2016 Come back.
Nadal mam 3 dzieci i te same zalozenia. Wracam, bo z tych i innych wzgledow mi sie ciut przytylo i chce zrzucic, poprawic kondycje i powrocic do starych, dobrych nawykow.
2013 Pierwszy raz.
Wlasnie koncze karmic piersia, zaczelam sie wiec mobilizowac do diety i odchudzania... Dzieki dzieciakom przybylo mi 30kg i tyle wlasnie chce zrzucic. Jestem uparta jak osiol(lub bardziej) wiec chociaz nie mam zupelnie doswiadczenia w odchudzaniu to wiem, ze tak czy inaczej zrzuce. Uwazam, ze nie powinno sie "probowac" robic rzeczy tylko je robic albo nie. Kropka. Tak rzucilam papierosy po 16 latach i tak tez mam zamiar podejsc do odchudzania... Lubie dobra muzyke w szerokim zakresie od Mike'a Oldfielda po Black Sabbath :), ksiazki (sf, fantasy, chyba nigdy z nich nie wyrosne :)), jezeli dzieciarnia da mi sie na nich skupic, filmy... Mieszkam w pieknej Gandawie, ktora KAZDEMU polecam odwiedzic,..
Wlasnie jestem po koktailu malinowym i 2 chrupkich chlebkach... I nadal glodna :). Ale coz poradzic :). Koktaile to teraz trudniejsza sprawa niz za pierwszym razem :). Po pierwsze WTEDY nie musialam sie dzielic bo dzieciaki byly za male i nie zainteresowane :D. Teraz 2 z 3 dzieci, spija ze mna a ukryc sie nie da, odglos blendera wabi momentalnie.. "Jeeej, koktail!" :D.. Drugie utrudnienie to kalorie. Bo dla dzieci - sporo i slodko a dla mnie juz niekoniecznie. Np., w zaleznosci od owocow dodaje grecki lub naturalny zwykly ALE roznica pomiedzy 150gr Nestle greek a 125gr danone naturalnym to 100 kcal! Razy 2 to 200! Czasem dodaje po jednym z obu rodzajow.. Do tego dla dzieci dodaje wiecej miodu niz jakbym robila dla siebie. A robic 2 osobnych, przynajmniej poki co mi sie nie chce :). Bede kombinowac w zaleznosci od owocow. Np. jak mango lub brzoskwinie to naturalny, jak np. maliny lub truskawki to grecki :). Jest jeszcze kefir i maslanka :). To samo bedzie wkrotce z kazdym posilkiem - kombinowanie :).. Znajdziemy zloty srodek, zeby byl wilk syty i owieczki cale :);)...
Poki co ciesze sie, ze wrocilam do zdrowszego odzywiania, powrocilam do sniadan i muesli, owocow i wody, kuleje z warzywami. Przestalam jesc pozno. I juz samo to polepsza mi samopoczucie. Gotuje naturalnie i poza sola, przyprawami i ziolami nie stosuje zadnych ulepszaczy, kostek, maggi etc. chemia i tak jest napakowana wszedzie... wiec od tego nie musze sie odzwyczajac.. Slodyczy raczej nie jadam...I tak oto metoda malych kroczkow :). Do tego, poniewaz oficialnie nie jestem jeszcze na diecie, nie mam tej presji, ze musze sie wszystkiego kurczowo trzymac :)... I tak nie bede albo bede czesciowo, u mnie glownie o cwiczenia sie rozchodzi.. Wiem, ze zamiast abonamentu tutaj moglabym cwiczyc z YT... Ale mnie te cwiczenia odpowiadaja, poza tym dziala na mnie presja, ze musze je zrobic, musze sie odhaczyc, zmierzyc raz w tygodniu etc... Gdybym wszystko miala robic na wlasna reke to moglabym olac bo to bo tamto. A tak raczej nie oleje :).
No wlasnie, cwiczenia... Poprzednio 2 dzieci byla w szkole a jak najmniejsze drzemalo, wtedy moglam poswiecic 1-2 h na cwiczenia. Teraz do nowego roku szkolnego to niemozliwe a rano czy wieczorem to mowy nie ma.. Znowu - bede musiala cos wykombinowac bo dac sie da jak sie chce. Kiedys przeczytalam fajny tekst o bieganiu, z ktorym natychmiast z sentymentem sie zgodzilam... ze bieganie nie jest trudne, tylko ruszenie tylka z domu, szczegolnie kiedy ciemno, mokro, zimno etc.. :D. Nie da sie zaprzeczyc :). To samo z cwiczeniami. Jak sie zacznie to juz leci tylko WSTAC trzeba.. :). Ale satysfakcja po jest. Plus klopot z glowy, skupic sie mozna na czyms innym, inaczej wisi i wisi nad glowa... Mam dostep do Fitness Club... Poki co odsuwam to od siebie.. :D.
Ale moze zaczne zanim abonament mi sie zacznie :). I musze pamietac uzywac schodow zamiast windy (IV pietro) :). Poprzednio pod koniec przebiegalam 7-8 km dziennie po cwiczeniach i po schodach wlatywalam jak na skrzydlach :D... Byloby fajnie wrocic do takiej kondycji..
Stop, BEDZIE, BEDZIE fajnie! Nie "byloby". Roznica w mysleniu i nastawieniu!
