Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bo kiedyś trzeba się wziąć za siebie, a jeśli nie teraz to kiedy?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3489
Komentarzy: 123
Założony: 21 lipca 2014
Ostatni wpis: 8 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Rolla20

kobieta, 23 lat, Warszawa

164 cm, 85.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 lipca 2014 , Komentarze (8)

Odebrałam wyniki, w sumie wszystko okay...

Ale i tak nie ominie mnie wizyta u hematologa.

Przejdę do rzeczy, bo trochę zmęczona... Pisać się nie chce, bo gorąco.

Śniadanie:

Jajecznica, chleb

Śniadanie II:

2 brzoskwinie i śliwka

Obiad:

Kotlet z kurczaka i mizeria

Podwieczorek:

Kukurydza, maca

Arbuz

Ruch:

Marsz

wieczorne ćwiczenia

Stałam dzisiaj z babcią w banku przez 1,5 godziny... Przed nami były może 3 osoby (wcześniej kilka osób wyszło). Ale po prostu obsługiwali tylko firmy, przez co czas oczekiwania był bardzo długi... Moja babcia nie należy do cierpliwych i zrobiła tam mały raban. 

Uśmiechajcie się, nawet w najgorsze upały! Polecam pójść na basen, albo chociaż zimny prysznic ;) 

Powodzenia i trzymajcie się dalej, oby już nie aż tak gorąco xD Chyba, że ktoś wyjeżdża, wtedy niech żar leje się z nieba...

A ja wyjeżdżam za 2 dni do niej. Odczuwam coraz większą tęsknotę i coraz większą radość. Chociaż mam nadzieje, że u niej nie będzie już tak gorąco, no może niech będzie z raz czy dwa jak będziemy jechać nad wodę... Ale tak to czuje, że zginiemy w jej pokoju, który najbardziej się nagrzewa z całego domu. Masakra... Ale będzie cudownie <3 

Dziękuje za wszystko.

28 lipca 2014 , Komentarze (13)

Mało się nie popłakałam z radości dzisiaj rano jak stanęłam na wadze... Jestem dwa kg bliżej celu! Tak, efekty nie są jeszcze widoczne, ale waga mówi sama za siebie! Ważę 84 kg, chociaż jeszcze tydzień temu (przed rozpoczęciem diety) było 86 kg. Wiem, że na razie to pewnie woda, która schodzi ze mnie w dzień litrami (nerki pracują na najwyższych obrotach). Ale i tak się cieszę i mam nadzieje, że dalej też będzie mi tak świetnie szło <3

Jeszcze nawet nie jadłam śniadania, tylko od razu zadzwoniłam do niej. Obudziłam ją xD Ale musiałam jej powiedzieć, strasznie się ciesze... Zaraz też zadzwonię do taty. 

Oby tak dalej ;)

Jadłospis:

Śniadanie I:

2 parówki, bułka z ziarnami, ciemna z ogórkiem

Śniadanie II:

czereśnie

Obiad:

kotlet schabowy, ryż, zielona fasolka

Podwieczorek:

Kolba kukurydzy

Maca (pieczywo takie)

Troszeczkę owoców - śliwka, czereśnie

Kolacja:

Trochę zimnej fasolki zielonej i maca.

Ruch:

marszobieg

ćwiczenia wieczorne

Pozwoliłam też sobie dzisiaj na małego loda, ale ciiii ;) Bo była moja siostra cioteczna, ale co tam... Jutro mam lekarza, wreszcie będę miała wyniki, trzymajcie kciuki, by wszystko było okay. A za 3 dni jadę do niej... O tak, tak bardzo nie mogę się doczekać 10 dni, które z nią spędzę.

