Mój ukochany syneczek, wyrosły nie wiedzieć kiedy z wieku niemowlęcego, zaczął mieć problemy z cerą. Nie były to takie sobie problemy tylko PROBLEMISKA. Oczywiście kosmetyczka, dermatolog, tysiące wydane na maści , kremy, kosmetyki. Średnio raz w miesiącu konieczność antybiotykoterapii. Terapii witaminą A boję się jak diabeł święconej wody.
... Aż tu moja latorośl trafiła na blog chłopca, który poradził sobie z cerą dietą niskotłuszczowo-bezmleczną. I wiecie co ?... Mój synek nie ma żadnych nowych wykwitów. Uśmiechnięty ciągnie dietę razem ze mną, a mi nawet do głowy nie przychodzi, żeby przemycić coś niezdrowego. Czego kobieta nie zrobi dla siebie to matka zrobi dla dziecka :)
Jutro ważenie. Trzymajcie kciuki!
just.kiss.me
19 listopada 2016, 16:27Ja mam to samo, miesiąc jadłam grzecznie zdrowo, ładna cera. Tydzień popłynęłam i już na twarzy wylazło wszystko co mogło. Super że masz kompana w diecie!
angelisia69
19 listopada 2016, 14:31ja zauwazylam po sobie ze jak jakiegos smiecia typu zupke chinska zjem to zaraz mam wysyp.Wszystko zaczyna sie od srodka ;-)
dens71
19 listopada 2016, 15:07Dzięki ! Przekażę synusiowi , bo mu już ślinka na zupkę chińską ciekła ale wykazał silną wolę :)