Witajcie moje miłe ;)
Coraz rzadziej tu zaglądam, może zapał mój już ostygł, zresztą taka już jestem, w gorącej wodzie kąpana, potem to wszystko jakoś mija ;D
Mam niestety kiepskie wiadomości chociaż tragedii nie ma. Praktycznie od miesiąca bez tygodnia schudłam 0,7 kg....Waga praktycznie stoi w miejscu. Ale mam na to swoją teorię :D
Otóż najpierw spadała szybko, bo traciłam wodę. Gdy już przyszły konkrety waga nie drgnęła ponieważ źle się do tego zabieram. Różnica między tym odchudzaniem a wszystkim poprzednimi ( tymi które przyniosły umiarkowane efekty, prób mogłabym liczyć chyba w setkach :)) jest to, że wcześniej obiady jadałam w okolicach 13-15. Teraz pracuję i jadam dopiero przed 18, najczęściej niewiele po 17. I jak wracam to mam głoda, że nie potrafię się hamować tak jakbym tego chciała.
A więc zmiany, zmiany, zmiany :) Od jutra jadam obiady w biurze. Trochę to mało komfortowe, ponieważ nie mamy żadnej stołówki ani miejsca gdzie gdzie można zjeść, mamy za to mikrofalę więc będę odgrzewała i jadała w swoim pokoju, którego na szczęście z nikim nie dzielę ;) Nie widzę innego sposobu, żeby ruszyć tą głupią wagę.
trzymajcie kciuki :) Jutro zaczynam jakby swój pierwszy dzień :) zważę się pod koniec miesiąca i jeżeli nie spadnie przynajmniej 2 kg to chyba zostanie mi tylko dać na Mszę w tej intencji :)
buziole :****
endorfinkaa
17 listopada 2013, 21:50powodzenia!!!