Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem jaka jestem. Jak schudne, bede inna. Chudne, bo jestem gruba..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18892
Komentarzy: 482
Założony: 28 grudnia 2014
Ostatni wpis: 21 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Fedora1

kobieta, 34 lat, Ryki

167 cm, 95.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 grudnia 2015 , Komentarze (3)

Może zacznijmy od tego, ze dostalam opiernicz, ze ostatnio zaniedbuje Vitalie. Prawda to, przyznaje sie do winy. Ale zbliza sie koniec roku, mam naprawde mnostwo rzeczy do roboty. Wymowka wymowka, ale na vitalie czas wrocic:) 

Nie wazylam sie od dwoch dni...  I znow, nie mialam kiedy albo juz bylam po posilku, a zawsze waze sie przed. Jutro stane na ta smiercionosna maszyne. A tak sie sklada, ze dzis nabroilam. Zacznijmy od tego, ze zaspalam do pracy (co nigdy mi sie nie zdarza... Cholerne drzemki) i wyruszylam do pracy bez sniadania, a nawet bez kawy. Po pracy postanowilam pojechac do Lidla i trzymalam sie dzielnie.  Kupilam tylko owoce i nowe legginsy. Mialam juz wracac do domu, gdy zadzwonila mama, ze jest na miescie i czy nie moglabym jej odebrac, a przy okazji pojsc do playa cos zalatwic, bo byly jakies niejasnosci w umowie. A wiec o pustym brzuszku pojechalam gdzie mnie proszono. Tak sie (nie) szczesliwie zlozylo, ze tego dnia u mnie w miescie jest targ., wiec postanowilysmy z mama zawedrowac tam na chwile... Na chwile czyli do 12.00. Gdy wrocilam do domu, niemalze rzucilam sie na jedzenie. Zjadlam reszte moich warzyw meksykanskich, bulke grahamke z wedlina z kurczaka i kawe.  Za godzine brat jadl pizze i oczywiscie sie podlaczylam, choc byla ohydna, bo mrozona z tesco. A kolo 15.00 zjadlam dwa tosty z mozarella i dzemem brzoskwinkowym niskoslodzonym. ZA DUZO WEGLOWODANOW!!! Tak mi to siadlo na sumieniu, ze nic później nie jadlam. Nic. Wypilam 3 litry wody i przez 40 minut katowalam sie cwiczeniami. Myslicie, ze to pomoze? 

Smiercionosna maszyna lypie na mnie wyświetlaczem spod polki. Boje się na nia wejsc. Boje sie jej. Ona mnie nigdy nie slucha i robi mi na zlosc. Podla, szklana menda... 

Mam nadzieje, ze Wam poszlo lepiej,  Okruszki. 

Do nastepnego:) 

27 listopada 2015 , Komentarze (8)

Moje Drogie, pragnę oznajmić, że dziś moja waga uraczyła mnie pozycją 78,6kg. Gdybym mogła, sama poklepałabym się po pleckach i zamruczała dumne "no, no..". A teraz, dokładnie w tej chwili, stoi przede mną talerzyk z gorzką czekoladą i nic. Co prawda, nie przepadam za gorzką czekoladą w ogóle, ale gdy mam ochotę na coś słodkiego to właśnie po nią sięgam. Otworzyłam ją dziś dla dzieci na zajęcia. Połowę opędzlowała jedna dziewczynka, drugie pół nie skusiło nikogo więcej... Ja, z ręką na sercu, zjadłam tylko dwa kawałki. I jakoś mnie nie kusi.No i cały dzień jadę na czerwonej, grejpfrutowej herbacie. Stwierdzam, że kurtka już nie jest tak opięta jak przedtem, a poza tym zostało mi już tylko 3,6kg do poprzedniego stanu, zanim wszystko obróciłam w pył.. Ważyłam wtedy 75kg. I brakuje tylko 5,6kg do mojej najniższej wagi ever... Gdyby tak udało się do tej siedemdziesiątki, a jeszcze lepiej szóstki z przodu... Determinacji i silnej woli nie brakuje. Dam radę.

