Po pierwszym tygodniu jestem zadowolona, że z lekkim naciąganiem, ale prawie, prawie wytrwałam przy diecie zaproponowanej przez fachowców.
Zdaję sobie sprawę, że wynik mógłby być lepszy, ale i tak rozpiera mnie duma, że pozbywam się kolejnych złych nawyków i wprowadzam nowe, dobre.
Od 2 lat próbowałam sama zadbać o zmianę w moim stosunku do jedzenia. Dotarło w końcu do mnie, że postępując dalej w ten sposób jak dotychczas przybywam nieustannie pomalutku niby kilo na kwartał, systematycznie i w ostatnich 5 latach przekroczyłam 100kg, a nawet 115kg.
Przyszło otrzeźwienie. Basta, to jest prosta droga do inwalidztwa,powiedziałam na głos do siebie. Pal sześć urodę, nigdy nie była dla mnie ważna, ceniłam wyżej zalety ducha, intelektu niż ciała. Byłam szczupła z natury, po 2-ce dzieci miałam 56kg, według córek byłam ładna, miałam gładką skórę, nie wiem co to depilacja, golenie nóg, nie wiem co to kremy, sucha skóra i nie musiałam tym się zajmować.Byłam przekonana, że inteligencja jest najważniejsza.
Od tamtego okresu jednak wiele się zmieniło, podwoiłam wagę, a układ kostny, układ krwionośny, serce, wydolność nerek, wątroby nie poprawiły się, nawet gorzej; zestarzały. Czy człowiek mądry, za którego się miałam tak wygląda? Czy ktoś dałby widząc mnie na przystanku 5 groszy za to, że jestem wykształcona, jestem mgr inżynier, jestem agentem ubezpieczeniowym, byłam wiele lat szefem, dyrektorem? Nie, nie, nie!
Tak nie wygląda aktywna, mądra, wykształcona kobieta, za którą chciałabym się uważać. Tak zdecydowanie wygląda albo głupia, nie kochająca życia, leniwa albo w depresji zaniedbana Kobieta. I tu zaczął się mój konflikt poznawczy. Czy jestem w depresji, nie! Czyli?
Zrobiłam Bilans, tak jak przed 18 laty, gdy rzuciłam palenie po 20 latach nałogu. Jeżeli mogłam rzucić palenie, mogę i rzucić nawyk złego odżywiania się.
Na czym więc polegały moje grzechy? Za dużo, za rzadko, za szybko, za tłusto, byle jak, byle co, byle zapchać żołądek, monotonnie, brzydko, nie zdrowo, mało warzyw, mało napojów, za słodko, za dużo pieczywa, lody, kukułki, polegiwanie, samotność, internet, telewizja, książka.
Uff, dużo tych grzechów było a do tego kompletny brak odpowiedzi, PO CO? Po co mam to zmieniać, właściwie wszystko zmieniać, skąd wziąć siły, wytrwałość, samodyscyplinę?
I zaczęłam zadawać sobie dziesiątki pytań. Zapisywałam je do notatek w komórce i czytałam te pytania przez parę tygodni.
Co dawało mi bycie grubą, jakie z tego miałam korzyści? Co stracę, gdy zmienię swój sposób aktualnego życia?
Co będzie dalej, jeżeli nic nie zmienię w swoim zachowaniu, co będzie za 5 lat -135kg, za 10lat -150kg? Ta wizja nie jest najciekawsza i inspirująca do dalszego życia.
Telewizor, kanapa, fotel, jedzenie??? I to ma być wszystko?
CDN
Nakonieczny
24 maja 2014, 19:20Dziękuję AaaMarcie, Kamilce I mommy-shine za doping. Też Was wspieram z całego serca. Małgorzata
AaaMarta
24 maja 2014, 14:50Najważniejsze, aby uświadomić sobie, że taki tryb życia prowadzi do samych problemów. Jeśli dołożymy do tego dużo samozaparcia i wsparcie życzliwych osób- sukces murowany. Trzymam zatem kciuki! :)
Kamilika
24 maja 2014, 14:29Również zycze powodzenia :)