Chyba naprawdę jest coś ze mną nie tak. Od 1,5 roku siedzę w
domu bez pracy.
Dzisiaj koleżanka mi napisała, że szukają do pracy do
drogerii. A ja oczywiście milion myśli w stylu:
- Czy się
nadaję?
- Ja
tam nie pasuje bo tam jest tyle ładnych i szczupłych dziewczyn
- Na pewno
zrobię z siebie głupka
Ajjj… Wiem,wiem… Psychoterapia jak nic.
Chodziłam do psychologa, ale na NFZ i wiadomo wizyta raz w miesiącu
I jak chodziłam to psycholog mnie nie pamiętał i musiałam od nowa w skrócie
opowiadać z czym przychodzę.
Mój narzeczony ma firmę dobrze zarabia ,ale swój grosz też
musiałabym mieć
Nie jestem wymagającą osobą. Nie ciągnę od niego kasy na pierdoły
. W sumie w ogóle tego nie robię. Jakieś
tam swoje zaskórniaki w sumie mam. Doceniam to, że on pracuje, zarabia.
Ciągle go okłamuje
,że zanosiłam swoje Cv w różne miejsca. On mnie pociesza ,że na pewno coś
znajdę ,że powoli się ułoży.. Generalnie on chce żebym pracowała, żeby nie zwariować w domu,
mieć kontakt z ludźmi i pieniądze na swoje potrzeby.
Czy ja kiedykolwiek się zmienie? Uwierze w siebie? Czemu jestem
taka dziwna.