Pozdrawiam wszystkich i lece robic obiad, zamim mi towarzystwo zglodnieje, do sklepu tez musze po jakies owocki i warzywka :).... No nastepnego :).
Ano wlasnie... Diete Vitalii zaczynam pod koniec czerwca. Juz ciut sie przygotowuje, doswiadczenie mam bo juz przez to raz z sukcesem przeszlam (a wlasciwie przebieglam bo odkrylam wtedy zalety joggingu :)). Tym razem jednak bedzie mi jeszcze ciezej rzucic sol... Jestem soloholikiem! Nie przesalam potraw ale stosuje sporo soli, ba, moge wrecz podjadac ja sama! Na szczescie uzywam soli wylacznie najwyzszej jakosci - Himalajska, Celtycka i szara francuska Le Guerandais (ciagle zapominam sprobowac czarnej np. hinduskiej Kala Namak albo Hawajskiej wulkanicznej :)) ale sol to sol, chociazby byla najzdrowsza na swiecie... A powstrzymac sie nie moge... I chodzi tu o sama sol, nie slone przekaski bo ich nie jadam (chyba, ze sama cos posole :D). Glownie chodzi chyba o nawyk podjadania soli... Wyciagam sobie krysztalek i sse... albo miele ciut na dlon i polizuje.. Kto tak robi??? Z soli nie zrezygnuje ale bede musiala przerwac jej podjadanie i ograniczyc ile sie da :). Nie ma zmiluj. Nerki i serce mi podziekuja :).
Przypominaja mi sie stare dobre, nawyki jakich nabralam z poprzedniego razu... Czesc z nich zachowalam, czesc ponownie wdrazam w zycie. Probuje tez miec pozytywne nastawienie bo oczywiscie pamietam sukces, radosc ze zmian i swietne samopoczucie ale juz nie tak dobrze ile sie napocilam, nacwiczylam, nabiegalam, nakustykalam, nachodzilam glodna, naodmawialam i nazagryzalam zebow etc... :). O tej ciemnej stronie latwo sie zapomina. Bylam wtedy BARDZO zdeterminowana i parlam do przodu jak czolg.. Prawda jest taka, ze jezeli odchudzanie odbywaloby sie latwo, bez poswiecen i zagryzania zebow to na swiecie nie byloby problemu nadwagi i otylosci. Wychodze jednak z zalozenia, ze skoro raz schudlam ponad 30 kg to teraz moge 15 :). Moj cel zanizylam do 60 jako psychologiczna zagrywke ale tak naprawde to bede zadowolona z 63kg.. I tym razem juz nie powtorze bledow bo w tym przypadku nie chce wyladowac z powiedzeniem "do 3 razy sztuka" :).
Bedzie mi o tyle latwiej, ze dysponuje wiedza, ktora poprzednio dopiero zdobywalam... Nawet bez Vitaliowej diety wiem ciut o dietetycznym ale przede wszystkim zdrowym odzywianiu.. Co o jakich porach najlepiej jesc, czego nie jesc, czego nie laczyc, co laczyc, co jesc przed treningiem co po, jak cwiczyc, zeby spalac tluszcz (uwaga z CALEGO ciala, nie tylko z brzucha, tylko z bioder etc. :D ;)) zamiast nastawiac cialo na oszczedzanie etc., dlugo by wymieniac.. Pewnie. Jest sporo czego nie wiem, caly czas sie douczam i odswiezam co juz wiem.. Nauczylam sie myslec o ciele bardziej swiadomie, myslec o procesach biochemicznych w nas zachodzacych i tym co uruchamia procesy wyszczuplajace.. I co robic, zeby osiagac chciane efekty a nie przeciwne lub wrecz szkodliwe. Dla mnie dieta i cwiczenia to rowniez samoswiadomosc, rozum i wiedza.. Dobrze jest miec wlasna podparta opinie niz slepo podazac za cudzymi. Niektorzy maja racje inni nie. Sztuka jest odgraniczyc prawdziwe i uzyteczne informacje od bzdur i glupot. I dotyczy to generalnie zycia a nie wylacznie wybranych dziedzin typu - jak w tym przypadku - dieta i cwiczenia :)..
Najpierw dieta, potem cwiczenia, potem jak poprawie kondycje, dorzuce bieganie :). I bedzie tak jak bylo :). Mam to szczescie, ze zawsze bylam szczupla i dobiero po drugiej i trzeciej ciazy przybylo mi kilogramow.. Jest wiec latwiej.. Sa ludzie z problemami zdrowotnymi lub z nadwaga od malenkosci... Tym jest jeszcze trudniej...
Nie ma co sie zastanawiac tylko wziac byka za rogi i "z czolem podniesionym do gory naprzod" :)! Wazne, zebym obudzila w sobie ta niezlomna motywacje i determinacje jaka mialam poprzednio.. Bo bez tego daleko nie zajde... Ale jak zaczne to bedzie OK :). Mam 3 dzieciakow i chce zeby mieli atrakcyjna, zdrowa, silna, energetyczna, usmiechnieta i zadowolona mame a nie pasztet "gnijacy" calymi dniami na sofie lub przed komputerem, uzalajacym sie jak to kiedys bylo sie atrakcyjnym. Juz samo to jest motywacja, inne powody tez sie znajda :).
Pozdrawiam wszystkich znajomych i nieznajomych, tych walczacych lub dopiero zaczynajacych.. Do nastepnego :).
