Witam Was Kochane...
Jakaś zła passa mnie dopadła, kolejny kiepski dzień. Nie mam ochoty na dietę, męczy mnie już ciągłe odmawianie sobie czegoś. Wiem, że jakbym straciła widocznie na wadze to by mnie to zmotywowało...a tak to siedzę i myślę że mam ochotę na kebaba...ale ze mnie żarłok
Zjadłam dzisiaj kawałek tortu czekoladowego, urodziny w pracy, musiałam. Odmówienie łączyłoby się z serią pytań, domniemywań itp. Zresztą nie wypadało odmówić. Najgorsze jest to że jak powiedziałam że nie chcę więcej to usłyszałam - no Kaśka ty nie chcesz? TAKA dziewczyna? Ja pierdziele, jak ja nienawidzę tego...
Tego dogadywania, tego tonu, który chyba większość z Was zna...Wiem że nie miało to być złośliwe ale nikt kto nie miał kompleksów, nikt kto nie był nigdy gruby tego nie zrozumie. Nie zrozumie że jest mi zwyczajnie przykro, szczególnie gdy mówi się to w obecności kilkunastu osób...
Chciałabym powiedzieć że jeszcze się zdziwią ale jakoś nie jestem do tego przekonana, coraz mniej we mnie motywacji...
A jeszcze gorsze jest to że użalam się nad sobą jak kretynka. Jakby inni nie mieli większych problemów. Moja mama jest amazonką i właśnie powiedziała mi że umarła jedna z forumowiczek...Rok młodsza ode mnie! Po obustronnej mastektomii! Samotnie wychowująca małe dziecko! Niesamowite jest to że czytając jej posty nigdy nie powiedziałbyś że była chora, miała w sobie tyle pozytywnej energii...Chociaż jej nie znałam wiem, że była wspaniałą odważną, nieużalającą się nad swoim losem kobietą...
A ja co, mam pretensje do całego świata, że jestem gruba. Wstyd mi za to że jestem taka ciepła klucha, że mam takie głupie śmieszne problemy...
sorki musiałam się wyładować