Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 16222
Komentarzy: 408
Założony: 6 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 31 sierpnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Peppincha

kobieta, 36 lat, Łódź

168 cm, 69.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 lipca 2014 , Komentarze (6)

Witajcie kochane! 

Ze sportem u mnie na bakier. Ale trzymam się jakoś jedzeniowo. Nie szaleję, w sobotę pozwoliłam sobie na frytki do kotlecików z indyka ale nawet nie mam wyrzutów sumienia. Dużo ich nie było, robione w domu bez tłuszczu :)

W piątek troszkę zaszalałam z procentowymi kaloriami  - piwko i wiśniówka, ale tańcowałam troszkę więc część się spaliła :P

Nie mam kiedy pobiegać! Ciągle mi coś wypada. Powinnam biegać rano ale musiałabym wstawać o 5:00 .... Pracę zaczynam o 7:30 ....

Szykuje się ciężki długi tydzień!

Powodzenia ! :) :*

10 lipca 2014 , Komentarze (11)

Dodałam pomiary... I się załamałam.... 

Sprawdzimy za miesiąc czy coś się rusza... Docelową wagę podałam 65,00 kg bo kiedyś kiedyś tyle ważyłam i byłoby miło powrócić do tego... Ale to taki raczej motywator. Kiedyś dietetyk mi powiedział że moja prawidłowa waga to 70 kg i powinnam się skupić nad modelowaniem sylwetki. Więc niech tak będzie, a w tle te 65 kg.... 

Miłego dnia Kochane. :*

PS wstawię też zdjęcia może jutro... jak mi starczy odwagi :P


Powiedzcie mi kochane czy biegając 3 razy w tyg i ze zdrową dietą osiągnę cel? schudnę i wyrzeźbię ciało ? Czytałam w poradnikach że tak... ale mam obawy ...

9 lipca 2014 , Komentarze (1)

Hej Dziewczęta ! :) 

Na początek... świat dookoła mnie się zadziecia! I chyba jestem nienormalna bo mnie to przybija. Moje dwie koleżanki urodziły, przyjaciel mojego M. został ojcem,a ja no cieszę się, podziwiam te dzidziulki, gratuluję rodzicom, a w duchu cierpię. Bo też bym już chciała! Ale nasza sytuacja jest taka, że nie możemy nawet wynająć na razie mieszkania... Mieszkamy trochę u moich rodziców, trochę u Jego rodziców. To jak tu myśleć o dzidziulku, z jedną pensją. I tak mnie to boli, że są chwile, że nie mogę sobie z tym poradzić. Siadam i myślę, że ludzie realizują moje plany, moje marzenia, że mają łatwiej. Odbija się to na M. oczywiście. My dużo rozmawiamy, powiedziałam mu o tym i się popłakał, że nie może mi dać już tego o czym marzę. Nie chcę go ranić więc duszę w sobie te swoje pragnienia i smuteczki... I często się przez to irytuje. Oczywiście nie mam do niego o nic pretensji. Do życia, do losu mam pretensje.

Po niedzielnym bieganiu, w poniedziałek miałam labę, gości, jak wyszłam z domu o 7:10 tak wróciłam o 18:00 i usiadłam żeby odpocząć o 21:00. Uff! Właściwie odstęp od dietki nie było, sportu jednak też nie było.

Wczoraj we wtorek za to

1. zjadłam małego Milky Way'a w pracy. Ale przed 12:00 kiedyś trenerka na siłowni powiedziała mi, że słodkie można jeść do 12:00 :D

2. Biegaliśmy! Wczoraj już chyba mój organizm dawał się we znaki bo mnie nóżki bolały podczas biegu. :) ale to dobrze, ja lubię taki ból :)

Dystans:   4,77 km
Czas:        41:50 min
Kalorie:     418 kcal


Wczoraj na obiadek miałam piersi indyka marynowane  w oliwie i cytrynach ! Do tego ogórka zielonego z cebulką i jogurtem. Mniam!