Kolejny artykuł dr Jerzego Jaśkowskiego odnośnie szkodliwości statyn, czyli leków na wysoki cholesterol. Są one bardzo szkodliwe, zaś wciąż brakuje wiążących dowodów na to, że wysoki cholesterol za cokolwiek złego w organizmie odpowiada. To nie cholesterol odpowiada za ryzyko zawałów serca. Ale nadmiar wapnia w diecie i we krwi, przy jednoczesnym niedoborze witaminy D3, K2 i magnezu.
Blaszki wapniowe odkładają się w ścianach naczyń krwionośnych i je uszkadzają. Wtedy organizm wysyła w uszkodzone rejony cholesterol, by chwilowo zatkać, „zabandażować” te uszkodzenia. Natomiast gdy owego cholesterolu jest za mało – mamy efekt kardiotoksyczności statyn.
Statyny na cholesterol nie tylko zaburzają szlak metabolizmu cholesterolu. I co za tym idzie, obniżają poziomu ważnych dla życia hormonów (witaminy D, DHEA, testosteronu). Ale także mają działanie kardiotoksyczne (szkodliwe dla serca i układu krążenia), szkodliwe na mózg (cholesterol jest jednym z głównych składników mózgu i paliw dla niego) i szkodliwe na oko.
Cholesterol jest bowiem składnikiem soczewki oka. Jeśli będziemy go obniżać do sztucznie zaniżonych norm przez WHO, to ogłupiejemy, oślepniemy i mamy zwiększone ryzyko incydentów krążeniowych. Zapraszam po więcej w poniższym artykule dr Jerzego Jaśkowskiego.
Polecam też nagranie video: „kłamstwo cholesterolowe” z kanału Iwony Wierzbickiej:
Chcesz być ślepy, to bierz statyny obniżające cholesterol!
Cytuję: „Wiadomo powszechnie, że cukrzyca typu 2 u osób starszych jest bardzo dużym problemem. Problemem są nie tylko zakupy leków i ograniczenie tego, co chcemy w stosunku do tego, co możemy konsumować, ale również ograniczenie możliwości życia, poprzez częsty nadzór glikemii. Wiadomo, że wszelkie produkty kupowane w supermarketach, a będące w kubeczkach, kartonikach, słodzone fruktozą, lub słodzikami, podwyższają poziom cukru we krwi. Niestety, także wszelkie napoje słodzone nawet, jak stoi napisane, że naturalnym cukrem, lub fruktozą, powodują wzrost poziomu cukru, ponieważ producenci nie używają naturalnej fruktozy, tylko tzw. chlorowcopochodną fruktozy, która zawiera dwa atomu chloru w cząsteczce, ale za to jest około 600 razy słodsza od cukru. Zrozumiałe jest wiec, że stosowanie jej w produktach powoduje obniżenie kosztów produkcji, a więc powiększa zysk producenta.
W większości przypadków producentami napojów, czy batoników, są te same konsorcja, które produkują leki przeciwcukrzycowe. Tylko nazwy firm są różne. Dodatkowo, na wzrost cukrzycy w społeczeństwie nakłada się spożywanie fluoru, chociażby z past do mycia zębów. Nie wspomnę, że fluor używano zarówno w niemieckich obozach koncentracyjnych, jak i sowieckich łagrach, w celu otumanienia więźniów. Wiadomo od lat, że fluor jest znana neurotoksyną, wpływającą między innymi na przyspieszenie demencji u ludzi oraz jest jednym z istotnych czynników środowiskowych, powodujących występowanie cukrzycy zarówno typu 1 jak i 2. Nasze badanie z końca lat 1990. wykazały, że właśnie w gminie Pruszcz Gdański, narażonej na skażenie fluorem z odpadów poprodukcyjnych Gdańskich Zakładów Fosforowych, notujemy największy w Polsce wzrost zachorowań na cukrzycę u młodocianych. Zdawałoby się, że o ile produkty żywnościowe nie przechodzą żadnych badań dotyczących szkodliwości oddziaływania na nasze zdrowie, to przynajmniej spożywając lekarstwa kupowane na recepty, możemy być spokojni, że nas nie trują. Niestety, tak nie jest.
W USA na skutek spożywania leków na recepty umiera rocznie od 100.000 do 200.000 ludzi. Oczywiście, w Polsce proporcjonalnie mniej. Tak lekko licząc, tylko 10.000 do 20.000 obywateli żegna się z życiem z powodu przyjmowania leków na recepty. Podobno wszelkie substancje znajdujące się na rynku są dopuszczane po wnikliwej analizie specjalnej komisji, powoływanej przez Ministerstwo, nie wiadomo dlaczego, zwane Zdrowia. Ta Komisja, zwana także nie wiadomo dlaczego, Przejrzystości, składa się z powoływanych przez MZ ludzi i spełnia podobną rolę, jak wszelkie komisje, to znaczy rozmydla odpowiedzialność. Na przykład w 1996 roku dopuszczono do sprzedaży szczepionki z Korei, które powodowały zgony niemowląt i nikogo za to nie ukarano. Podobnie w ostatnich latach, ta sama Komisja „rekomenduje kolejne szczepionki” pomimo faktu, że nie zostały sprawdzone, czyli właściwie przebadane.
