Noc w pracy:
Przetrwana. Kefirek i banan to wszystko, czego potrzebowałam. Jestem z siebie bardzo dumna, bo zazwyczaj podczas dyżurów próbowałam się pocieszać snickersami, colą, rogalikami, kawą z cukrem i innymi cudami. Strasznie nie lubię nocek
Obiad u teściowej:
Clear. Moja kochana teściowa rozumie, że jestem na diecie i nie zmuszała mnie do jedzenia dużej ilości jedzenia, chociaż gotuje naprawdę pysznie ^-^. Nałożyłam sobie naprawdę małą porcję i resztę oddałam Mężowi. Minus - nie liczyłam kalorii, ale nie sądzę, bym przekroczyła 1500 kcal. Plus - nie ruszyłam ani kawałka ciasta, a to naprawdę duży sukces. One są zawsze takie smaczne ^-^.
Wieczorne drinki:
Tak, pozwoliłam sobie. Ale to pyszna whisky i pita bez żadnych innych dodatków, a kolacji za to nie zjadłam w ogóle
Bilans:
Niedziela zaliczona bez większych szkód, wręcz udało się zwalczyć najgorsze wyzwania. Jutro wracam do dietetycznego jedzenia i 1500kcal. Nowy tydzień czas zacząć!