Nie mogłam się powstrzymać i weszłam na wagę. A co tam! W końcu prawie połowa tygodnia za mną :) I jest mini spadeczek - 0,7kg. Wiem, że to pewnie utrata wody itd, ale i tak się cieszę!
Indoor cycling za mną. Dała nam wycisk, ledwo żyję, a tu jeszcze do pracy za godzinkę. Najgorsze jest właśnie to siedzenie w pracy, szczególnie poza sezonem, kiedy jest mniej pracy. Człowiek tylko myśli o tym, co by tu schrupać...
Dziś do pracy biorę pierogi na obiad (wliczone w odpowiednią ilość kalorii) i kanapkę z polędwicą sopocką, rukolą i pomidorami na kolację. Tak to jest, jak się siedzi w pracy do 21.00. Nie mogę sobie pozwolić na kolację o godzinie 22.00, kiedy wracam z pracy, więc zamieniłam podwieczorek z kolacją. Po powrocie zjem tylko dietetyczny jogurt i spać.
Trzymajcie kciuki, dieta okazuje się sporym wyzwaniem...