Dziś za to na śniadanko jak zwykle były płatki z mlekiem łyżką miodu i ziarnami słonecznika. Na obiadek mam leczo warzywne (mniam! wczoraj robiłam i musiałam powstrzymywać się, aby nie zjeść od razu :P ) z brązowym ryżem. Od razu zrobiłam też na jutro :) Po pracy zjemy z M. ryż z truskawkami. A na kolację chyba kanapka z chlebka pełnoziarnistego i marzy mi się jajko na twardo! :)

Pozdrawiam Was gorąco ! Marzę o końcu pracy, kocyku, trawce i niestety... notatkach :P

7 lipca 2014 , Komentarze (1)

Dzień Dobry Kochane Dziewczęta :)

Zaczął się nowy tydzień, od godziny siedzę już w pracy, zaspana, ale jakoś przepełnia mnie nadzieja. Co prawda boję się wejść na wagę żeby mi ta energia nie minęła ale w końcu będę musiała to uczynić i zmienić pomiary... Poczekam jeszcze troszeczkę bo tak to odwlekałam i dostałam okres... To nie będę się teraz mierzyć! Gdy do Was "wróciłam" waga pokazywała 77 kg. Drugi tydzień biegam i jem o określonych godzinach, mniej, zdrowiej. Zobaczymy... 

To piękne słońce napawa mnie przeświadczeniem, że wszystko będzie dobrze. Mój M. nie ma obecnie pracy, nie możemy wynająć mieszkania, a już męczy mnie takie pomieszkiwanie u moich rodziców, czasem u jego... I tak bardzo bardzo w duchu powtarzam sobie, że to kwestia czasu i wszystko się ułoży. Ale wiecie... gdy już wynajmiemy to wymarzone mieszkanie, w końcu będziemy "na swoim" i będziemy robić co chcemy  i kiedy chcemy... to ja się boję o finanse... Żeby jakoś dać sobie radę. Tak już mam, że zawsze martwię się na zapas... Ale wszystko będzie dobrze ! 

Weekend minął spokojnie :)Piątek ładnie dietkowo. Sobota była dniem śmieciowym :) Śniadanko tosty, na drugie śniadanie czereśnie. Było tak gorąco, że nie chciało się jeść. Pół dnia spędziliśmy z M. w ogrodzie opalając się i leniąc! Korzystam ile wlezie bo powoli zaczynam się uczyć do dużego egzaminu. Na obiad spaghetti z sosem pomidorowym i oliwkami zielonymi. Na podwieczorek kawa i czereśnie. Na kolację kanapeczki z crudo i mozzarellą. Mieliśmy zostać w domu i obejrzeć wieczorem film, ale po miłych chwilach pod pierzynką :D postanowiliśmy pojechać na miasto na piwko. Pojechaliśmy więc do naszych znajomych, prowadzą w centrum dwa lokale, czekając na autobus wypiliśmy jedno piwko, a na mieście 3. Więc nie było źle ;)

Niedziela spokojnie i dietkowo raczej. Bez alkoholu, na śniadanie tosty z rukolą i szyneczką i pomidorkiem. Na drugie śniadanie banan. Na obiad kurki i ziemniaczki tłuczone. Na podwieczorek kawa i parę herbatników zjedzonych z moim chrześniakiem :) I poszliśmy biegać! Coraz bardziej mi się to podoba i sprawia mi coraz większą przyjemność! <3 Po bieganiu zjedliśmy po pół kostki sera białego bez tłuszczu ;) z papryką czerwoną i pieprzem. 

Dystans :  5,77 km
Czas:          55 min
Spalone kcal: 480 kcal 

Kochane, czy macie jakieś fajne przepisy na lekkie obiady na upały? Nie mam zupełnie pomysłów... 

Przepięknego dnia! (kwiatek)

4 lipca 2014 , Komentarze (5)

Witam Ślicznie Dziewczęta! 

Jakie cudowne słoneczko za oknem i mimo że od 7:30 siedzę w pracy (i tak do 15:30 ) to przepełnia mnie pozytywna energia !!! Dziś piątek, w końcu (może) odpocznę. Już zaplanowaliśmy z M. piknik jutro. Mieszkam prawie że w lesie :P i biegając odkryłam super polankę :)

Wczoraj mimo zmęczenia biegałam. z M. :) myślę, że już nauczyliśmy się biegać wspólnie (chociaż mi jeszcze go szkoda że musi tak wolniutko biegać :P ale też chce zrzucić parę kilogramów, a wczoraj czytałam że aby chudnąć należy biegać wolniej ale dłużej :) ). Nauczyłam się też oddychać i już się nie męczę i szczerze powiedziawszy to wyczekuję tego biegania niecierpliwie :) Rzecz jasna przed samym wyjściem z domu mi się nie chce :P ale później jest euforia :)

Moje bieganie nr 4:

Dystans: 4,37 km
Czas:      40 min
Kalorie:   345 kcal


Zrobiłam do kanapeczek przepyszną pastę z tuńczyka !

