Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Dobranoc

kobieta, 33 lat,

172 cm, 91.60 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Zrobię wszystko, by latem wyglądać i czuć się lepiej!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 kwietnia 2015 , Komentarze (4)

Piszę ten post popijając czerwoną herbatę. Dzisiaj w końcu miałam czas iść na badania, które zleciła mi pani dietetyk. Morfologia, cholesterol i cukier. Wyniki odbieram w poniedziałek i.. trochę się boję. Boję się, że wyjdą kosmicznie źle, że moja otyłość ma opłakane skutki. Może nie tyle co boję się złych wyników-bo wiem, że z czasem stosowania diety się poprawią- ale tego, że mam jakąś cukrzycę czy ch*j wie co.(loser)

H. wyjechał na cały weekend a ja szaleję- nie mam co ze sobą zrobić i strasznie tęsknię. Wysprzątałam całe mieszkanie, bo w tygodniu zrobiliśmy tu niezły armagedon. Przyczyniła się też do tego dieta, bo podczas przygotowywania posiłków cała kuchenka jest zajęta, a wraz z nią brudne garnki i patelnie.:D Mieszkanie błyszczy, ale sprzątałam cały dzień..

Dzwoniłam wczoraj do dietetyczki, żeby zapytać, czy na te badania mam iść nie jedząc śniadania. Śmiejcie się, ale ja nigdy takich badań nie robiłam.  No i zapytałam, co zrobić w tym momencie, czy zrezygnować ze śniadania i po powrocie do domu przejść do kolejnego posiłku. Zabawne, jeszcze  niedawno dojadałam między posiłkami myśląc, że dieta dobrze mi idzie, a teraz chcę być taka dokładna. :D

To moje 3 z 4 dzisiejszych posiłków. 4, bo jak wspomniałam, śniadania zjeść dzisiaj nie mogłam.

2 śniadanie: grahamka z białym serem, roszponką i ogórkiem kiszonym.

Obiad: zupa-krem z warzyw z brązowym ryżem i natką pietruszki.

Kolacja: twarożek (biały ser i jogurt naturalny) ze szczypiorkiem i sok pomidorowy. Soku nie dopiłam, bo tak jak podejrzewałam szczerze go nienawidzę.(martwy)

Poza tym ustalam sobie pośrednie cele. Wagi, które posiadałam w jakimś tam momencie życia i dochodząc do nich będę się mogła do tych momentów odnieść.

Cel 1:  115 kg

Cel 2: 103 kg

Cel 3: 96 kg

Cel 4: 89 kg

Cel 5: 83 kg

Cel 6: 79 kg

Cel 7: 74 kg

I teraz cele, których jeszcze nigdy nie osiągnęłam.

Cel 8: 69,9 kg

Cel 9: 65 kg.

17 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Trochę zeszło mi się, żeby tutaj zajrzeć.. Szczerze mówiąc, to był moment, że zapomniałam, że mam tu konto. Wydawało mi się, że poradzę sobie z dietą, jednak tak nie było. Sytuacja diametralnie uległa zmianie, ale to zaraz.

W ciągu tego czasu próbowałam się odchudzać, ćwiczyłam, chodziłam na spacery, jednak jak zwykle zażerałam się w weekendy. Myślałam, że kiedy pójdę do pracy i zacznę mniej jeść, wszystko zacznie się układać, ale tak nie było. Słodkie bułki kupowane na szybko raczej mi nie służyły.

Pewnego dnia siedząc w pracy, podeszła do mnie pani, która dała mi zaproszenie do jej kliniki odchudzania na darmową analizę składu ciała. Poczułam się głupio... Z jednej strony wiiedziałam, że jestem gruba i myślałam wcześniej o skorzystaniu z pomocy dietetyka, bo sama sobie zwyczajnie nie radzę, z drugiej jednak strony było mi wstyd?przykro? że jestem tak gruba, że dietetyczka podchodzi do mnie i oferuje pomoc...

Jednak stało się, zadzwoniłam, nawet umówiłam się na wizytę, po czym spytałam o koszt. 400 zł miesięcznie..(strach) Pani mówiła coś o dwóch posiłkach dziennie (domyśliłam się, że polega to na spożywaniu koktajli w proszku, które zalewa się mlekiem, czy coś). Stwierdziłam, że to nie ma większego sensu, jednak ta babeczka dała mi taki impuls, żeby zwrócić się do innej dietetyczki. Dała mi taką motywację, wiarę w to, że z dietetykiem będzie mi o wiele łatwiej. Tego samego dnia zadzwoniłam do dietetyka, o którym słyszałam od mamy. Córka jej koleżanki poszła do niej i zachwalała. Wiecie... Zawsze wydawało mi się, że .. ja i dietetyk? Dietetyk jest dla słabych.. Przecież ja mam wiedzę, wiem co jeść, jak jeść.. Ale spotkanie z tą panią zmieniło wszystko. Wlało we mnie tyle motywacji, wiary, a nawet pewności, że mi się uda. Dieta ułożona jest pode mnie, pod moje upodobania. Kobitka zrobiła mi analizę ciała, przeprowadziła długą rozmowę i powiedziała, że za rok o tej porze osiągnę moją wymarzoną wagę. Nie chcę się rozpisywać, bo to może śmieszne, że stosuję dietę trzeci dzień (dostałam ją we wtorek, więc zrobiłam zakupy, by już na drugi dzień ją zacząć) a już myślę o tym, co będzie za rok, ale wierzę w to, jestem tego pewna. To była zajebiście mądra decyzja. W końcu do tego dorosłam. Najważniejszy jest dla mnie fakt, że jest ktoś, kto kontroluje mnie. Nie ma odpuszczenia sobie, bo za miesiąc mam do niej iść i pokazać rezultaty.

