Dzisiaj w pracy po dwóch dniach uczelni byłam padnięta, zaspana, oczy się zamykały i głowa leciała. Ale jakoś przetrwałam do 17.00 Czułam zmęczenie, ale mimo wszystko poszłam na siłownię, bo po pierwsze nie chcę odpuszczać (w środę odpocznę) a po drugie karnet mnie goni, szkoda żeby przepadło - ot cała motywacja :D Na siłowni się rozkręciłam, endorfiny to nie mit, naprawdę istnieją i działają! Kto regularnie uprawia sport ten wie o czym mówię.
rozgrzewka 10 minut na orbitreku
ćwiczenia na ramiona, barki, klatkę piersiową, biceps, triceps na maszynach, z gryfem i hantlami - ok 1 godziny - dzisiaj pomagał mi bardzo miły pan instruktor, pokazał jak ćwiczyć z gryfami, bo wcześniej tego nie robiłam
skakanka ok 5 minut w oczekiwaniu na wolną bieżnię
bieżnia, ciągły bieg 30 minut
rozciąganie ok 10 minut
człowiek czuje że żyje :)
I śniadanie: serek bieluch i dwie kromki pieczywa ciemnego
II śniadanie: jabłko i sezamki
Przekąska: dwa wafle ryżowe z pastą z tuńczyka, kiełki, sałata
Obiad: gulasz z indyka z marchewką i kaszą jęczmienną
Kolacja: koktajl z banana, mleka sojowego, cynamonu i płatków jęczmiennych
Dzień oceniam na 5+, jestem z siebie bardzo zadowolona. Tylko niesamowicie ciężko jest mi wypijać te minimum 2 litry płynów na dzień. Jakieś rady?
A co najlepsze, instruktor strzelał, że ważę 55 kg :D zdziwił się jak mu powiedziałam że ponad 60. Również był bardzo zaskoczony, że schudłam już ponad 20 kg, że nie widać tego po mojej sylwetce. Więc radzę Wam dziewczyny, nie ma odchudzania bez ćwiczeń! Ciało pięknie się modeluje.
Pozdrawiam!