Moje drogie! Piszę do Was już jako dwudziestoczterolatka! Urodziny spędziłam pijąc herbatę o smaku jagodowej muffinki, jedząc moją tartę i oglądając film "Podróż na sto stóp". BAJECZNIE :)
Właściwie to miałam dwa torty - jeden w pracy, jeden w domu. Mamy taką tradycję, że każdy urodzinowiec ma niespodziankę - przybiegamy do jego biurka z tortem, śpiewając 100 lat. Ja dostałam red velvet z malinami, moje ulubione :) Dostałam też super prezent! Jestem tak zadowolona, szczególnie jeśli chodzi o pedi. Nigdy nie byłam, zawsze staram się robić sama, ale wiadomo - lepiej u profesjonalisty :)
A od mojego chłopca dostałam zegarek, bo zauważył jak często je psuję :P Ah mój chłopiec, taki spostrzegawczy :) Zegarek jest fajny, casualowy i bardzo dziewczęcy z podświetlanym cyferblatem, taki bajer! :)
Dostałam też kwiaty, ale bardziej na przeprosiny i w poniedziałek, dlatego zdążyły już lekko zwiędnąć :)
To by było na tyle, ćwiczyć mi się ostatnio nie chce, jakaś szarość i smutność mnie powoli ogarnia... Jutro pojadę rowerem do pracy w ramach wyrzutów sumienia za zjedzone kawałki ciast i tortów. Rano na wadze 66.