27 lipca 2014 , Komentarze (4)

Jutro, albo pojutrze się zważę... Chcę się ważyć co tydzień. Mam nadzieje, że chociaż troszeczkę coś się waga ruszyła :)

Dzisiaj czuje się odrobinkę lepiej... Ale dalej zmęczona i jakaś taka... no nie do życia. Za 5 dni jadę do niej, już się nie mogę doczekać... Tyle będziemy razem robić <3 Będzie naprawdę cudownie. Co z tego, że widziałyśmy się z tydzień temu... już za nią tęsknie. Ale jak się w roku szkolnym nie widzi kogoś po 3 miesiące, to brakuje mi jej nawet po dwóch dniach. Serio...

No ale nie o tym powinnam pisać.

Babcia ma do mnie pretensje, bo nie chce z nimi jeździć po rodzinie... Byli wczoraj u jakieś ciotki, a ja nie pojechałam. Głównie chodziło mi o to, że nie chciało mi się, a po drugie były by tam słodycze, pyszności i kaloryczne bardzo, a ja nie wiem czy bym się powstrzymała, wolałam się nie kusić. Więc zostałam... I ma do mnie pretensje. Moja babcia jest ciężkim do życia człowiekiem. Wiecznie ma o coś problem - o byle co... Mówię poważnie. Ale chyba muszę po prostu przywyknąć i jej przytakiwać...

Dzisiejszy bilans:

Śniadanie I:

parówka, ciemny chleb z ogórkiem i masłem

Śniadanie II

jogurt z otrębami owsianymi i jagodami

Obiad: 

kotlet schabowy, ryż i ogórki 2

Podwieczorek:

arbuz.

Ruch:

hula-hop

spacer, krótki bo tylko 20-30 minut 

wieczorem brzuszki i pompki

postaram się jeszcze wpleść jakieś ćwiczenia z neta, może Mel B :)

Dziękuje i powodzenia :)

26 lipca 2014 , Komentarze (10)

Źle się dziś czuje... Coraz częściej ostatnio źle się czuje. Słaba, zmęczona. Ledwie mam siłę to pisać, więc chyba będzie krótko.

Jadłospis:

Śniadanie:

Twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem. Pieczywo ciemne.

Obiad:

Ryż, kurczak w sosie słodko - kwaśnym z warzywami

Po obiedzie:

Owoce - borówki, arbuz, winogrono, śliwka (wszystkiego po troszeczku)

Troszeczkę lodów śmietankowo-truskawkowych Algidy.

Jestem z siebie dumna. Przyjechał dzisiaj mój malutki braciszek cioteczny i robiłam mu gofry... Nie zjadłam ani jednego, jako jedyna z ferajny jedzących :D Po pierwsze zaparłam się i myślałam tylko o sukience na studniówce (mam taką wymarzoną stale z tyłu głowy), a po drugie jakoś tak nie po drodze mi było - pisałam już źle się czuje, zbyt zmęczona na jedzenie xD No i w sumie tylko podjadałam wtedy owocki jak oni pakowali się kalorycznymi goframi :D

Dzisiaj z ruchu to raczej nici... A w każdym razie z ruchu, który zmusi mnie do wychodzenia z domu... Serio czuje się tak, jakbym miała się zaraz przewrócić, wszystko mnie boli. 

Kończę już... Trzymajcie się i wytrwałości :) 

Dziękuje za wsparcie :D

25 lipca 2014 , Komentarze (6)

Dzień nie zaczął się zbyt fajnie... Zaczął się kłuciem mnie w żyłę przez wyspecjalizowane pielęgniarki. Były tak bardzo wyspecjalizowane, że nie umiały we dwie znaleźć chociaż jednej dobrej żyły na mojej ręce. Chociaż to w sumie nie ich wina, że im się z rana taki ewenement trafił... Tak czy siak w końcu żyła znaleziona, igła poszła i zabrały mi z 4 ampułki krwi do badań. Nie lubię kucia, nie lubię igieł i nie lubię tego, że mam teraz siniaka w miejscu wkłucia i mnie boli ręka na zgięciu łokcia... Normalnie gorzej niż po wenflonie w styczniu (byłam w szpitalu na neurologii, pozdrowienia dla CZD w Międzylesiu, byłam tam 2 razy xD). 

