Witam po długim weekendzie :)
Dawno nie pisałam ale właśnie wróciłam od siostry z Warszawy, wyjazd bardzo udany, trochę odpoczęłam a najważniejsze, że zajęłam sobie czas w oczekiwaniu na mojego mężczyznę ;) Bo niestety okazało się że wróci dopiero w następnym tygodniu.
Co do dietki to tak średnio, przyznam że trochę sobie odpuściłam, nie za bardzo ale jednak. Na szczęście waga nie zanotowała podwyższenia a wręcz minimalny spadek więc uszy do góry i zabieramy się do pracy ;) Od jutra pełny rygor, muszę do końca roku zejść do wagi ok 67 kg. Zdałam sobie sprawę że zaczęłam dietkę w samą porę i jestem praktycznie na styk. Ślub pod koniec czerwca ale suknie trzeba będzie wybrać już na wiosnę więc muszę się sprężyć żeby do tego czasu było idealnie! :)
Pozdrawiam Was Kochane