Dobra, biorę się za ćwiczenia :)

Powodzenia wszystkim zdeterminowanym :)

24 listopada 2015 , Komentarze (9)

Witam Vitalijki:).

Właśnie skończyłam ćwiczyć i jestem w trakcie uzupełniania wody. Woda w diecie to bardzo istotna rzecz. Dzięki niej można osiągnąć naprawdę konkretne efekty w bardzo krótkim czasie. U mnie na wadze 80kg. Pojechałam na weekend do bratowej i brata i pomimo tego,że trzymałam się diety, to przytyłam prawie kilo. Nie rozumiem tego. Co prawda wody piłam niewiele i nie ćwiczyłam (jakoś nie mogłam się zmusić), ale to nie zmienia faktu, że jadłam mało... może za rzadko, ale jednak. Myślałam, że po okresie zejdzie mi woda i z kilogram w dół pójdzie, a tu dupa... Mój organizm chyba zaczyna się powoli buntować. Ale czemu, gdzie popełniam błąd?

W związku z powyższym protestem, postanowiłam zacząć ćwiczyć codziennie. No, może prawie codziennie (bez przesady, nie zawsze się da). Póki co, działa. Nie robię żadnych wymyślnych ćwiczeń, nie zarzynam się z Mel B, a już tym bardziej z Chodakowską (robiłam podejścia z tą panią - sorry, odpadam). Po prostu ćwiczę to co podpatrzyłam na aerobiku. Wrzucam EskęTV i do roboty. Ok. 30 minut z głowy. Może to i niewiele, ale biorąc pod uwagę fakt, że ja w ogóle za ćwiczeniami nie przepadam, to i tak progres. I nawet przyznam, że sprawia mi to nieco radochy. Po wczorajszych wygibasach mam zakwasy na rękach i brzuchu, więc chyba nie było tak źle...

W każdym razie, trzymajcie ze mnie kciuki :)

Aaaa, i jeszcze na koniec muszę podzielić się z Wami moim małym sukcesem. Otóż, wczoraj po wieczornej kąpieli do mojego pokoju weszła mama i zaproponowała cukierki. I to nie byle jakie, bo moje ulubione (Kokosowe Tiki Taki z Wawela). A ja co? Tak! Odmówiłam i poszłam grzecznie spać. To nic, że po wyjściu mamy ciągle o nich myślałam, a ślina niemalże ściekała po poduszce. Grunt, że się udało :) 

Słodkich snów, Kochane:):*

18 listopada 2015 , Komentarze (5)

Tytul taki, bo utknela mi w glowie fraza z piosenki Adele 'Hello'... Az mi ciarki przeszly jak sluchalam. 

Co do diety, narazie wszystko idziezgodnie z planem. Na śniadanie i drugie sniadanie zjadlam trzy pierozki ruskie i dwa pomidory. No i przed praca, obowiazkowo kawusia. W sumie niecale 400kcal (wiem, licze, uzywam Fitatu:)). Nie wiem dlaczego niektórym liczenie kalorii sprawia tyle trudności. Waga, zarelko,  Fitatu i wszystko w tym temacie. Od 15.00 znow praca, a potem aerobik. Dupcia sie powoli zrzuca. Jestem ze się dumna:). Jutro może pojde na basen, bo obiecalam sobie, ze przynajmniej pięć razy w tygodniu będzie jakis ruch. W poniedzialek byl aerobik, wczoraj orbi i cwiczenia wlasne, dzis aerobik, jutro basen a w piatek orbi. W weekend albo wolne albo znow cos odwale. Ostatnio sie jakas taka aktywna zrobilam. To dobrze. Zeby mi tak tylko zostalo:).  Trzeba przyznac, ze ruch daje mi mnostwo przyjemnosci,  satysfakcji i werwy do dalszego dzialania. Slusznie ktos zauwazyl, ze to najbardziej niedoceniany antydepresant. Najgorzej bedzie w swieta, tyle dobroci na stolach a ja na diecie. Oczywiscie,  troche sobie pofolguje, w koncu to swieta, ale nie przesadzajmy. Nie chce pekac w szwach. 