A tutaj moja dzisiejsza przepyszna kolacja: mizeria z jogurtu naturalnego, rzodkiewki i ogórka, grzanki z mozarellą, pomidorem i ziołami prowansalskimi i czerwona herbata.

19 marca 2015 , Komentarze (2)

Jej, jesteście kochane.. Weszłam tutaj i nie wierzyłam, że dostałam tyle słów wsparcia, tyle motywujących gestów. Żadnego dołowania, żadnego oceniania. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Nawet mojemu H. mówiłam, jak to mnie miło przyjęłyście.

Dzisiaj mija trzeci dzień moich poczynań. Nie lubię liczyć dni, ale na początku siłą rzeczy liczy się je mimowolnie. Przez ten czas codziennie jeżdżę na rowerze ok. 50 minut. Pogoda cudowna, tylko korzystać. Jak poszłam we wtorek to przyznam szczerze, że było mi ciężko.. Jednak "zastałam" się przez zimę. :) Poza tym oprócz tego chodziłam na godzinowe spacery. Jestem z siebie zadowolona.

Co więcej.. Dostałam wczoraj pracę o którą starałam się już prawie 3 miesiące! Umowa na pół roku, bo to staż, ale cieszę się i z tego. Pasuje mi miejsce i wszystko wszystko, a od czegoś trzeba zacząć. Smutna prawda jest taka, że odkładałam moment szukania pracy od  czerwca... Siedziałam w domu.. Gdzieś tam wstydziłam się i czułam, że się do niczego nie nadaję i nigdzie mnie nie zechcą bo jestem gruba, a przez siedzenie w domu tyłam i tak powstało błędne koło. A okazało się, że wczoraj zrobiłam bardzo dobre wrażenie na rozmowie kwalifikacyjnej! Głupia byłam, w ogóle taki średni był rok 2014, nie wiem, jak u Was. Z kim nie rozmawiam, to ubiegły rok był taki.. do niczego. No ale w końcu wzięłam życie w swoje ręce i się ogarnęłam. Do tej pory wszystko było mi obojętne, bo w sumie widziałam się tylko z H., koleżankami, rodziną i jak do sklepu poszłam. Zasiedziałam się, po prostu się zasiedziałam w domu przez kompleksy. I to takie głupie kompleksy. :D Cieszę się, bo jeszcze kilka miesięcy temu byłam przybita, a dzisiaj staję na nogi.. Pod wieloma względami. Tak jakby wzięłam się w garść!

Ale, ale! Nowy Rok, wzięcie się w garść i proszę bardzo - uśmiech na twarzy od ucha do ucha. Przestałam się tak przejmować, że ktoś krzywo spojrzy.. Koniec przejmowania się ludźmi. Poza tym najczęściej zakładam, że ludzie myślą o mnie tak jak sama myślę.. A w rzeczywistości mało który "ktoś" pewnie zawraca sobie głowę myśleniem, że jestem gruba.:) I temu właśnie spaceruję, jeżdżę na rowerze i cieszę się życiem!

A za miesiąc się wesele trafiło.. Zaprosiła nas była dziewczyna mojego H (miłość z gimnazjum, nic poważnego :D Poza tym to sąsiadka rodziców mojego H. więc i oni będą ). W sumie to dziwne zapraszać tak na ostatnią chwilę, no ale.. Tak średnio chce mi się iść.. Szukanie sukienki itd. Ale zamierzam się odwalić i dobrze bawić. I tak nie schudnę 50 kg do tego czasu (no chyba, że siekierą odrąbię sobie nogi), a fajna kiecka i makijaż zawsze zrekompensują minusy sylwetki. :D 

Oby jutro była ładna pogoda, bo te wycieczki rowerowe dodają mi masę pozytywnej energii.

17 marca 2015 , Komentarze (55)

Pora (najwyższa) wziąć się za siebie na poważnie. Przybyło mnie. I to do takich rozmiarów, że nie poznaję samej siebie. Jak do tego doszło? Głupie diety, a raczej zrywy, a potem zajadanie ich na zasadzie "zacznę od jutra". I o to się uzbierało.. 122 kg.  Więcej już nigdy nie będzie. Nie ma opcji.

Tyłam stopniowo. Do tak ogromnych rozmiarów urosłam na studiach. Wcześniej byłam grubsza, troszkę mniejsza. Moja waga utrzymywała się od 74 do 89 kilogramów. Byłam zadowolona z siebie, szczególnie z wagą 79 i niżej. No i właśnie idąc na studia zaczęłam tyć... Przekraczałam kolejne granice... 90 kg.. 96.. setka... a później nie wiem nawet kiedy dobiłam do wagi, o której kiedyś myślałam "jak można się do takiego stanu zapuścić".

Moją motywacją jest przede wszystkim własny ślub. Miał być w przyszłym roku, ale ze względów organizacyjnych będzie w 2017, czyli gdzieś za 2,5 roku. Chcę być piękną panną młodą, najpiękniejszą. I uda mi się!(alkohol)<3

Po drodze też masa innych motywacji.. Chociażby wakacje, chociażby wyjazd nad morze, chociażby wesele kuzyna we wrześniu i spotkanie całej rodziny.. Potem kolejne wesele.. Ach, bierem się za siebie! Powoli, ale do przodu.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.