Właśnie siniaki są moim problemem. Robią mi się od niczego, bardzo duże, nie chcą schodzić... W dodatku ciągle jestem zmęczona, senna, obolała i ogólnie czuje się czasem gorzej niż po maratonie. Ale lecimy dalej.

Wyniki będą we wtorek, mam nadzieje, że wyjdzie szydło z worka, że dostane jakieś dobre leki i będę mogła normalnie funkcjonować. Bo uwaga jeszcze tydzień i jadę do niej... Już się nie mogę doczekać po prostu, serio. Muszę pojechać, chociażby nie wiem co... 

A teraz trochę o diecie:

Dzisiaj na razie całkiem nieźle... Dalej pije wodę. 

Śniadanie:

parówka, grahamka, ogórek kiszony przez dziadka

Pije wodę i herbatę (miętę)... I taka pogoda jest, że chyba zaraz zrobię sobie kawy. A mianowicie ciągle pada... Szłam rano na pobranie krwi to zmarzłam i zmokłam. Masakra...

Śniadanie II:

arbuz

Obiad:

Kotlet z kurczaka z ryżem i ogórkiem

Podwieczorek:

borówki, 

jogurt z otrębami owsianymi

Ruch:

marszobieg (45 minut - ponad 4 km, wg endomondo czy jak mu tam xd)

hula-hop

brzuszki

pompki

Babcia kupiła wczoraj jakieś tabletki w aptece na odchudzanie...

SLIMITIN WOMAN

Ktoś coś o nich słyszał? Dobre są? Skuteczne? Bo skład mają całkiem... No wydaje się, że powinny coś zdziałać. Chociażby wspomóc. Jak wyjdzie w praktyce to zobaczymy.

Dawkowanie jest dwa razy dziennie, jestem już po dwóch tabletkach, czuje się normalnie... No może nie chce mi się słodkiego nic jeść. A suplement zawiera chrom i coś tam jeszcze... Więc może nie jest takie złe.

Zobaczymy. Jeśli któraś z was kojarzy ten środek, albo ma jakiś inny sprawdzony, piszcie :)

Chyba pisałam, ale we wtorek mam wyniki... Trochę się denerwuje. Jestem osobą mało cierpliwą i chciałabym już wiedzieć co jest grane. A tak żyć w niepewności jeszcze cały weekend... Oby to nie było nic poważnego, bo naprawdę nie chcę zmieniać swoich planów. Nie będzie :D Wszystko będzie dobrze, musi być :D

Dziękuje za wszystko i powodzenia wam ;D

24 lipca 2014 , Komentarze (9)

Witam wszystkich! :)

Zacznę może od jadłospisu:

Śniadanie I:

naleśniki z jagodami

Śniadanie II:

jogurt z otrębami owsianymi, borówki 

Potem koło 13:

kawałek arbuza

Obiad:

Wielka niewiadoma, dziadkowie poszli do sklepu xD Potem napiszę co jadłam ;*

Dzisiaj jeszcze nic nie robiłam, tzn nie ćwiczyłam... Dopadł mnie leń. I to dosłownie zaatakował i przywiązał do łóżka nakrywając mnie kołdrą, aż po samą głowę.

A tak na poważnie... Wstałam dzisiaj wcześniej, musiałam iść po numerek do lekarza. Zmarzłam troszeczkę, odstałam swoje i w dodatku rozbolał mnie cholernie kręgosłup. Więc pierwsze co zrobiłam to wskoczyłam z powrotem do łóżeczka... I jakoś już tak nie wyszłam z niego do 13, wiem głupota straszna, ale co ja poradzę... Godzinę temu byłam u lekarza, swoje sprawy załatwiłam i jutro czeka mnie rano kucie. Nienawidzę igieł, no ale trzeba... 