Moja waga uraczyla mnie dzis wynikiem 80.7kg. Coz, nie ma sie co dziwic, skoro mam @. Woda swoje wazy:). Ale po okresie 2kg mniej. Zawsze tak mam. Grunt, zeby sie nie poddawac. 

Ps. Jesli czyta mnie Garfildus, mam wiadomosc. WYGRAM TO :) 

17 listopada 2015 , Komentarze (5)

Jak w tytule. Trzymam sie ostro. Wczoraj bylam na aerobiku, uruchomilam miesnie o ktorych nawet nie mialam wczesniej pojęcia. Boli mnie doslownie wszystko...  Rece, brzuch, dupa, nogi...  Wszystko. Tak mnie sponiewierali, ze ledwie sie do domu dowleklam. A dzis sobie poprawilam... Dieta i cwiczeniami (tym razem produkcji wlasnej). Odkurzylam orbiego, tak jak zapowiadalam, i juz widze, ze kondycja mi siadla. Ale nic, nadrobimy... W kazdym razie, cieszę się, ze narazie mi się udaje. Ze mam w sobie wystarczajaco duzo silnej woli. Fakt, ze nie jestem juz tak zarloczna, bo dostalam dzis @,wiec z dieta pojdzie latwiej. Tylko z jutrzejszym aerobikiem gorzej... Nie dosc, ze mnie wytytła, to jeszcze sie wykrwawie... Życie.. :) 

16 listopada 2015 , Komentarze (7)

Właśnie pałaszuję śniadanko. Wiem, że późno, ale  nic nie poradzę, że taka praca...no i brak apetytu rano (tylko kawusia).

Dlaczego taki tytuł? Otóż, znów przybył mi kilogram. Aktualnie ważę równiutkie 81kg (to i tak niewiele biorąc pod uwagę ile ostatnio pochłonęłam). Naprawdę doceniam mój organizm, bo broni się przed tymi kilogramami niesamowicie, a ja mu to wszystko utrudniam. Przepraszam. Jestem słodyczożercą. Słodyczoholikiem. Uzależniona od słodkiego (przede wszystkim przed okresem). Nawet Wam nie powiem ile chałwy wtrynżoliłam przez ostatnie dwa dni, bo wstyd. W każdym razie, daję sobie ostatnią szansę na własną dietę i ćwiczenia. Ostatnią szansę, żeby o siebie zadbać. Moje ciało od razu czuje, że kilogramy poszły w górę... jest mi ciężko, łatwiej się męczę.... Robię ABS, ostatnio byłam na basenie, dziś idę na aerobik (nawet kupiłam sobie nowe adidasy celem zmotywowania swojego grubego dupska). Jeżeli tym razem mi się nie uda, idę do dietetyka. Nie wiem jeszcze ile taka zabawa kosztuje, podejrzewam, że parę stówek na pewno... Więc jeżeli tym razem się nie uda, to maszeruję wprost pod jego/jjej drzwi i skamlę o dietę. Wiem również, że nieodłącznie wiąże się to z różnego rodzaju badaniami, np. pobieraniem krwi, a ja tak masakrycznie boję się tego zabiegu... Zawsze gdy czeka mnie powyższe badanie, zmieniam kolory jak tęcza na Placu Zbawiciela, a pielęgniarki w panice otwierają okna i koczują z wodą. Bardzo chciałabym tego uniknąć, bo poza ociężałością czuję się dobrze, a zresztą w tamtym roku miałam wykonywane takie badania jako element pewnej krwawej przygody w pracy i  wszystko wyszło ok: anemii brak, glukoza w porządku... Generalnie wszystko w porządku. Ja po prostu gruba jestem. I każdy lekarz zaleca chudnięcie. Nie ważę 200kg, to fakt, ale mój stan i tak nie jest zbyt zdrowy dla mojego kręgosłupa. Choć muszę nadmienić, że i tak jestem na minusie, gdyż początkowo ważyłam 90 kg. Potem zrzuciłam do 73 kg, no a teraz ważę magiczne 81 kg. Boże, ile kilogramów zaprzepaściłam... Aż chce się baranka o ścianę zrobić... Tyle diet i ćwiczeń i to wszystko zaprzepaszczone na rzecz słodyczy. Koniec. 

