Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12630
Komentarzy: 394
Założony: 10 stycznia 2015
Ostatni wpis: 20 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dens71

kobieta, 53 lat, Rumia

164 cm, 66.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 grudnia 2016 , Komentarze (13)

                Odstawienie na kilka dni narzuconej diety dobrze mi zrobiło.Może nie w sensie wagowym, ale mentalnym. Zwolniłam trochę. Zrobiłam porządek w głowie i z nowymi silami ruszyłam do działania. Dieta znów ogromnie mi smakuje. Czuję się lepiej psychicznie.Myślę, że zwyczajnie zabrakło mi sił. Dieta to dodatkowy narzucony obowiązek, a tych mam w swoim życiu niemało. Nie skarżę się. Wręcz cieszę. Większość wzięłam z własnej woli. Mimo to czasem okazuje się, że jestem tylko człowiekiem ;)

                Oczywiście odstawienie vitali nie wiązało się z rzuceniem na słodycze czy pochłanianiem jakiś wielkich ilości jedzenia. Zwyczajnie mniej zwracałam uwagę na wagę i łączenie oraz sposób podania produktów. Czasem chwytałam co było pod ręką czasem zjadłam coś , na co narastała mi ochota od miesiąca. Nawet udało mi się zrzucić 0,4 kg. Niewiele, ale zawsze do przodu.Bałam się, ze bardziej ucierpię :D.

              Niby kontynuuję a czuję się jak na starcie. Fajne uczucie !

13 grudnia 2016 , Komentarze (9)

                  Widzę, że okresowo przychodzą kryzysy. Muszę chyba jakiś wykres zrobić czy to faza cyklu czy faza księżyca , a może jakaś inna faza. Miałam tyle energii i wiary... ba, pewności , że odniosę sukces. A tu guzik. Jak patrzę na dietę na vitalii to mam odruch... (wymiotuje)Nie mam wyjścia i w tym tygodniu muszę powprowadzać swoje zmiany. Strasznie się boję, że przestanę robić postępy albo jeszcze gorzej.

              Nie wiem o co chodzi. Do tej pory wszystko mi smakowało a tu bunt.Żebym choć wiedziała w czym rzecz to zgłosiłabym prośbę o zmiany w menu. Ale nie wiem !!!

            Pomyślałam sobie. Stara jestem. Nie muszę się nikomu podobać, ani nawet takiej potrzeby nie mam. Nie jestem typem sportowca, ani innego wyczynowca. Lubię ciszę i święty spokój. To po co?

           I wtedy ktoś pisze "dobrze Ci idzie, nie poddawaj się". Właśnie wtedy! I co wy na to?

         Trzymajcie się dziewczyny ! Nie poddawajcie się, bo jak wy się poddacie to ja też polegnę !

   

10 grudnia 2016 , Komentarze (18)

                        Jestem tu już ponad miesiąc. Nie robiłam sobie zdjęć "ku przestrodze," bo wystarczy mi sama pamięć tego co widziałam w lustrze. Brzuch sięgał dalej niż piersi (a te mam wcale nie malutkie)! Pierwszym pomiarem była sama waga, dopiero potem zaczęłam mierzyć resztę. I tak przez miesiąc (12 listopad - 10 grudzień) spadałam jak w tabelce poniżej. W tym okresie schudłam 4,3 kg. Więcej grzechów nie pamiętam... ;)

szyja34 cm-1 cm( -2,9 % )
biceps31 cm0 cm( 0 % )
piersi101 cm-4 cm( -4 % )
talia76 cm-4 cm( -5,3 % )
brzuch90 cm-10 cm( -11,1 % )
biodra101 cm-4 cm( -4 % )
uda54 cm-4 cm( -7,4 % )
łydka39 cm-2 cm(- 5,1 %)

Ciekawe czemu biceps nie spada ?

