Chwilę mnie tutaj nie było i przyznam, że nie jestem z tego dumna. Jak się pewnie domyślanie diety i ćwiczeń też nie było. Jedynym plusem tego wszystkiego jest to, że nie przytyłam - chyba. Waga nadal pokazuje to samo, ale czasami mam wątpliwości czy jej wierzyć. Obicie w lustrze nadal wygląda lepiej w niż w lutym, ale brak zmiany przez ostatnie dwa miesiące jednak demotywuje.
Ostatnio zastanawiałam się dlaczego tak bardzo zmarnowałam te ostatnie tygodnie. Wiem, że szukanie wymówek nie ma sensu, bo ostatecznie nie poprawi mi to humoru. Jednak znalazłam coś co.. hmm.. martwi mnie. Nie czuję się tutaj swobodnie jedząc czy ćwicząc. Ludzie, z którymi mieszkam są też jednocześnie ludźmi, dla których pracuję. Pomimo tego, że są na prawdę mili i sympatyczni nie potrafię się zrelaksować. Odbija się to na tym, że jem wszystko co znajdę, a jak mam ćwiczyć to nie chcę, żeby mnie ktokolwiek widział.
Usiadłam i zastanowiłam się nad tym czy cokolwiek się zmieni w najbliżej przyszłości i doszłam do wniosku, że raczej nie. Lubię swoją pracę, ale nie na tyle by zostać tutaj z obawą, że nigdy się nie zrelaksuję. Tym oto sposobem postanowiłam, że wracam do domu, do Polski w połowie lipca. Gdzieś z tyłu głowy świta mi pomysł pójścia na studia, więc miejmy nadzieję, ze to zaowocuje. Moi pracodawcy jeszcze o tym nie wiedzą, za tydzień dopiero mam zamiar z nimi porozmawiać. Żyję nadzieją, że mnie nie wyrzucą od razu ;)
Przez moje dwa ostatnie miesiące tutaj (oby szybko zleciały!) chcę na prawdę skupić się na zdrowszym jedzeniu i ćwiczeniach. Na razie celuję w 3/4 dni ćwiczeń - przynajmniej raz w tygodniu bieganie lub rower, raz ćwiczenia na ramiona, raz na brzuch i całe ciało i jeden dodatkowy jeśli będzie mi się chciało!
Mam jeszcze dwa miesiące, żeby zmienić swoje ciało, żeby moja rodzina i znajomi coś zauważyli jak wrócę - oby mnie to zmotywowało!