1 puszka tuńczyka (odcedzony sosik)
1,5 ogórka kiszonego bez skórki
1/2 czerwonej papryki
2 jajka na twardo
musztarda rosyjska (ok 2,5 łyżki ale to tak raczej na smaka robiłam)
2 łyżki oliwy z oliwek
sól morska, pieprz świeżo zmielony

Dziś skonsumowałam na śniadanko dwie kromki pumpernikla z ta pastą - PYCHA!

Na obiadek mam makaron rurki pełnoziarnisty z oliwą z oliwek, pieprzem świeżo zmielonym, oliwkami zielonymi i pomidorkami koktajlowymi. Już nie mogę się go doczekać :P Ja jestem bardzo makaronowa :D

A po bieganiu wczoraj wypiłam przepyszny koktajl - zmiksowałam truskawki, banana i jogurt. Proste, szybkie, pysznościowe! :)


Pozdrawiam Was kochane i życzę słonecznego weekendu pełnego miłości! :)

2 lipca 2014 , Komentarze (4)

Hej Dziewczęta ! 

Wczoraj biegałam sama!!! Miałam opory ale powiedziałam sobie "Daj spokój! Nie ró scen ruszaj pupkę!" :)  Pierwszy raz też użyłam endomondo i jestem zachwycona... Pokazuje trasę, ilość spalonych kalorii, dystans, czas... Cudo! :) 

Tak więc wczoraj : 

biegałam 44 m 44 s :) 
pokonałam dystans 4,68 km  

i spaliłam 344 kcal :) 

Czułam się świetnie i poprawiło mi to humor ! :) 

Na śniadanko zjadłam płatki z mlekiem łyżeczką miodu i 3 suszonymi morelami.

Na drugie śniadanie skonsumowałam ok 250 gr kefiru z jedną nektarynką i garścią pestek słonecznika.

Na obiad - noga kurczaka grillowana (bez tłuszczu) i duszona w pomidorach, kasza jaglana i jeden pomidor bez skórki :) 

Na podwieczorek zjem sobie kaszę gryczaną i jajko sadzone :) 

A na kolację jeszcze nie wiem, idę dziś na spotkanie z koleżanką. Wypiję sobie winko i zjem jakąś sałatkę :) 


Cały czas mam problem z oddychaniem podczas biegu... Wiem kiedy robić wdech a kiedy wydech ale szybko się męczę. Czy któraś z Was ma podobne problemy? 

Buziakuję Kochane! 

30 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Hej Kochane! :) 

Jak udał się weekend? Ja odstąpiłam niestety od diety i nie udało się pobiegać w sobotę... :( Postanowiliśmy z M. że będziemy mieć jeden dzień śmieciowy. Niestety w ten weekend takie dni wyszły dwa... 

W piątek całkiem ładnie się trzymaliśmy do wieczorka... 

Śniadanie 07:00

4 kromki chrupkiego pieczywka w wędlinką sałatą żółtym serem i pomidorem. Do tego kawa inka (woda-mleko pół na pół)

II Śniadanie  9:30

Jogurt mały naturalny, garść porzeczek czerwonych, garść pestek słonecznika. Kawa 

Obiad 12:30

Makaron pełnoziarnisty z oliwą z oliwek, kaparami, świeżą bazylią i pomidorkami koktajlowymi.  Mięta do picia. 

Podwieczorek  16:30

Zupa krem ziemniaczano - marchewkowy z imbirem i kurkumą. MNIAM! 
Mięta do picia. 

Wyłączyli nam prąd więc kolacji nie było... Od tego momentu , od godz 21:00 zaczął się śmieciowy wieczór...  Byliśmy umówieni ze znajomymi, miałam wypić kieliszek - dwa wina... Wynik 4 piwa i szot. 

Kolację zjedliśmy późno... Bo o 22:00. Burger  w bułce domowej. Szkoda że nie robią sosów sami byłby mniej kaloryczny. 

W sobotę dzień był leniwy ale trzymaliśmy się planu żywieniowego. Gorzej z porami posiłków. 

Śniadanie 10:30 

4 kromki chlebka chrupkiego z wędlinką i jajecznicą. Kawa inka. 

II Śniadanie brak. 

Obiad 13:30

Kurczak w przyprawach (niestety smażony), fasolka zielona

Podwieczorek 18:00

Zupa krem z piątku + dwie kromki pieczywa pełnoziarnistego zapiekanego w tosterze.

No i niedziela... Cóż... 

Śniadanie 10:00

2 kromki pieczywa z tostera z wędliną, żółtym serem, pomidorem, cebulą.
Kawa Inka.

