To był piękny piątkosobotek. Pomijając fakt, że pożarły mnie komary, a o 1 nad ranem podczas tańca na mokrej od deszczu trawie skręciłam kostkę, byłoby idealnie. Moja prawa stopa spuchła i aktualnie wygląda jak brzuch niedożywionego dziecka. Czyt. koniec z bieganiem i ćwiczeniami (rozciąganie poszło się... a do szpagatu brakowało mi z 10cm) na czas bliżej nieokreślony. Ale życie i tak jest piękne. Za tydzień powtórka z rozrywki, może stopa weźmie to pod uwagę i zmniejszy swe wymiary. ;)
WNIOSEK: Nie lubię jeść syfu, normalnie tęskniłam dziś za moimi warzywkami. No ale- chcąc, nie chcąć, coś zjeść trzeba i wybrzydzać nie przystoi, szczególnie gdy funduszy na jedzenie brak.
Masakryczne Menu, którego nawet nie będę dzielić na posiłki
+ na wadze kg wody mniej, jak zwykle u mnie
(pod żadnym pozorem nie naśladować!)
3/4 szklanki mleka, kilka biszkoptow, 9 sezamków, trochę orzechów ziemnych, caffe latte do picia...
I po powrocie do domu, do mojej kochanej, wyposażonej lodówki...
150g serka homo nat., 50g serka homo wan., 30g rodzynek, trochę wiórków, potem jabłko
A jutro znów wracam do mojego kochanego, zdrowego odżywianie, nie mogę się doczekać śniadania. Ach, ta owsianekcza. ;)