Zjadłam kiwi i musli na mleku, wypiłam kawę.. Idę odkurzać Orbiego, bo mi biedak szarym czasem zaszedł... Kochany mój, Mamusia wraca...

PS. Życzę Wam wszystkim z całego serca, żebyście nie popełniły takiego błędu jak ja. Żebyście nie wracały do starych nawyków żywieniowych. Bo, jak to napisała jedna z tutejszych dziewczyn, zwyczajnie nie warto. Później już tylko baranek o ścianę i płacz.

Miłego dnia:)

5 listopada 2015 , Komentarze (3)

Szanowni Państwo, Szanowne Panie, Szanowni Panowie... ewentualnie Szanowne Dzieci...

Uroczyście oświadczam, że od niedzieli, kiedy to moje dupsko ważyło 82,2 kg, zrzuciłam 2,2 kg, czyli po przeliczeniu... równiutkie 80,0 kg. Ta daaaam :). 

Chciałam podziękować za to mamie (która dzielnie powstrzymała się od kupowania bułek - no zabijcie mnie, uwielbiam ciepłe bułeczki,oczywiście pszenne, z wędliną, dżemikiem albo kremem czekoladowym... I właśnie poleciała ślina. Nie mogę tak pisać), tacie, który jak tylko dowiedział się, że znów planuję dietowanie kupił całą wielką paczkę (chyba z 2 kg) ciastek (a jakże!) oraz bratu, który ciągle powtarzał, że i tak mi się nie uda... Nie ma to jak mieć odpowiednią motywację w rodzinnym gniazdku. Ale oczywiście Fedora się uparła i proszę, efekty w cztery dni. Przyznam bez bicia, że w większości efekt ten osiągnęłam przez znaczne obniżenie kalorii (do 800), ale ja nie potrafię od razu przejść na dietę 1.200, która podobno jest najzdrowsza i nie powoduje efektu jojo. Zanim to uczynię, a uczynię to od przyszłego tygodnia, muszę obkurczyć żołądek, bo inaczej... cóż... powiedzmy, że w moim wypadku sprawdza się powiedzenie "jestem na dwóch dietach, bo na jednej się nie najadam". Dlatego było to jedyna możliwość żeby przejść do 1.200 kcal. A przy takiej ilości kalorii, to dla mnie nie jest dieta. To życie. Zresztą, dla mnie najbardziej zgubne są słodycze... Snickersy, Marsy, 3 Bit'y, ciastka rurki, rogaliki... Om nom nom nom... Jestem słodyczożercą i bardzo się tego wstydzę. A tak serio,  jedzenia batonika po kryjomu, żeby nikt nie nakrył mnie na pałaszowaniu kolejnych, zbędnych kalorii jest chore... Czy Wy też tak mieliście (przed dietą oczywiście)? Gdzieś czytałam, że stajesz się słodyczoholikiem w momencie, gdy jesz je po kryjomu. Cóż... Nazywam się Fedora i jestem słodyczoholikiem...

Buźka, moje SŁODKIE :)

2 listopada 2015 , Skomentuj

Ratunku!!! 82kg!!! Spieprzylam na calej linii,  nad linia, pod linia,  obok linii i generalnie moja linia powoli zaczyna stawać się okręgiem.  Niedługo będzie ze mnie Wańka-Wstańka, czy cos takiego. Grawitacja zaczyna działać na moja niekorzyść. Ubrania sa bezlitosnie zweżane przez male, wredne skrzaty mieszkajace w mojej szafce. Jak je znajde-pozabijam. Brat wspominal, że podobno nazywają się kalorie. No, ale weź nie przygarnij jak to takie male,  slodkie, grubiuskie, puchate... 

Od dzis gubie dupsko. Na powaznie, zawziecie. Dupsko grube z mojej winy (no i Kalorii:)),  więc i z mojej winy schudnie. Dziś dietka utrzymana (choc dzień się jeszcze nie skończył), zaraz ide na spacer.  Miałam iść na aerobik, ale kolka mnie złapała w brzuchu i nie mogę się ruszać zbytnio. Na spacer jednak siły starczy. Zawsze to jakaś aktywnosc. 

