Cześć dziewczyny
Jest 1.13, piszę przyćmiona lekami przeciwbólowymi i ... bólem zarazem. Dostałam okres po południu wracając z zebrania we Wrocławiu, zaległam w domu i jakoś po 3 tabsach mi przeszło. Poszłam spać coś koło 21, ale z godzinę temu obudził mnie znowu ból brzucha i tak nie umiem zasnąć, 2 tabletki i dalej nic... Nie powiem bywało gorzej, bez tabletek pewnie leżałabym na kafelkach w łazience i modliła o sen. Jest na tyle znośnie, że stwierdziłam, że przynajmniej tu coś napiszę. Mój śpi jak zabity, więc trzeba sobie radzić.
Dietetycznie trochę dno i miałam wyrzuty sumienia, ale przyznam, że z @-bólem minęły jak ręką odjął. A mianowicie wczoraj zjadłam jakieś 3/4 czekolady...nie zjadłam, pożarłam jak żarłacz olbrzymi, co wytłumaczył dzisiejszy okres. Wiem, że to wymówka, ale naprawdę nigdy za to nie przepraszam, bo to co wydalam i przecierpię rekompensuje takie grzechy. Dzisiaj po zadziałaniu tabletek dorzuciłam do tego Maltanki i pewnie cały weekend lepszy nie będzie, choć i tak przy tym wszystkim pomijając słodyczy, to diety się trzymam w miarę, więc tragedii nie ma.
Poza tym muszę stwierdzić, że te odchudzanie z vitalią to naprawdę bomba. Już tłumaczę dlaczego. Po pierwsze wiem, że nawet po takich wyskokach po prostu po weekendzie wrócę do diety i będzie ok. A po drugie i chyba najważniejsze, pomimo nadchodzącego okresu, wczorajszej czekolady i ogólnie lekkiego popuszczania cyngla od czasu do czasu a właściwie od weekendu do weekendu, waga dzisiaj i tak pokazała 0,4 kg mniej! Niby spadek mały tak jak w zeszłym tygodniu, ale uwierzcie, że ja nabieram przed okresem wody jak balon. Momentami to się zastanawiałam przed niejednym okresem czy to może jednak nie ciąża, bo fałdka owszem zawsze była, ale przed @ robiłam się normalnie ciężarna na brzuchu, twardy i okrągły, można zgłupieć :P W każdym razie dieta rewelacja, efekty są ją 4 tydzień. Ja widzę, waga widzi, inni widzą :)
Trochę mi lepiej, ale dalej boli... Pospane...