Zgodnie z planem w długi weekend były dwie imprezy - więc i piwko i żarcie itp. Efekt - po pijackim weekendzie prawie półtorej kilograma przybyło na wadze. Nie przejmuję się tym - bo widzę jaki jestem opuchnięty i spodziewałem się tego. Nie mam jakieś presji na schudnięcie - chcę ładniej wyglądać, ale czy to będzie tydzień/miesiąc później czy wcześniej nie robi mi różnicy. W końcu plan: mieć kaloryfer na brzuchu ustaliłem na następne wakacje. Więc jest dużo czasu. Oczywiście imprezy (kac) nie imprezy - ćwiczyłem (piątek, niedziela) zgodnie z planem z NIKE+. Znów zauważyłem, iż "trener" mocno zmienił program aerobowy - czyżby wyczuł mój brak kondycji w związku z przepiciem? Zmiana polegała na zmniejszeniu liczby ćwiczeń z 8 do 5-ciu w serii, za to wydłużył czas. Ponadto w tych 5-ciu ćwiczeniach dwa to czysta rozrywka (zbijak i omijanie ścian). To mi się podoba - rożnorodność treningów. Zawsze coś cię zaskoczy. Raz łagodnie innym razem tak podniesiona poprzeczka, że myślisz, że trenerowi chyba żona w nocy nie dała i się mści ;-) Przy okazji - w niedzielę zauważyłem, iż liczba powtórzeń w ćwiczeniach siłowych powróciła do 15 (wcześniej wzrosła co tydzień z 10 do 15, a potem z 15 do 20. 20 powtórzeń niektórych ćwiczeń to już było dla mnie za dużo - np. pompki robiłem na kilka rat. Czyżby program wychwycił to iż poprzeczka została ustawiona za wysoko i nie daję rady?
Ponadto wczoraj - w poniedziałek dzień wolny od Nike+ - postanowiłem wypróbować KILLERA Ewy Chodakowskiej, o której pierwszy raz dowiedziałem się tutaj i o której tyyyle można tu poczytać ochów i achów. Wziąłem na tapetę "Killera" bo znalazłem w necie, że jest najtrudniejszy (a ćwiczę już z nike+ trzeci miesiąc - więc kondycja jakaś tam już jest), a najłagodniejszy jest Skalpel. Włączyłem filmik na youtube i poćwiczyłem z nią 40 minut.
Pierwsze 15-20 minut to był luzik. Pomyślałem - jestem już w połowie, szybko przeleci. Potem jednak mój organizm był coraz bardziej zmęczony, a coraz większe krople potu ściekały po całym ciele. Po zrobieniu całych 40 minut mogę napisać: faktycznie daje wycisk! W porównaniu z NIKE+ - nie ma tu chwili odpoczynku. W Nike+ w ćwiczeniach aerobowych po każdej serii głownej (jest ich 4) jest 2 minutowa przerwa dla uspokojenia i potem znów ogień na max możliwości (5-8 ćwiczeń) i znów 2 minuty odpoczynku dla wyrównania oddechu i napicia się wody (jak to mówi trener z Nike+: "Nie zapomni napić się wody by podtrzymać proces spalania tłuszczu"****. Przy siłowych nie ma przerw - robi się jedne za drugim.
Jedyne ćwiczenia, które sprawiały mi trudność w KILLERze - to te na mięśnie brzucha, gdzie leżąc na plecach robimy jakby rowerek nogami (cały czas uniesione nogi nad podłogą) i na zmianę raz jednym raz drugim łokciem dotykamy po skosie kolana. To wykonywałem z chwilowymi przerwami na dosłownie jedną - półtorej sekundy by zaraz kontynuować. Już dawno zauważyłem - też z Nike+ - że łatwiej mi przychodzą ćwiczenia aerobowe (kondycyjne) niż siłowe. Może z czasem moje flaki zamienią się w mięśnie i się poprawi. Moje odczucie po KILLERze jest takie, iż najbardziej ćwiczenia obciążyły moje łydki. W mojej ocenie za dużo w tym KILLERze skakania.
W porównaniu z trenowaniem z NIKE+ (a tylko z tym mogę porównywać, bo nic w życiu innego nie ćwiczyłem) widać, iż w NIKE+ mamy wyraźny podział treningów: dwa treningi czysto aerobowe po godzinie (u mnie wtorek i piatek) potem jeden tylko siłowy ok. 40-50 minut (niedziela). Killer Chodakowskiej to wymieszanie ćwiczeń aerobowych z siłowymi. Może to kwestia przyzwyczajenia, ale bardziej mi przypada do gustu jasny podział z NIKE+. Poza tym - wg teorii, które czytałem dopiero po 20 minutach aerobów zaczynamy spalać tłuszcz. Killer nie dość, iż jest krótki (raptem 40 minut) to tych aerobów jest w nim połowa???? Ledwo podniesie Ci się tętno - to Ewa wprowadza ćwiczenia siłowe. Oczywiście to działa - ale jak jest lepiej? Pod względem spalania tłuszczu?
Ponieważ z NIKE+ trenuję piątek, niedziela i wtorek - dorzucę chyba Chodawkowską w środę/czwartek dla urozmaicenia. Następne spotkanie z Chodakowską powinno wyjść już lepiej - bo będę wiedział jakie mnie czekają ćwiczenia.
Najkiplus
*** przy okazji znów zauważyłem u siebie poprawę. Do połowy drugiego miesiąca ćwiczeć, gdy zgodnie z sugestią terenera w przerwach popijałem choćby łyczek wody - zaraz miałem bolesną kolkę, z którą musiałem dalej ćwiczyć. Poczytałem o kolce, że związane jest to z obciążeniem mieśni itd. Teraz w trzecim miesiącu ćwiczeń mogę swobodnie popić wodę bez kolki.