8 grudnia 2016 , Komentarze (11)

                 Miałam dziś test trenerski. Wypadłam gorzej niż rok temu, ale też mam 10 kilo więcej. Wiek fit 26 lat (podobno). Potem trening...   i nogi zaczęły mi się trząść ze zmęczenia. Na przekąskę 2 pomarańcze i 2 łyżeczki sezamu. Spojrzałam na ten zestaw prawie z rozpaczą. Czułam jak głód wyje mi w głowie niczym wilki w rui. Niewiele myśląc dorzuciłam przekąskę numer dwa - chlebek z twarożkiem i awokado. To był chyba dobry pomysł, bo spokojnie, bez odstępstw doczekałam kolacji. Dziś krewetki zapiekane w pomidorach z makaronem. Chyba dalej jestem głodna, bo roją mi się kanapeczki na grahamce z sałatą, pomidorem i szczypiorkiem. Jestem zbyt zmęczona żeby je zrobić , więc chyba spokojnie doczekam jutrzejszego śniadania  :).

7 grudnia 2016 , Komentarze (8)

     Obiecywałam sobie, że będę robiła pamiątkowe wpisy z odchudzania codziennie, żeby się dopingować i ... jak zwykle...

    Nadrabiam więc zaległości z ponad tygodnia. Zdopingowana przez wpisy w stylu "chcieć to móc " (bez pokazywania palcem;) )ćwiczę dzielnie choć chwilkę ale codziennie. Jak nie stać mnie czasowo to choć parę pajacyków w codziennym biegu albo kilka przysiadów przed posiłkiem :) Staram się :D

  Dietetycznie miałam wieeeelką wpadę w niedzielę. Ku mojemu zdumieniu nie potrafiłam powiedzieć stop. Zjadłam z 6 pączków i 4 rurki z kremem. Jak dziś o tym myślę robi mi się niedobrze. Żeby było śmieszniej to ja nie przepadam za słodkim. Co to było ?!!!?

  Nie załamałam się ( tzn. w niedzielę tak, oczywiście). W poniedziałek wstałam z twardym postanowieniem i radosną chęcią. Czułam się i czuję do dziś jak po dobrej spowiedzi. Jak na razie treningi i dieta ok. Nawet bez bólu.Może nie zrzucę nic w tym tygodniu, ale choć odrobię tą niedzielę .

    W sobotę , za duży kroczek ,poszłam na "Kobietę pierwotną" w wykonaniu pani Śleszyńskiej i... pozostańmy przy samym fakcie.

     Pomału zaczynam myśleć o powrocie do tai chi. Zarzuciłam to z powodu braku czasu na treningi. Jeśli jest coś o czym marzę i za czym tęsknię to właśnie to : delikatna siła, powolna dynamika, czas wyciągnięty , jakby nie istniał ... w jednym ruchu, półgeście... nie goni mnie nic... jestem tylko ja, moje ciało i jego świadomość... TĘSKNIĘ (szloch)!

   

1 grudnia 2016 , Komentarze (21)

             Staram się ćwiczyć i trzymać przepisanej diety. Raz wychodzi to lepiej raz gorzej,ale widzę, że jest to kosztem wypracowanych w pocie czoła nawyków i przyzwyczajeń. Głównie kosztem godzin przeznaczanych na sprzątanie. Dzieci staram się nie zaniedbywać, ale i tak częściej niż zwykle słyszą "nie ma mnie".

             Niektórzy chwalą się treningami 5 razy w tygodniu, a ja zastanawiam się jakim cudem ??? Dziś rano wstałam, nakarmiłam towarzystwo i powyprowadzałam zwierzynę, przygotowałam sobie pudełeczka, poodwoziłam dzieciaki, wróciłam i zrobiłam trening, potem szybki prysznic i do pracy. Wróciłam o 19.00 z myślą o posprzątaniu (zawsze to robiłam przed pracą) a tu Niuńka mówi, że deska klozetowa się rozwaliła. Myślę dobra, najpierw ostatni posiłek, a deska to chwilka... akurat ! Dziadostwo przerdzewiało, że nie do ruszenia. WD40 brało to z godzinę , przy okazji choć łazienkę ogarnęłam. Potem "co tam w szkole" , pomoc w nauce i zrobiła się 22.00. Wstaję o 5.30 więc po tej godzinie nie poszaleję.

