Jutro ważenie. W końcu się zważę, zmierzę i będę wiedziała. Wydaje mi się, że tragedii nie ma, ale nie chodzi o to, by było minimalnie źle, tylko maksymalnie dobrze. :) Ale się staram.
Na twarzy zrobiły mi się takie cosie dziwne, tzn. najpierw był jeden a teraz patrzę a tu już kilka. Mama mówi, ze to z powodu wysokiego cholesterolu. No Jezu! Jeszcze mi wysokiego cholesterolu brakuje. ;/ Chyba faktycznie do jedzenia zostanie tylko trawa na łące :)
I jest mi zimno. Nie w dzień, w dzień jest spokój, ale przychodzi czas iść spać a mnie telepie. Jest koniec maja a ja śpię w skarpetkach (grube, frotowe skarpety zimowe), dwóch bluzkach (w tym jedna na długi rękaw), pod kołdrą i kocem. I przez jakiś czas nie mogę się rozgrzać a w nocy budzę się (albo i nie) i zrzucam te skarpety bo się gotuję. Dzisiaj to już w ogóle było przegięcie, bo mało brakowało i wstałabym po jeszcze jeden koc, ale mi się nie chciało. Czy to już chłód od grobu czuję czy co? :) Bo ja zawsze byłam z tych zimnolubnych, wolałam zmarznąć niż się gotować. Niech tylko poczułam, ze w krytych butach już mi za ciepło, to od razu sandały zakładałam a teraz to ciepło mi nie przeszkadza. Jak to mówią: młodego grzeją lata a starego szmata. :)