Tak jest ze szczepionkami przeciwko grypie, tak jest ze szczepionką, rzekomo mającą zapobiegać rakowi szyjki macicy, chociaż sama twórczyni tej szczepionki, dr Diana Harper, profesor na Uniwersytecie w Missouri – Kansas City School of Medicine, przyznała, że nigdy nie badała związku szczepionki z rakiem szyjki macicy. Jest to wymysł prasowy. To, że jest zupełnie inny cel podawania tej szczepionki, nie ulega żadnej wątpliwości. Po pierwsze, kraje takie jak Szwecja, czy Finlandia, zwalczyły raka szyjki macicy na długo przed opracowaniem tej szczepionki. Po drugie, czy szczepionka działa, czy nie, będziemy wiedzieli za jakieś 30 lat, czyli obecni dealerzy prawdopodobnie już nie będą żyli albo będzie przedawnienie, a co się nachapią obecnie to ich. Nie jest to mój wymysł, tylko uczy tego doświadczenie. W 1974 roku także sprowadzono do Polski skażone szczepionki i wybuchła epidemia po szczepieniu przeciw polio. Znowu nikogo nie ukarano. Od 1960 roku sprowadzano do Polski szczepionki skażone rakotwórczym wirusem SV-40. Szczepionki sprzedawano aż do lat 80. I znowu cały wymiar sprawiedliwości zasnął. Sam musisz sobie odpowiedzieć, Dobry Człowieku, dlaczego.
Po trzecie, jeżeli teoretycznie jest to na przykład eksperyment, przeprowadzany na polskich dzieciach, to powinna istnieć jakaś dokumentacja tego eksperymentu. A tutaj żadna szczepiona w szkole dziewczynka nie otrzymuje dokumentu z numerem szczepionki, informacji, że jest obiektem eksperymentu. Zawarte natomiast w szczepionce związki chemiczne mogą powodować bezpłodność kobiet. Tylko w okresie pierwszych 4 lat stosowania tej szczepionki zanotowano 593 przypadki chorobowe, bezpośrednio zagrażające życiu. Łącznie zanotowano 32576 poważnych działań, enigmatycznie zwanych niepożądanymi, a w medycynie klinicznej powikłaniami. CDC podało oficjalnie, że to tylko 5-10 % wszystkich powikłań.
Czyli musisz szanowny Czytelniku podane wielkości pomnożyć co najmniej przez 10, lub nawet 20. Problem dotyczy także kolejnej dezinformacji: w prasie znajdują się liczne artykuły ”informacyjne”, jakoby wczesne szczepienie dziewcząt w wieku 11-13 lat było konieczne, ponieważ już pierwsza inicjacja seksualna może je zarazić. Byłaby to prawda, gdyby przed szczepieniem robiono odpowiednie testy dziewczynkom, czy już nie są zainfekowane. Otóż dr D.H. stwierdza autorytatywnie, że wirus papilloma wcale nie musi dostawać się do organizmu w trakcie stosunku seksualnego. Znane są liczne skażenia poprzez skórę i śluzówki u dzieci 2-, 5-, 7-letnich. W przypadku już posiadania miana przeciwciał przeciwko papilloma, szczepienie może spowodować właśnie indukowanie raka.
W Polsce żadna ze szczepionych dziewczynek nie miała wykonanego testu. Świadczy to o zupełnie innym charakterze szczepień. FDA stwierdziło, że jeżeli dziecko miało już kontakt z wirusem to prawdopodobieństwo raka wzrasta o 44%. Jak podałem, szczepów tych wirusów jest koło 200, a w szczepionkach znajduje się od 2 do 4 szczepów. W skrypcie dla studentów medycyny podaje się, że jedyny udowodniony związek z rakiem szyjki macicy to częsta zmiana partnerów. Na marginesie: firma Merck otrzymała 1. nagrodę za reklamę Gardasilu – Siligardu.
Powikłania odnotowane przez VAERS
Wrzesień 2011
Listopad 2011
Śmierć
103
108
Dysplazja szyjki macicy
159
179
Rak szyjki macicy
41
41
Powikłania w gabinecie
9115
9376
Hospitalizacja
2307
2367
Poważne powikłania
3111
3197
Łącznie
23 388
24 184
Powtarzają, że to tylko od 1 do 10% prawdziwych powikłań, ponieważ lekarze boją się zgłaszać wszelkie zaobserwowane powikłania. Podobnie jest w Polsce. Nawet w ostatniej nowelizacji Ustawy o Chorobach Zakaźnych, błyskawicznie przeforsowanej w sejmie przez posła PiS, zlikwidowano obowiązek zgłaszania powikłań. Po co sobie psuć nerwy.
Tak więc jesteś całkowicie bezbronny, dobry Człowieku, wobec trucia w majestacie prawa. To chyba nazywa się eutanazja?
Ostatnio ukazały się ciekawe artykuły, wiążące występowanie zaćmy u ludzi starszych, z przyjmowaniem leków zwanych statynami. Co prawda pierwsze doniesienia na ten temat były już w 1990 roku, w Exp.Eye. Res.50, ale oczywiście nie trafiły do odpowiednich informatorów w Polsce. Przecież mogły wpłynąć negatywnie na handel statynami. Otóż okazuje się, że ten tak krytykowany przez polskich kardiologów cholesterol, stanowi podstawowy element składowy zarówno naszego mózgu, jak i oka. Ten pogardzany cholesterol stanowi najbardziej unikalną cechę membrany włókna soczewki oka. Nasycenie cholesterolem wygładza powierzchnię dwuwarstwowej membrany fosfolipidowej. To wygładzanie zmniejsza rozproszenie światła i pomaga w utrzymaniu przejrzystości soczewki.