          Niunia na jutro zaprosiła koleżankę na noc . Może jutro po pracy jak się sprężę to ogarnę dom.A gdzie jeszcze coś im upiec dobrego?

            Jak ktoś mieści treningi 5 razy w tygodniu ???? 

26 listopada 2016 , Komentarze (14)

            Nie, nie , nie !!!!!!!! Nienawidzę chodzenia po sklepach. A chodzenie po sklepach w dzikim tłumie jest dla mnie nie do przejścia. Wczoraj wróciłam z pracy, nakarmiłam dzieciaki, zawiozłam Niunię na zajęcia  z wolontariatu, zrobiłam trening, zaliczyłam saunę , odebrałam Niunię i... padłam :D. Czy wam też się zdarza tak absolutnie i bezwarunkowo odjechać aż do rana ? Mi to zdarza się rzadko ale to był ten przypadek.

              Rankiem się zważyłam i okazało się , że zrobiłam następny kroczek . Należy się nagródka. Liczyłam na to ! Idę na "Fantastyczne zwierzęta..." (impreza)!!! Dziś 20.10. Hurra!!!

24 listopada 2016 , Komentarze (2)

           Dziś udało się bez wpadek żywieniowych. Może dzięki temu, że Niuni klasa pochłonęła całe 120 babeczek więc nic nie wróciło do domu :D

            Z wydatków energetycznych pół godziny sauny na podczerwień. Zakup dość kosztowny , jak na budżet wdowy z dwójką dorastających dzieci, ale mam szczerą nadzieję , że to pomoże mojemu nastolatkowi w walce z trądzikiem.

           Dotychczasowe doświadczenia, które miałam,z sauną nie kończyły się najlepiej (wysoką gorączką i długotrwałą chorobą), ale dotyczyło to sauny parowej. Myślę, że z tą na podczerwień będzie inaczej, ale coś więcej powiem za parę miesięcy :). Na razie jestem zmęczona. Czy to sauna czy późna pora - nie wiem. Czas pokaże.

23 listopada 2016 , Komentarze (8)

                Moja córcia upiekła na klasowe andrzejki babeczki waniliowe. Nie muszę pisać co było dalej. Zwłaszcza, że piekła w takich tyci foremeczkach na jeden gryz. Wiem,że to głupota, ale macie pojęcie jak to pachniało ? Dodała najprawdziwszej wanilii, nie jakiegoś aromatu , z brązowym cukrem i najprawdziwszym wiejskim masełkiem. Policzyłam, że kolację mam z głowy więc jej nie zjadłam. Jakoś przeżyję.

                 Ze względu na cerę mojego synka kupiłam saunę na podczerwień z zapowiedzią, że to  pod choinkę dla całej rodziny i święta będą skromne. Jutro podobno będzie montaż. To może i te babeczki jakoś wypocę :D

22 listopada 2016 , Komentarze (6)

            Dziś zjadłam wszystkie posiłki bez obsuwy . Rano (a nie przed północą) zrobiłam trening. Same ćwiczenia w końcu dały mi wycisk, aż się spociłam. Po kąpieli użyłam wszelkie przewidywane kremy i balsamy.W pracy nikt się na mnie nie wyżył i o normalnej porze wróciłam do domu. Dzieci były grzeczne a Niunia nawet pomogła mi sprzątnąć kuchnię. Na koniec miałam rozmowę wspierająco-zbliżającą z moim zbuntowanym nastolatkiem. 

           ... I jakby jeszcze mój durny pies nie nasikał mi na dywan zaraz po powrocie ze spaceru to chyba bym myślała, że to jakaś bajka kolorowa albo inny sen :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.