Wstałam i zasiadłam do Ciebie mój kochany Pamiętniczku.
Świergot moich prywatnych ptaków za otwartym oknem z zieloną ścianą lip obudził mnie. Do obowiązków przy ojcu miałam jeszcze 2 godziny. Oczy i głowa bolą mnie od czytania, leżałam w szarym półmroku, samotna i wolna a myśli krążyły z prędkością światła na wysokości lamperii koło tysięcy spraw. Nawet ułamku sekundy nie zatrzymują się na czymś konkretnym. Myśli krążą wokół mnie, tego co robię, przeszłości, dzieciństwa, młodości. Gdzie słyszałam ten świergot, obóz harcerski.?.. Bieszczady, Beskidy, Uherce, Myczkowce, Solina, Ochotnica Wielka, Kubalonka, Wisła, Wielka Racza, Leskowiec, Łomnica, Piwniczna....?
Poranna Warta od 4 do 6. Najprzyjemniejsza z wart, obóz śpi, cisza, szarzeje, nie trzeba latarki, jest rześko, chociaż potem będzie upał, jak wczoraj...wstają zorze, niebo zamiast błękitu ma barwę złotoróżową, świetlistą, pastelową...
Były to cudowne czasy...niedługo odezwie się kukułka. Tu w mieście jej nie słyszę.
Byłam wtedy szczupła, wręcz chuda. W liceum mówili, że jestem jak Twiggi - Gałązka. Mama mówiła....podobna jesteś bardzo do Nefretiiti, do jej głowy, tak samo nosisz ją na smukłej szyi, tak samo masz wydatne pełne wilgotne usta, ten sam wykrój...
To były cudowne czasy. Od pół roku Mamy nie ma. Byłam wczoraj na jej grobie....
Mama martwiła się moją tuszą, martwiła się o mnie i moje córki. Kto Cię będzie dźwigał, przewracał, mył; pytała? Zrobisz im to? Kochają Cię i będą, ale zrobisz im to, że porzucą swoje jedyne, niepowtarzalne życie aby Ciebie niańczyć, tylko dlatego, że nie chcesz znaleźć powodu aby schudnąć i zachować sprawność? Gosia! Bój się Boga, Gosia!
Masz rację Mamo, sama nie dawałam rady, ale z Tobą z Twoim głosem.... wraca nadzieja. Na ręce, na serdecznym palcu, zamiast obrączki mam Twój pierścionek. Ile razy patrzę na jego rubinowe oczko, słyszę delikatną Twoją zachętę: MŻ RP.
I nie jest to Marynarka Żeglugi Rzeczpospolitej Polskiej. To ukryte hasło: "Mniej Żreć, Ruch i Praca"......
Wypiłam szklankę wody z cytryną, tak jak piję co dnia na czczo od kilku miesięcy (od tygodnia bez miodu). Jest to mój nowy dobry nawyk, który pozwala mi codziennie być na dłuższym posiedzeniu i rozprawił się z moją obstrukcją.
Siadłam do kompa i skupiłam myśli.
Napisałam o sobie, że odkryłam swoje "grzechy" w jedzeniu, które doprowadziły mnie do podwojenia mojej wagi.To nie były żadne grzechy, to błędy. Grzech jest, gdy robisz to świadomie, dobrowolnie z pełną premedytacją. Czy ja robiłam sobie krzywdę świadomie, dobrowolnie i z premedytacją? NIE, ale je popełniałam. Musiałam odkryć, dlaczego?
Śmiałam się zawsze, gdy spotkani przyjaciele z młodości przecierali oczy na mój widok. Mówiłam - mój mąż to farciarz, ożenił się z jedną a teraz ma dwie. Wydawało mi się to bardzo dowcipne a zamykało dalszą dyskusję, rady, poniżenie, nie wiem... ale jego to widocznie nie bawiło, co pokazał uciekając z dnia na dzień.
Oddalaliśmy się pewnie od siebie od dawna, powoli, ja byłam ślepa. Prawo inercji, obowiązki, praca, rutyna, życie na dżipijesie, tak samo co dnia? Ranek bez śniadania, 3 kawy w pracy, dawniej do tego jeszcze 10 papierosów, powrót, szybko, szybko zakupy, gotowanie, smakujemy, smakujemy, jemy surowe, na wpółsurowe ....o wreszcie obiad. Szybko bo Teleekspres, Panorama Dnia, Dziennik, TVN 24..... 62 kanały przecież.
Moja frustracja narastała....Przecież jestem szczęśliwa, mój mąż, MÓJ MĄŻŻŻŻŻŻŻ, taki dobry ojciec, nie pije, pracuje, stara się zarabiać więcej, wraca codziennie na noc do domu, chce się ze mną jeszcze kochać.... Wszystko jest w najlepszym porządku, przecież.
GRZECH NR 1 - Bezmyślność, rutyna, nuda, głupota, ślepota....
Panie Boże, będę żyć uważniej, będę mieć otwarte oczy, będę myśleć co robię, dlaczego to robię, co mi to daje, jak mnie ubogaca, czy to mnie rozwija, czy to jest pożyteczne dla mnie, dla kogoś, czy to jest na pewno to, co chcę robić?
Chcę odzyskać kontrolę nad MOIM ciałem, nad moim życiem w końcu....