Wszędzie pełno pomysłowych, kolorowych posiłków, pełnych warzyw, witamin i wszystkiego innego. Aż ślinka cieknie. Ale ja nie lubię gotować. Nie cierpię. Dla mnie wszystko musi być tu, teraz, zaraz, natychmiast. W sumie nie wiem, czy w ogóle lubię jeść. Chyba zależy kiedy. Czasem lubię. Ja już tak mam. I nie tylko w kwestii jedzenia.
+ matura z włoskiego
+ szukanie pracy
(coś czuję, że skończę zbierając truskawki)
MENU
I
100g serka homo nat. + 40g rodzynek + płaska łyżka miodu + 40g płatków (mieszanka owsianych, jęczmiennych, ryżowych)
II
kakao (250ml mleka 1,5%, łyżka cukru trzcinowego, pół łyżki kakaa ciemnego odtłuszczonego)
III
250g warzyw na patelnię, 100g filetu z piersi kurczaka, 40g makaronu pełnoziarnistego + 2 łyżki sałatki z oliwkami, fetą, sałatą, kukurydzą i (niestety) sosem jogurtowo-majonezowym
IV
jabłko
V
100g serka homo nat., 50g serka homo wan., 40g rodzynek
+/- 1600kcal
+ mel B rozgrzewka, cardio, 1000x skakanka
(mało, mało, mało, na biegi się nie wstało, jak tak dalej pójdzie spalisz całe mięśnie i zabienisz się w jedną wielką "la balena")