Wróciłam z pracy i zaczynam weekend... co prawda jest godzina 22:30 i mój weekend zaczyna się tak że zaraz wskakuję do łóżka i idę spać ale perspektywa wolnych 2 dni umila mi obecnie życie
Jutro wielkie ważenie... Chociaż @ się zbliża wielkimi krokami i czuję się jakaś taka napuchnięta więc nie oczekuję cudu nad Wisłą... Nawet jestem przygotowana że waga pokaże więcej niż na pasku jednak to mnie nie zniechęci... o nie nie nie...
Dalej sobie będę trwała w moim odchudzaniu i wyczekiwała aż @ się skończy i waga zleci na łeb na szyje
*
Dziś mój zaprzyjaźniony mechanik naprawił mi auto i skasował 350zł więc muszę się zastanowić czy nadal będę go nazywała zaprzyjaźniony ale cóż... Kumam czacze że każdy chce zarobić i nie ma nic za darmo...
*
Coś mnie ząb zaczyna boleć, w środę mam umówioną wizytę u dentysty, tylko problem taki że idę z inny zębem niż ten który daje o sobie znać... no trudno, najwyżej jak będzie nadal mi uprzykrzał życie to chama zrobię na tej wizycie... Ten drugi poczeka...