Moje drogie Vitalijki. Znowu spieprzylam. Wczoraj waga wskazywala 79,2kg. Coz,moja wina. Ale dalo mi to potrzebnego kopa. Weszlam na wage i poczulam jakby mi ktos w ryj dal. Gdy juz sie otrzasnelam, wywlekalam sie z lozka, wyjelam wode niegazowana i zaczelam zapierdzielac jak maly motorek zeby tylko nie myslec o jedzeniu. No niestety, poczatek jest zawsze ciezki. Ciezej jest tylko to wszystko utrzymac na samym koncu. Gdzies ostatnio przeczytalam,ze dieta, to motywacja podparta dyscyplina. Coz, motywacje mam, ale z dyscyplina gorzej. Na szczescie jakos sie ogarnelam mentalnie... 24 pazdziernika mam wesele kolezanki, ciekawe ile uda mi sie schudnac do tamtej pory. Co najmniej 5 kg. Ale to i tak za malo. Dobrze by bylo wrocic do 72 kg, czyli potrzebuje zrzucic kilogramow 7. Ja nie dam rady? To patrz...:)
Pozdrawiam Was, Mordeczki i trzymam kciuki za Wasza motywacje i dyscypline:)
saga86
6 września 2015, 18:59Wracaj i trzymaj dyscyplinę :) damy radę, bo motywację mamy :D najważniejsze, że jesteś i działasz dalej :D 3mam kciuki :)