Po obiedzie dzisiaj jeszcze planuje się przejść na marszobieg... Ale wiecie jak jest. Pogoda nie sprzyja (chłodno, wiatr wieje... chociaż babcia mówi, że ciepło, to ja taki zmarzluch chyba ostatnio jestem), zmęczona jakaś taka i no jakoś... Może być nie po drodze. Chociaż chyba zepnę dupsko i przejdę się chociaż żwawym krokiem. Muszę myśleć o studniówce i idealnej sukience, w którą się nie zmieszczę jeśli nie schudnę. Tak. O tym muszę myśleć to od razu jakoś tak bardziej ruszać mi się chce. 

A wieczorem jak zwykle pompki i brzuszki. I może coś ekstra na moje biedne plecki... Zobaczę jeszcze ;)

Jeśli chodzi o dietę. Jestem dumna przede wszystkim z tego, że dużo pije. Poważnie - woda i herbatki ziołowe idą u mnie na litry... I dzięki temu biegam do toalety co 30 minut, co u mnie jest rzadkością... A to bardzo dobrze, może chociaż trochę wody stracę (mam problem z nadmiarem wody w organizmie). No i jedzenie jak na mnie też całkiem spoko... Ale dzisiaj stwierdziłam, że chyba odrzucę, albo chociaż mocno ograniczę produkty zbożowe... Chociaż na jakiś czas. Zostanę przy otrębach i ciemnym pieczywie (w małych ilościach oczywiście)... A jasnemu pieczywu, makaronom i innym takim chyba powiem bye bye!

Trochę się boje jutrzejszego pobierania... No i trochę martwię się wynikami, kto wie co mi tam może być... Lekarka mówi coś o zaburzeniach krzepliwości krwi, nie fajnie. Serio, nie potrzeba mi kolejnych leków do kolekcji, wystarczy mi już ten na tarczyce... No cóż... Pożyjemy, zobaczymy.

Na razie to tyle... Powodzenia wszystkim i dziękuje za wsparcie :* 

23 lipca 2014 , Komentarze (2)

Dzisiaj będzie krótko. Po pierwsze nie najlepiej się czuje, po drugie jestem trochę zmęczona i nie za dużo mam czasu.

Z basenu nici. Dopadła mnie co miesięczna dolegliwość, kobiety wiedzą o co chodzi... Zrezygnowałam, a zamiast tego poszłam z babcią pomaszerować. Może być, byle by ruch był... Za to spieprzyłam trochę diete - siostra była, imieniny, obiad gotowałam ja... Znaczy smażyłam - naleśniki.

A więc:

Śniadanie I:

kanapka z powidłami śliwkowymi domowej roboty

Śniadanie II:

arbuz, pół kubka jogurtu z otrębami owsianymi

Obiad:

Kopytka z sosem z grzybami.

Podwieczorek: 

Naleśniki z powidłami

A potem jeszcze:

kolba gotowanej kukurydzy.

Ruch:

Wspomniany spacer (60 minut).

Brzuszki i pompki.

Za 8 dni jadę do niej... Już się nie mogę doczekać. Może być ciężej z dietą i ruchem, ale... Spędzimy raz czas. Tak bardzo się ciesze i odliczam dni...

Trzymajcie się! Dziękuje za wszystko!

22 lipca 2014 , Komentarze (13)

Cześć wszystkim! Na początku pragnę wam podziękować za komentarze pod pierwszym wpisem. Nie sądziłam, że ktokolwiek w ogóle przeczyta moje gryzmoły, poświęci mi chociażby minute ze swojego cennego czasu... Bardzo mi miło, tak więc dziękuje wszystkim! Tym którzy czytają, komentują, wspierają... Mam nadzieje, że będziecie ze mną do końca. No i mam też cichą nadzieje, że ja nie stchórzę, nie zrezygnuje i nie pozostanie po mnie tylko echo niewypowiedzianych słów.

Co dziś zrobiłam:

- basen (50 minut)

- marsz szybkim tempem (35 minut)

- brzuszki i pompki.