Trzymajcie kciuki, a najlepiej prosze mi kopa w to moje grube dupsko zasadzic, żebym się w końcu ogarnęła. Teraz i zawsze... 

Amen. 

6 września 2015 , Komentarze (1)

Moje drogie Vitalijki. Znowu spieprzylam. Wczoraj waga wskazywala 79,2kg. Coz,moja wina. Ale dalo mi to potrzebnego kopa. Weszlam na wage i poczulam jakby mi ktos w ryj dal. Gdy juz sie otrzasnelam, wywlekalam sie z lozka, wyjelam wode niegazowana i zaczelam zapierdzielac jak maly motorek zeby tylko nie myslec o jedzeniu. No niestety, poczatek jest zawsze ciezki. Ciezej jest tylko to wszystko utrzymac na samym koncu. Gdzies ostatnio przeczytalam,ze dieta, to motywacja podparta dyscyplina. Coz, motywacje mam, ale z dyscyplina gorzej. Na szczescie jakos sie ogarnelam mentalnie... 24 pazdziernika mam wesele kolezanki, ciekawe ile uda mi sie schudnac do tamtej pory. Co najmniej 5 kg. Ale to i tak za malo. Dobrze by bylo wrocic do 72 kg, czyli potrzebuje zrzucic kilogramow 7. Ja nie dam rady? To patrz...:)

Pozdrawiam Was, Mordeczki i trzymam kciuki za Wasza motywacje i dyscypline:)

22 czerwca 2015 , Komentarze (4)

Walczymy z waga dalej. Aktualnie wskazuje 78kg. Najlepiej czulam sie gdybwazylam 73 kg. W sumie nigdy nie wazylam mniej,wiec nie wiem jakby to bylo. Musze wrocic do tej wagi. Koniecznie... Ale... Ostatnio jest ciezko. Nie potrafie wrocic do diety. Ciagle jakies smakolyki,slodycze... Nie wiem co jest. Wczesniej bez problemu potrafilam oprzec sie pokusom. Czekolada? Obchodzilam szerokim lukiem. Ciastka, lezaly na talerzu w stanie nienaruszonym. A teraz jest ciezko. Nie wiem,czy to PMS,czy po prostu silna wola stracila na mocy. Brzuch sflaczaly... Zaczynam cwiczyc z Chodakowska,zobaczymy co z tego wyjdzie. Zaczynan tez jezdzic rowerem,na basen i spacery. Chcialabym tez zaczac biegac,ale samej jakos mi tak glupio. Mieszkam w malym miasteczku,gdzie kazdy wszystko komentuje. Troche to denerwujace,ze kazde wyjscie z domu jest ciekawym tematem do rozmow. Ale w d... ich mam. Moze dzis pierwszy raz wyjde pobiegac... Poki co,pada na dworze. Mam nadzieje,ze sie rozchmurzy,bo chcialabym wreszcie cos z tym zrobic. Pobiegac,poruszac sie. Fajnie byloby miec kogos,kto poruszalby sie ze mna. Niestety wyglada to tak,ze jest cale mnostwo grubych dziewczyn,ktore potrafia tylko narzekac,ze sa grube,albo zrzucac wine na "grube kosci". Smiac mi sie z nich chce. Narzekac kazdy potrafi,a robic nie ma komu. A odchudzac sie z kims,kto da Ci wsparcie w chwilach kiedy dieta wisi na wlosku,jest duzo latwiej. No coz,trzeba bedzie samej. Dam rade:). 

Ps. Jak tylko dostane wyplate,wracam do diety na Vitalii. Naprawde duzo mi dala. Nie jest to reklama. Po prostu mialam wszystko rozpisane,wiedzialam ile czego i jak. Po pewnym czasie,juz sama wiedzialam co jak robic. Szkoda,ze ostatnio gdzies to zgubilam. Nic to... Zaczynamy od nowa:)

Powodzenia dziewczynki, zycze szczescia i wytrwalosci Wam wszystkim. Zrobmy to dla siebie,nie dla innych:-).

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.