . Zabrałam się za wymianę. W tym autku jeszcze tego nie robiłam, więc zajęło mi to ze 45 minut. W tym czasie moje maleństwo śpiewało piosenkę, że kocha nasz samochodzik, bo nie musi dziś pisać na pierwszej lekcji sprawdzianu z przyrody.
Udało się odwieźć i córeczkę i synusia, który szczęśliwie miał na później. W drodze powrotnej złapał mnie tata, bo przecież mam na popołudnie do pracy, więc tylko podrzucę go do lekarza... Zajechałam do domu, złapałam materiały do pracy i pamiętałam, żeby wziąć narzędzia i nowy podgrzewacz, bo stary mi w robocie wysiadł zalewając przy okazji pół przychodni.
Już chciałam odpalać ale chyba o czymś zapomniałam... a tak torba Niuni na trening. Dobrze,że pranie zdążyło wyschnąć ,jak na reklamie vizira... teraz chyba wszystko...Torba zawieziona. Już prawie dojeżdżam... Noooo, a moja dieta ?
Trudno najpierw wymiana podgrzewacza. Oczywiście źle dokręciłam jeden wężyk i dziwnym zrządzeniem losu cala fontanna poszła na moje spodnie...
Kolację zjadłam zgodnie z rozpiską.Jestem głodna, ale już umyłam zęby więc podjadania nie będzie.
Jutro nowy dzień i nowe, twarde postanowienie poprawy. Jak zadzwoni budzik wstaję, nie ma głupich...