II Śniadanie 12:00
Kawa latte

Obiad 14:00 
jeden kawałek karczku z grilla.
fasolka żółta, łyżka sałatki ziemniaczanej. 

dwa kieliszki wina czerwonego

Podwieczorek 16:00 

Kawałek ciasta - biszkopt, krem, galaretka, truskawki. Kawa

Kolacja 18:30 

Kilka plasterków wędliny, sera, pomidor, ogórek małosolny. Herbata czarna. 

Tak więc... ten tego... Na usprawiedliwienie tylko dodam, że w niedzielę byłam w ciągłym ruchu. Biegałam z 5 letnim bratankiem :) 


A teraz przejdę do części może bardziej interesującej :-) Otóż, gdy zainteresowałam się bieganiem znalazłam opis metody Gallawaya... 


"W latach 70. Jeff Galloway był jednym z grupy młodych amerykańskich biegaczy, którzy na zawsze zmienili oblicze biegów długodystansowych. To właśnie Jeff i jego koledzy z biegowych tras spowodowali, że bieganie stało się w Ameryce sportem masowym, a jogging niezwykle modną formą spędzania wolnego czasu.

[...]

W połowie lat 70. Jeff Galloway zaczął stosować nowatorski program treningowy kładący nacisk na większą ilość odpoczynku i na zmniejszenie tygodniowego kilometrażu w połączeniu z biegiem na długi dystans co drugi tydzień. Dzięki tej metodzie łączenia marszu z biegiem, pierwszy start w zawodach, począwszy od 5 km, a na maratonie skończywszy, może być łatwiejszy niż przypuszcza większość biegowych debiutantów. Opisał ją w swojej bestsellerowej książce „Bieganie metodą Gallowaya", która sprzedała się już w ponad 400 000 egzemplarzy i jest znana wśród biegaczy jako jeden z najlepszych kiedykolwiek opublikowanych poradników nauki biegania."

"Jeśli rozpoczniesz powoli, stopniowo zwiększając wysiłek poprzez serię drobnych kroków, a ponadto zadbasz o odpowiedni wypoczynek, możesz miarowo poprawić swoją kondycję, redukując jednocześnie ryzyko zakwasów albo kontuzji niemal do zera.

Wydziel dla siebie 30 minut. Minimum do osiągnięcia sprawności to trzy 30-minutowe biegi (połączone z marszem) na tydzień. Zawrzyj ze sobą układ. Niech to będzie czas dla Ciebie, święte pół godziny. Wygospodarowanie tego czasu może się wydawać początkowo trudne, ale jeśli naprawdę tego chcesz, to sobie poradzisz. Kiedy już uda ci się zarezerwować ten czas na bieganie, możesz mieć niemal pewność, że zdołasz uzyskać sprawność i zrzucić wagę. W pewnym sensie sam wysiłek jest mniej ważny niż trzymanie się harmonogramu. Jeżeli będziesz biegał regularnie, za rezultaty można praktycznie ręczyć.

[...]

 Kiedy już poczujesz się pewnie w energicznym marszu i zechcesz zwiększyć intensywność treningu, spróbuj po 5 minutach marszu uprawiać przez 30-60 sekund jogging. Ćwicz w taki przeplatany sposób przez całe pół godziny. Po 2-3 tygodniach takiego treningu, jeżeli nie będziesz miał z tym żadnych problemów, ogranicz okresy marszu do 4 minut na kolejne 2-3 tygodnie. Następnie możesz zejść do 3 minut przez kolejne 2-4 tygodnie, potem do 2 minut, a następnie przeplataj minutę marszu z minutą joggingu. Jeżeli potrzebujesz więcej niż trzech tygodni na ograniczenie czasu na marsz, to przeznacz na to więcej czasu.Zwiększaj częstotliwość biegu wedle swojego uznania. W miarę jak nabierasz sił, wydłużaj fazę przeznaczoną na bieg, cały czas mając na uwadze, żeby unikać poczucia dyskomfortu. Po jakimś czasie możesz wypełnić całe 30 minut biegiem w wolnym tempie - albo możesz kontynuować przerwy na marsz. "

Co myśliscie o tej metodzie? Ja i mój M. postanowiliśmy biegać 3 razy w  tyg. Dwa razy po 30 min i raz 45min. Zaczynamy od szybszego marszu by dojść do punktu, w którym zaczniemy biegać. Tam rozgrzewamy się - rozciągamy. Następnie biegniemy ok 3min, i marsz, i znów bieg 3min i marsz. Często nie kontrolujemy minut, tylko po prostu biegniemy i gdy czujemy, że potrzebujemy przerwy (Zazwyczaj ja ;) ) przechodzimy do szybszego marszu. 