Każdy lek powodujący zaburzenia w produkcji cholesterolu pogarsza widzenie. Już do tej pory udowodniono, że statyny mają ponad 300 negatywnych skutków dla naszego zdrowia, w tym tak istotne, jak kardiotoksyczność. Zauważ Dobry Człowieku, że lekarz zwany kardiologiem, czyli specjalistą od chorób serca, sam przepisuje tobie leki powodujące choroby serca, by koncerny zarabiały na sprzedaży leków na zaćmę. Sam musisz zrozumieć, dlaczego to robi. „Science and Vision Optometric” opublikował artykuł, z którego jasno wynika, że osoby z cukrzycą mają o 50% wyższe ryzyko zmian chorobowych oka, tj. zarówno częstsze występowanie rozsianej jak i korowej ZAĆMY.
Zobacz jak to doskonale specjaliści od reklamy opracowali, najpierw wmówiono Tobie, że cholesterol szkodzi. Potem wynaleźli cudowny lek obniżający poziom cholesterolu. Co prawda, musieli zmienić, czyli obniżyć, normy cholesterolu o prawie 30%, ponieważ ludziska miały poziomy prawidłowe. A teraz, w związku ze ślepotą u ludzi, będą sprzedawać leki na zaćmę i sztuczne soczewki. Cały czas powtarzam, że fizycy, wbrew nazwie, nie mają pojęcia, co to znaczy perpetuum mobile. Sam widzisz, najpierw kupujesz leki, które powodują Twoją ślepotę, a potem narzekasz, że coraz gorzej widzisz. Przecież nikt Ciebie nie zmuszał do brania statyn. Sam to robiłeś!
Jest jeszcze jeden wniosek, jak szybko można manipulować ludźmi. Lekarza to przecież grupa ludzi z wyższym wykształceniem. I w okresie jednego pokolenia udało się ponad 100 000 lekarzy tak otumanić, że zajmują sie handlem szkodliwymi preparatami wierząc, że pomagają ludziom. A nad całym tym handlem czuwa Ministerstwo zwane Zdrowia.
„Hipoteza o szkodliwości cholesterolu jako głównego sprawcy rozwoju miażdżycy i zawału serca nie tylko pozbawiona jest jakichkolwiek podstaw naukowych, lecz, jak podsumowali ją wybitni eksperci, jest jednym wielkim nonsensem” – prof. dr hab. med. Walter Hartenbach („Mity o cholesterolu”, Oficyna Wydawnicza „Interspar” 2007, tłum. Magdalena Nelke).”
Witam wszystkich moich starych znajomych i nowe osoby, ktore dolaczyly do Vitalii :)...
Troche mnie nie bylo, rok szkolny zezarl wiekszosc mojego czasu i nerwow... Ale bede wracac bo ciut mi sie przytylo (chociaz nie nawet w przyblizeniu jak bylo, dla niewiedzacych zaczelam tu z waga 94 kg po dwoch ciazach i skutecznie schudlam do 62). Ale mialam ciut problemow i stracilam kontrole nad prawidlowym odzywianiem, wrocilam do palenia... Lipiec jest dla mnie miesiacem odnowy i regeneracji. Wroce do prawidlowych nawykow, cwiczen, biegania i zrzuce to co mi sie przybylo bylo :).
Trzymajcie kciuki za moja determinacje, ja trzymam za Wasza
No i tak oto, wlasciwie rok po rozpoczeciu poprzedniej dziety, kiedy to skutecznie zrzucilam 33 kilogramy, wracam zeby schudnac 10.. Ciut sie opuscilam i przytylo mi sie 5-6 kg ale to dlatego, ze mialam okres chrupania i nie wazenia. Wiedzialam, ze ciut przytyje. Wydaje mi sie, ze czesciowo dazylam do powrotu, zeby skonczyc i porzadnie "dochudnac" :).
Zaczynam 29 wrzesnia, 3 miesiace. Jestem juz madrzejsza i bardziej doswiadczona, wiec nie bedzie zle. Z drugiej strony poprzednio bylo latwiej bo mialam MEGA motywacje i cialo, ktore latwo wracalo do swojej normalnej wagi. Teraz mam cialo, ktore ma juz mniej wiecej to do czego jest przyzwyczajone i tak latwo mi sie nie podda i motywacje, ktora jest bardziej kaprysem bo wage mam prawidlowa... Mam tydzien, zeby sie odpowiednio nastawic :). Co to jest 10 kg po 33!!! Niepotrzebnie sie opuscilam, to nie w moim stylu ale coz, tak jak pisalam wczesniej, cos czuje, ze dazylam do tego, zeby miec powod i dobrnac tym razem to celu a nie dac sobie spokoj 2 kg przez jego osiagnieciem. Nawet nie tyle dieta mnie kreci ale lubie cwiczenia Vitalii i one ponownie zmobilizuja mnie do biegania :).Moze to smieszne ale ciesze sie z powrotu :). Mam tylko nadzieje, ze dam rade sie nagiac. Na szczescie nie mam sklonnosci do efektu jojo i gdyby nie fakt, ze mialam okres Pringles i Kinder Bueno w nadmiernych ilosciach to nadal mialabym swoje 63 kg... No coz, mam nauczke, zeby nawet w okresie wzmozonego chrupania sie WAZYC :).