Co wieczór i co rano chcę robić brzuszki i swoje ćwiczenia na kręgosłup ( tia z nim też mam nie małe problemy... ale tu na szczęście tylko kwestia ćwiczeń i oczywiście zrzucenia wagi, bo kwestią są u mnie zwyrodnienia kręgów i jakieś uciski na nerwy... Nie wiem, nie znam się, lekarzem nie jestem.) i pompki... Jedną z najgorszych partii mojego ciała, których to na prawdę niecierpie i gdybym czasem tylko miała pod ręką ostrą siekierę i odrobinę odwagi albo spontanicznego szaleństwa odrąbałabym sobie ramiona. Są okropne... Tak więc pytanie do was, kochane... Znacie jakieś dobre ćwiczenia na wyszczuplenie ramion? 

Wstyd będzie założyć sukienkę na ramiączkach na studniówkę, jeśli czegoś z nimi nie zrobię...

Doskwiera mi trochę głód... Staram się pić i podjadać jakieś owoce czy warzywa, ale ciągle czuje, że głód jest ze mną. Dlatego wypaliłam jednego papierosa i czuje się trochę lepiej, mimo że nienawidzę ich smaku. Chciałabym wyjaśnić... Ja nie pale. Na pewno nie nałogowo. I wcale nie zamierzam zacząć palić paczki dziennie. Póki co w swojej "karierze palacza" spaliłam 3 papierosy, w tym jednego na spółkę z nią. Dzisiaj wypaliłam go, by jakoś... celebrować ten dość ważny dzień. 

Wiem, że to może niezbyt rozsądne, ale naprawdę to pomaga... A palić dużo nie zamierzam. Tylko od czasu do czasu, dla towarzystwa. Celebrując ten krótki moment kiedy dym wypełnia twoje usta, gdy skupiasz się tylko na tej jednej czynności...

Mam lekki paradoks z tym związany. Smak palącego się papierosa jest okay. Mogę palić, czemu nie... Potem, gdy już zgaszę peta... O Chryste! Najgorszy smak jaki kiedykolwiek miałam w ustach... Bez gumy, mocnej, miętowej się nie obejdzie.

A teraz co zjadłam i jeszcze dzisiaj zjem na pewno (jak coś dojdzie to dopiszę do tej listy, spoko...):

Śniadanie (przed basenem):

parówka, bułka z ziarnami (ciemne pieczywko, pyszne <3 ) z odrobiną masła. Mięta do picia.

II Śniadanie (po basenie):

borówki amerykańskie (takie opakowanie na spółkę z babcią)

Obiad:

12.00 - zupa ogórkowa

15.00 - pierogi z kapustą i grzybami domowej roboty (kalafior poszedł się... no... babcia wróciła i stwierdziła, że jej się nie chce, a pierogi od ciotki ze wsi zaraz się zepsują... ale zjadłam je gotowane bez żadnych skwarek ani niczego).

Dodatkowo: 

dwie śliwki, kawałek arbuza, troche kalafiora gotowanego (bez dodatków w postaci tłuszczu i bułki)

W ogóle chcę jeszcze powiedzieć, że jeśli chodzi o ten basen to miałam dzisiaj chyba jakiegoś pecha... Idę sobie elegancko do szatni z kluczykiem, ładuje go do zamka i co? Kluczyk mam w ręce dosłownie w częściach. Rozleciał się i to na amen. No to poleciałam wymienić, na szczęście drugi już był bardziej używalny ;) Przebieram się szybciutko, lece pod prysznic i patrze... Ludzie wychodzą... Jeden za drugim. No cóż... Chce wyjść na basen, ratowniczka mnie powstrzymuje - nie mają prądu. Nosz kurrr...de. Postałam chyba 5 minut pod prysznicem namyślając się czy czekać czy wracać do domu... I wtedy wrócił prąd i mogłam spokojnie pływać. 

Coś chyba jest przeciwko mnie xD Czyżby nie chcieli mnie na tym basenie? Zobaczymy jak będzie jutro... Ja jestem twarda, łatwo się nie dam ;P No mam nadzieje...

Do napisania! 

