Duma rozpiera :)
Dzisiaj jechałam do Wrocławia (200 km) na całodniowe zebranie i obawiałam się, co to będzie. Powiedzmy, że nawet planowałam, że i tak się złamię w porze obiadowej a tu! BANG! Śniadanko w domu wg planu, na drugie jabłuszko, lunch kanapeczki o 14 i...nic więcej nie miałam a zebranie się przedłużyło. Jechałam do domu ze świadomością, że mój ON zjadł mi mój obiad bezczelnie i byłam tak głodna, że od 5 już mnie brzuch bolał. Jechałam koło MC, KFC i miliona stacji benzynowych (na dwóch nawet byłam) i się nie złamałam :) I ja wiem, co powiecie. Że to niezdrowo tak długo nie jeść, że obiad o 21 to przesada i w ogóle, ale dla mnie fakt, że wygrałam z pokusą silnie uargumentowaną w kierunku zjedzenia czegokolwiek, jest BEZCENNY :)
Wiem, że nie raz zjem coś nie tak i że nie jeden Michałek do mnie przemówi z prośbą bym go zjadła, ale wiem też, że nie raz go kopnę w tyłek :P
Silnej woli dziewczyny Wam życzę!
am3ba
4 lutego 2015, 18:51super ze sie nie zlamalas!!!! ::)gratuluje:)
CierpliwieDoCelu
4 lutego 2015, 11:15Sukces :) Ja zawsze mam przy sobie orzechy, tak w razie W, gdyby wypadła mi tak dluzsza przerwa w jedzeniu ;)