Pozdrawiam wszystkich znajomych i nieznajomych i zycze sukcesu i motywacji.
Kupilam sobie spodnie. Po raz pierwszy od lat. I po raz pierwszy od jeszcze dluzszego czasu kupilam je a wlasciwie chcialam kupic dokladnie dopasowane, zawsze nosilam "starnard", so tego ciut za duze a przynajmniej teraz sa, tym razem polowalam na "skinny". I co? Znalazlam idealny rozmiar ale sprzedawca mi poradzil wziac mniejsze bo sie rozciagna. Zignorowalam. Druga osoba po czasie w przymierzalni, powiedziala mi to samo. Wiec sie zastanowilam zgodnie z zasada o byciu pijanym (jak jedna osoba Ci mowi - ignoruj, jak wiecej to zacznij sluchac). Kupilam te mniejsze w biodrach, pasuja wszedzie indziej tak samo tylko w biodrach sie ciut w tluszczyk wcinaja, czego nie cierpie ALE pomyslalam, ze jak maja sie rozciagnac to bedzie idealnie a tamte zamienilyby sie w za duze. I co? I guzik. I chociaz pasuja to w biodrach jak sie ciut wcinaly tak sie wcinaja. A ja tego NIENAWIDZE. Trzeba mi bylo sluchac swojego instynktu a nie sprzedawcow! Tyle dziewczyn wklada na dupe za ciasne spodnie, ze zgroza, nawet te szczuple zaloza cos z czego uda im sie wylac boczki. Czy to jakas moda (chociaz teraz sklonna jestem tez posadzac sprzedawcow, wciskajacych zbyt male rozmiary!)??? Cos okropnego, lepiej zalozyc luzniejszy ciuch niz za ciasny! Zawsze tak uwazalam. Co ja sobie wyobrazalam? I tak oto mam spodnie, w ktorych owszem wygladam OK ale wygladalabym o niebo lepiej gdyby byly wieksze bo jedyne co sie rozciagnelo to moje oczekiwania. I nie dosc, ze schudlam ponad 30kg, to znowu mam za ciasne spodnie, do ktorych byloby lepiej schudnac albo modelowac. Przynajmniej zgodnie z moim gustem. No coz, uczymy sie na bledach. Musze jednak przyznac, ze moje nogi tym typie spodni wygladaja super a jezeli dodac obcasy to WOW :). Tak to mi sie schudlo i chyba bez cwiczen zostanie, nogi zawsze mialam super, mam znowu po schudnieciu ale okolice brzucha i bioder takie jak byly to juz nie beda.. Nie bez cwiczen, moze operacji... Czy warto? Wiecie, zdalam sobie sprawe, ze musze przestac gonic za idealem bo w ten sposob nigdy nie bede szczesliwa z tym to mam a umowmy sie, ze porownuje sie ze soba z przed 10 przynajmniej lat! Czy ja naprawde myslalam, ze majac blisko 35 lat i 3 porody za soba, bede wygladac DOKLADNIE tak jak przedtem? Wygladam fajnie, odpowiednio ubrana lepiej niz fajnie, mysle, ze poza skora na brzuchu to moznaby mi pozazdroscic figury szczgolnie wziawszy pod uwage, ze jestem po trzech porodach i poltora roku (zusammen) karmienia piersia, wiec pora cieszyc sie z tego co mam i przestac gonic cos czego poki co (jezeli wogole) nie osiagne :).
Kupilam sobie tez body i ono okazalo sie strzalem z 10 :).
Co za zmiana... Rok temu jeszcze bylam przed odchudzaniem... Jeszcze wazylam 94kg... Teraz kupuje sobie body i skinny jeansy :D. Nie da sie bardziej obcisle ubrac, i wygladam OK! A ze juz nie tak super jak kiedys.. no coz, czas sie pogodzic. Szczegolnie, ze szybko zapomnialam, jak wygladalam jeszcze w ubieglym roku i juz poprzeczka z oczekiwaniami mi sie obnizyla.
Zauwazylam jednak, ze figura mi sie ciut rozlazla od braku cwiczen.. Niby waze tyle samo 61-62kg ale wygladam gorzej. Mysle, ze zamienilam miesnie na tluszcz, trzeba sie ruszyc i pocwiczyc znowu ale bez motywacji to tylko czcze gadanie (moze te cholerne spodnie ;)).
Szykuje sie do jakiegos porownania zdjeciowego, moze to mnie zmotywuje..
Pozdrawiam wszystkich i dziekuje, ze chcialo Wam sie czytac moje "mialczenia" :).
Ach, a do dziewczyn apeluje (nie wszystkich oczywiscie)!!! SKINNY nie znaczy ze ma nas opinac, sciskac jak gorset i wpijac sie gdzie sie da!!! Znaczy, ze ma byc idealnie dopasowane. Wiec blagam, przestancie sie wciskac w za ciasne spodnie, bo nawet super figura tego nie uratuje...
Tym co mnie nie znaja, powiem, ze wizualne poparcie rozwazan na temat mojej figury jest w jakims wczesnijszym wpisie, jest rowniez pomiarowe...