Dziękuje wszystkim za uwagę.

EDIT: Dostaje od was na razie z tego co widzę opierdol za papierosy... Ja wiem, że to może nie jest dobre, że krzywdzę w ten sposób też siebie, ale uwierzcie mi - nie mam zamiaru palić na stałe. Wiem, że łatwo się uzależnić, ale póki co to był pierwszy papieros, który wypaliłam sama dla siebie. Półtora poprzedniego wypaliłam z nią, by po prostu... spróbować? Wiem co znaczy być od czegoś uzależnionym, wierzcie mi na słowo, ale dzisiaj ten papieros był mi na prawdę potrzebny... A tak ogólnie jak palić to będę palić tylko od wielkiego dzwona i tylko z nią jako takie nasze "święte 5 minut". Muszę wam powiedzieć, że w tym coś jest... Jeszcze do końca nie wiem co, ale jest coś takiego, że raz na jakiś czas chcę z nią to zrobić... Jakby jakiś głębszy metaforyczny sens? Sama nie wiem... Proszę was o zrozumienie i dalsze wsparcie. Staram się, ale jestem słaba... Chociaż mi zależy. Mam nadzieje, że nie zawiodę siebie, jej, wszystkich innych i was, moi drodzy! Dziękuje.
EDIT II: Czas podsumować Pierwszy Dzień. Jak na mnie na pewno był udany... Nie tknęłam nic słodkiego, ruszałam się i jadłam w miare zdrowo. Muszę jednak chyba wykluczyć rzeczy mączne, albo chociaż je ograniczyć... Moja dieta to pewnie będzie na zasadzie prób i błędów, ale warto... Czuje się dobrze z tym, że ten pierwszy dzień poszedł nawet okay. Jak dla mnie super, byle tak dalej. Trzymajcie za mnie kciuki, ja trzymam za was <3

21 lipca 2014 , Komentarze (9)

Lubie pisać... To moje hobby. Pewnie dlatego z przyzwyczajenia nazwałam pierwszy wpis tutaj "Prologiem". Bo to będzie coś w rodzaju wstępu, początku...

Sama do końca nie wiem jak tu trafiłam... Siedziałam wieczorem klikając w internecie na różne rzeczy i nagle znalazłam się tutaj, wśród ludzi, którzy mają taki problem jak ja. Moim problemem jest moja waga. Ważę 86 kg przy 164 cm wzrostu. Bardzo dużo... Mówią mi to wszyscy, począwszy od mojego taty, bliskiej przyjaciółki, lekarzy (jestem blisko z endokrynologiem - niedoczynność tarczycy od ponad roku) kończąc na ludziach z klasy i innych takich pomniejszych znajomych... Czas wreszcie coś ze sobą zrobić, bo jak nie teraz to kiedy? 

Zaczynam we wrześniu klasę maturalną. Za pół roku będę miała studniówkę. Czy to nie idealny moment by coś ze sobą zrobić? Ależ oczywiście, że tak! Trzeba tylko wierzyć...

I ja wierze. WIERZE!

W przeciwieństwie do taty, przyjaciółki, dziadków u których mieszkam, lekarzy i wszystkich innych osób... Może nie mówią tego wprost, ale widzę i słyszę ich reakcje, gdy mówię tak naprawdę po raz kolejny, że "od jutra dieta i ruch". Ale dziś koniec z czczym obiecywaniem. Zaczynamy działanie... 

O tym działaniu to może dopiero jutro... Dziś już prawie 22, jestem zmęczona i jakaś taka... To chyba jeszcze po wakacjach z których wczoraj wróciłam. Ale było cudownie... Odpoczęłam, nabrałam nowych sił spędzając czas z nią* i tatą. I teraz czas zmienić swoje życie... Będzie dobrze. Musi być...

* moja bliska przyjaciółka... bardzo bliska. Będę o niej tak pisała, nie używając imienia... Bo tu mogę być sobą?

Dobranoc wszystkim. Do jutra...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.