W zeszłym tyg biegaliśmy w poniedziałek 30min, w środę wyszło nam prawie godzinę... W sobotę nie dałam rady. 

Mój M. w tym tyg będzie miał mniej czasu i sił i chyba będę biegać sama. U mnie dziś pada więc nie wiem czy się zdecyduję na tę formę wysiłku. Być może dziś poćwiczę w domu z Chodakowską : - ) 

Pozdrawiam Was gorąco ! : - ) Męska motywacja na dziś: 


27 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Wracam po raz kolejny i szczerze mam nadzieję, że więcej, póki nie osiągnę celu, Was nie opuszczę... 

Stało się. Przybrałam na wadze. Moje ciało wygląda brzydko. Mam cellulit. W niektóre rzeczy kupione rok temu nie mieszczę się bądź są zbyt opięte... te w rozmiarze 38. Na szczęście kupuję 40... Aczkolwiek nie we wszystkim dobrze wyglądam... 

Mój chłopak też przytył. Ale jak to facet, jemu nawet ładnie z zaokrąglonym brzuszkiem....

Wszystko  przez to, że sobie dogadzaliśmy... Wieczorne seanse filmowe z różnego rodzaju serami, wino (butelka na raz), popcorn. Piwko prawie co dziennie na letnich spacerkach, później wino grzane, piwo grzane. 

Odstawiliśmy sery pleśniowe. Nakazałam brak alkoholu w tygodniu, jedno wyjście weekendowe na piwo/wino ze znajomymi. Zdrowsze jedzenie, regularne posiłki. 

Miałam mało czasu i przygotowywałam się do egzaminu. Dlatego moje ćwiczenia z Ewką były sporadyczne. Nie mogłam się przemóc by zamiast usiąść i odpocząć przed tv - poruszać się. 

Egzamin za mną, wyniki w sierpniu, kolejny egzamin pod koniec września i postanowiłam już teraz zmienić swoje życie, swój plan dnia by przywyknąć, nabrać nawyków i móc je kontynuować gdy zacznę się znów uczyć do egzaminu.

Dlatego od poniedziałku 23.06.2014 : 

Piję wodę, piję herbaty oczyszczające, zielone, czerwone, mięte. 
Jem regularnie. 
Jem mniej. 
Pieczywo normalne zastąpiłam chrupkim. 
Jem więcej warzyw i owoców. 
Alkohol tylko jeden raz w tygodniu i to nie w jakichś ogromnych ilościach. 
Piję max dwie kawy dziennie. 


Biegam!!!! i to jest prawdziwa rewolucja w moim życiu. Nigdy nie mogłam się przemóc! Namówiłam swojego M. i w poniedziałek pierwszy raz poszliśmy biegać! W środę byliśmy drugi raz. I w sobotę pójdziemy trzeci. Na razie wygląda to marsz bieg marsz bieg. Powoli uczę się oddychać. Zawsze lubiłam sport, dużo biegałam w szkole, ale nigdy nie potrafiłam oddychać podczas biegu... I mnie to strasznie męczy. Muszę też zrobić prześwietlenie płuc, które odkładam już 4 rok ...  

Mam nadzieję schudnąć! Wyrzeźbić swoje ciało! Zacząć się akceptować od nowa! Nie wstydzić się wyjść na plażę! Nie wstydzić się wyjść w krótkich spodenkach! 

Wstawię niedługo jakieś zdjęcia i uzupełnię pomiary. Obecnie pozdrawiam Was cieplutko z pracy! :* 

3 lutego 2014 , Komentarze (1)

Pięknie kończę poniedziałkowy dzień - ćwiczyłam z Ewką : - )  i jestem pełna energii !!! Aczkolwiek bez sił :P Jednak wyszłam z wprawy... 

Zrobiłam rozgrzewkę, skalpel II i rozciąganie. Na więcej na razie mnie nie stać... Wieczorem może jeszcze przysiady ... 

Pozdrawiam Was cieplutko! 



24 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Na prawdę nie potrafię się zmobilizować. Praca, dom, praca, chłopak... I mijają dni... A moja waga i moje wymiary wzrastają... : - (

Nie mam pomysłu jak jeść, nie mam pomysłu kiedy ćwiczyć... 





© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.