Jestem bogatsza o 3 pary butow :). Nareszcie po latach nie jestem w ciazy, po ciazy ani z waga kiedy noszenie obcasow rownalo sie polamaniem nog a grawitacja zeslizgiwala cala moja wage na biedne palce :D. Chociaz jestem wysoka to lubie obcasy i NARESZCIE moglam sobie na nie pozwolic! Lubie buty i mam fiola na ich punkcie, kazdy ma COS, moim typowo kobiecym cosiem jest slabosc do butow. Ciuchy tez lubie ale buty chyba bardziej :). Naciagnelam meza na Tommy Hilfiger i Camper oraz buty, ktore Torfs mial pod swoja nazwa ale lezaly na moich stopach jakby byly na nie zrobione. Tanie nie byly, wiec chociaz bez firmowej metki to z pewnoscia sa to dobre i markowe buty :). Sa 2 firmy butow, ktore mi sie szalenie spodobaly pomyslowoscia, Lola Ramona i Irregular Choice a takze Jeffrey Campbell ale musza poczekac inaczej maz mnie przelozy przez kolano :). Mam jeszcze male co nie co do kupienia ale to juz muzyka i bodysuites. Skora juz nie ta sama, nie jestem tak jedrna jak bylam, pewnie, tez za szybko schudlam... Ale co tam, wygladam naprawde niezle, musze sie zmobilizowac i przeslac zdjecia do kolumny "Oni Schudli" :).. Niedlugo bedzie rok od mojego pierwszego wpisu i wtedy bede porownywac..
Kupilam sobie staniki sportowe znowu, bo chce zaczac ponownie biegac a te, ktore mam byly na znacznie wieksze piersi :). Kupilam sobie fajny stanik (niesportowy) ale mam generalnie straszne klopoty, zeby znalesc cos co na mnie pasuje, bo mam znaczna roznice w wielkosci i zawsze cos pasuje idealnie ale tylko na jedna piers a jeszcze nie zmobilizowalam sie na tyle, zeby kupowac takie staniki co pasuja na wieksza piers i wypychac poduszka druga miseczke.. Ale dla wygody i estetyki, bedzie trzeba sie zorganizowac...
No dobra, ide kapac dzieciarnie, spedzilismy dzien poza domem i przywlokly ze soba mase piachu :). Weekend minal szybciutko, jak zawsze, maz znowu jedzie do Amsterdamu i wroci dopiero w piatek ale coz robic...
Pozdrawiam Was i zycze udanego nadchodzacego tygodnia :).
Ach, no i WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA DZIECKA :D !!!
Chyba z moim muesli z czasem troche przesadzilam :). Podliczylam dzisiaj kalorie i wychodzi, ze po dodaniu wszystkich skladnikow jest tego z 700 kcal jak nie wiecej!!! Uwielbiam je i jestem za obfitym sniadaniem ale to ciut duzo :). Bede musiala z czegos w nim zrezygnowac i wprowadzic wariacje np; nie siemie I sezam ale siemie ALBO sezam... Nie wiem jednak z czego jeszcze zrezygnowac bo lubie moje muesli takim jakie jest :(... Moze zmniejsze ilosci.. Albo bede szamac 700 kcal na sniadanie :). Do dzisiaj zylam w kalorycznej niewiedzy i mi to nie szkodzilo :). Waga waha sie miedzy 61-62 kg :).
W sobote moje chlopaki mialy festyn w szkole :). Zrobilam ciasto czekoladowe i cytrynowe, milo bylo zobaczyc jak opuszczalismy impreze, ze jedno zniknelo calkowicie a z drugiego zostala tylko cwiartka, na pewno zniknelo i to zanim festyn sie skonczyl :). Nastepnym razem zrobie sernik albo cos, bo chociaz moje ciasto czekoladowe zniknelo szybko to bylo ich sporo :D. Kazdy mysli wg zasady "dzieci lubia ciasto czekoladowe" i tak oto bylo to prawie jedyne ciasto w wielu wersjach na stole :). A ja lubie roznorodnosc :).
A propos roznorodnosci to gust mi sie odmienia :)! Zawsze bylam typem ubierajacym sie z ciemne kolory, najlepiej czarny, czasem czerwony, niebieski ale bez szalenstw. I bron boze wzorki!!! Ostatnio polubilam jasne kolory:)! Pastele lub ciut jaskrawsze, kwieciste wzory, ktorych kiedys nie cierpialam... Generalnie pogodne, szczesliwe kolory... Zwrot o 180 stopni! Zalozylam sukienke jeansowa, ktora byla kiedys moja druga skora i teraz wydaje mi sie strasznie nudna i ponura:). Kupilam sobie do niej rozowe i jaskrawoniebieskie rajstopy, zeby ja ozywic :). Dostalam tez skrpetkowej goraczki, kupilam z 17 par :D Kazda w innym kolorze i wszystkie w jasnych, zywych kolorach, z wzorkami etc! No szal. Maz nie bedzie nosil, zawsze mielismy wspolna kolekcje czarnych lub szarych skarpetek :). Czas na zmiany, on niech sobie zatrzyma szare i czarne, ponure skarpetki a ja mam teraz rozowe, pomaranczowe, niebieskie, turkusowe etc :D! Obiecalam sobie, ze raz w miesiacu sprezentuje sobie jakis ciuch, ktory mi sie podoba, cos pogodnego i kolorowego :). Nowa ja :).
Chyba moja corcia ma na mnie taki wplyw :). Ma 18 miesiecy i jest tak bardzo pogodnym i usmiechnietym dzieckiem, ze topi serce kazdego, kto na nia spojrzy :). Nie mozna sie nie zakochac :)! I ona wlasnie wyglada przecudnie w pastelach... Moze wiec to dzieki niej taka zmiana, bo jak patrze na ten pogodny, smiejacy sie pysio okolony blond wloskami to nie sposob lubic kololwiek co ponure :). Kazde moje dziecko jest ciut inne.. Najstarszy wyglada swietnie w jasnych i jaskrawych kolorach, sredni z ciemnych a moja slicznotka w pastelach :). Poki co przynajmniej :).
Nadal spijam koktaile owocowe :) Codziennie. Wlasnie skonczylam jeden z malinami, jagodami i jezynami :). Cieszy mnie jak widze, ze mezowi sie udziela. On uwielbia slodycze i nadaj je je ALE w samochodzie znalazlam jablko, wieczorem po posilku zjadl pomarancze zamiast czekolady... :). Wiem wiem, owoce powinno sie jesc przed posilkiem ale przeciez nie bede krytykowac jak widze zmiany :). Malymi kroczkami :). Tak czy tak lepiej zjesc pomaranczke na deser niz tabliczke czekolady :). Jak jest w domu to pije tez moje koktaile.. :). Namowilam go rowniez na rukole do niektorych posilkow i jogurtu zamiast majonezu :). Dobrze dobrze, na pewno mu to nie zaszkodzi :).
Lecimy po chlopakow i do parku :).
Mam nadzieje, ze u Was w porzadku, pozdrawiam i zycze sukcesow w Waszych planach :).
Przeczytalam wczoraj artykul o tym co najlepiej jesc wieczorami a czego unikac, ze lepiej zjesc bialko niz weglowodany i tak np, mieso jest bardziej polecane niz owoce etc.. Autor napisal, zeby nie jesc wieczorem owocow z jogurtem naturalnym bo i jedno i drugie zawiera duzo cukru. Nie chodzi mi o sam artykul a o barana, ktory skomentowal ponizej, ze autor wypisuje bzdury, bo nabial nie zawiera cukru! Oraz jak to sam robi sobie twarozek i nie dodaje do niego cukru, wiec jego twarozek, jak i jogurty naturalne go nie zawieraja :)! Wszystko napisane autorytatywnym, wszechwiedzacym tonem, z wykrzyknikami :). Malo mnie szlag nie trafil :). Nie powinno mnie to obchodzic ale naprawde mnie denerwuje tak skrajna glupota. Malo tego, taki ktos jeszcze "pulta sie" na glupote innych, nieswiadom zupelnie swojej ignorancji i bzdur jakie wypisuje.. Kolejny kwiatek, to "pani madralinska" piszaca jak to najlepsza dieta to (tu podala jakies wykwintne i przesadzone dania, ktore chociaz sa smaczne to nikt tak nie je przez caly czas) oraz jak przygotowuje je w chinskiej paltelni "wog", ktora wszystkim poleca. Znowu - aurotytatywny i wszechwiedzacy ton. Wialo od wypowiedzi typowa osoba, ktora probuje wyjsc na kogos ze swiatowym doswiadczeniem a jedynie sloma z butow jej wychodzi.. Znam takie osoby.. Wyjechaly za granice, powiodlo im sie finansowo, dzieci zmieniaja nazwiska jakby wstydzily sie swoich korzeni a oni sami sie nie zmieniaja i znajomosc win, nurkowanie i gra w tenisa nie zmienia faktu, ze sa to Ci sami ludzie jakimi ich pamietam - sloma i chamstwo zawsze wychodzi z ludzi, nie wazne ile maja kasy i jak bardzo probuja "wtopic sie" w otoczenie. I vice versa, jezeli ktos ma klase to zawsze bedzie ja mial. To sie ma albo nie. Nie mozna sie tego nauczyc ani kupic.
Och cos mnie ponioslo.. Ale denerwuje mnie ludzka glupota. Sama jestem osoba, ktora uwaza ze zawsze ma racje. I rzeczywiscie, w niektorych sprawach, przyznam nieskromnie - mam :). Jezeli nie zawsze to w 99% - kazdy sie czasem myli ;). ALE, jezeli udowodni mi sie blad to sie do niego przyznaje. Poza tym, zycie za granica mnie nie zmienilo. Nie probuje z siebie zrobic kogos, kim nie jestem, nie zadzieram nosa, nie zachowuje sie jakbym zjadla wszystkie rozumy.. Jestem uparta w dziedzinach, na ktorych sie znam ale mam swiadomosc, kiedy stapam to terenie o ktorym nie mam pojecia i wtedy sie ucze czegos na ten temat albo sie nie odzywam tylko slucham. Mam swiadomosc siebie! Jak mozna sie uchowac na swiecie wierzac w glupoty typu "nabial nie posiada cukru, chyba, ze go dodam"... Mozna. I to jest przerazajace. Poziom nauczania, ktory wypuszcza takich ludzi w swiat jest przerazajacy rowniez..
No niewazne.. Chcialam z siebie wylac ciut frustracji, bo czuje jak we mnie narasta.. Szczegolnie a propos ludzi, ktorym wydaje sie ze zjedli wszytkie rozumy, nie zdajac sobie sprawy, ze jest zupelnie na odwrot...
Pozdrawiam Was i zycze sukcesow na kazdym polu :).