Uwaga powracam!
Ha, pewnie nie ja pierwsza i nie ostatnia powracam w styczniu :) No cóż nowy rok, nowe plany i postanowienia :)
Nie będę opisywała co działo się od maja, bo to teraz nieistotne. Rok 2013 na szczęście dla mnie się skończył.
A postanowienia na 2014:
Masakra istna :(
Nie wiem nawet który to już dzień, ani nawet nie wiem jaka jest teraz waga, ale obawiam się, że wróciła do początkowej, o ile nawet jej nie przekroczyła :(
Od tygodnia jesteśmy w Anglii i znajomych i zarówno pod względem jedzeniowym jak i ćwiczeniowym jest T-R-A-G-E-D-I-A !
Jem nieregularnie, niezdrowo, piję drinki, wcinam słodycze :( Mam ochotę sama siebie wybiczować za to wszystko!
No ale po powrocie, zaczynam od początku! Nie ma to tamto, laba wyjazdowa, ok, ale trzeba też powrócić do normalności. Jeszcze trzy dni i koniec!
Pozdrawiam, popijając właśnie whiskey ze sprite (och jak dietetycznie ;)
Dzień 24 i urodzinowe grzeszenie :)
Jako, że dziś przybył mi kolejny rok, nie obyło się bez grzeszków ;)
Zjadłam 3 niewielkie kawałki ciasta ;)
Rano poćwiczyłam 25 minut na steperze i miałam zamiar jeszcze teraz trochę pochodzić, ale jakoś nie bardzo mam siłę ;)
Dziś tylko tak na chwilkę i spadam.
Jutro ważenie! Ważny dzień :) Oby waga w dół, chociaż sądzę, ze może być niestety inaczej ;(
Dzień 23 i boląca głowa
Dzisiejszy dzień to jakieś istne szaleństwo.
Rano poleciałam do pracy, a tam jak zwykle bieganina i zamieszanie, musiałam wszystko w miarę szybko ogarnąć, bo po południu miałam zaplanowaną wizytę u ginekologa koło domu. Po pracy biegiem do pociągu i tam masakra, podstawili tylko jeden skład i było tyle ludzi, że palca się już nie dało wcisną, z tego wszystkiego zrobiło mi się tak strasznie słabo, że cudem nie zemdlałam w pociągu (plusem było to, że na pewno bym się nie przewróciła, bo byłasz szczelnie w koło otoczona ;), na szczęście wyjechał po mnie mój M. i zawiózł mnie do lekarza.
Po powrocie do domu, głowa nadal mi pękała i myślałam, że zwariuję, a trzeba było jeszcze odebrać małą z zajęć tanecznych, zawieść świnki morskie do weterynarza i coś na obiad ogarnąć. Na szczęście M. wszystkim się zajął a ja położyłam się spać i przespałam ponad 2 h.
Uff ból głowy minął i nadaję się do życia, zaraz zamierzam wskoczyć na steper i oglądając TV pochodzić sobie chodzić z 45 minut, na ćwiczenia z Jillian nie mam dziś siły :( Najgorsze jest to, że ostatnie dwa dni też nie ćwiczyłam, ale nie miałam kiedy, wszystko ostatnio na wariackich papierach.
Na szczęście jeśli chodzi o dietę, to jest OK, bez grzeszków ;)
Pozdrawiam Was i życzę wytrwałości :)
Dzień 22 i waga w górę :(
Dziś dzień ważenia i ... 77,4 kg (waga wzrosła o 0,6). Jak ja nie cierpię tego!
Jestem zła, jestem wściekła! Nie dość, że inne problemy się nawarstwiają w koło i ogólnie humor kiepski, to jeszcze ta waga! Ehh mam nadzieję, że do kolejnego ważenia (piątek) spadnie!
Pogoda za oknem brzydka, nastrój do dupy, w pracy masakra! Oj mam dziś dzień narzekania :(
Aha dodam jeszcze, że wczoraj nie ćwiczyłam, bo nie miała kiedy
Mam nadzieję, że u Was przynajmniej lepiej ;)
Dzień 20 i pierwszy grzech ;)
No i zgrzeszyłam, byliśmy na lodach i zjadłam lody waniliowe z polewą ;)
Na pocieszenie dodam tylko, że byliśmy dziś na rowerach i ponad godzinę jeździliśmy, a po powrocie zrobiłam jeszcze ćwiczenia z Jillian ;)
Poza tym dzień minął bardzo sympatycznie, a od jutra cały tydzień zawalony różnymi sprawami. Bo za 7 dni wyruszamy na majówkę do Anglii :)
I motywator na dziś:
Dzień 19
Kolejny dzień za mną :)
Dziś do codziennych ćwiczeń z Jillian dodałam jeszcze 10 min na steperze.
Uwielbiam ten stan po ćwiczeniach, jestem z siebie dumna, ze w końcu się zmobilizowałam i trochę zła na siebie, że wcześniej tak zaniedbywałam ruch ;) ale trudno, nadrobię :)
Jedzonko zgodnie z dietą :)
Wczoraj dzień 18 i powrót na wyznaczoną trasę
Wczoraj waga pokazała: 76,8 kg (jak na tydzień, to mały spadek, ale zważywszy, że 4 dni przeleżałam plackiem w szpitalu, to i tak nie jest źle)
Wczoraj też udało mi się poćwiczyć, choć momentami troszkę miałam mało siły, ale robiłam tyle ile dawałam radę i od razu poczułam się lepiej.
Wieczorem przesadziłam trochę z ilością orzeszków fistaszków, no ale przecież orzechy dobrze na mózg robią, więc jakiś plus tego jest :)
Dzień 17, czwarty i OSTATNI dzień w szpitalu!
Yupi! Wychodzę do domu!
Właśnie się dowiedziałam, że koniec mojej katorgi w szpitalu i idę do domu. Jejku jak się cieszę!
Dzień 16 i trzeci dzień w szpitalu!!
Ja chcę już do domu. Jezu jakie leżenie i nic nie robienie potrafi być męczące :( Dziś cały dzień leżę tu bez sensu. Jutro dopiero mam kolejne badania i okaże się co będzie dalej.
Zna ktoś jakiś sposób na przyśpieszenie czasu? ;)
Staram się cały czas pilnować diety, poza obiadami które jadam w szpitalu (ale niewiele) to pozostałe rzeczy przynosi mi rodzinka w pojemniczkach :)
Nigdy nie myślałam, ze to napiszę, ale: BRAKUJE MI ĆWICZEŃ! Sama jestem w szoku, ale źle mi, ze nie ćwiczę, może nawet nie tyle samych ćwiczeń mi brak, co tej świadomości, ze zmieniam jakoś swoje ciało.
Mam tylko nadzieję, że obejdzie się u mnie bez zabiegu, bo wtedy w ogóle będę się musiała na dłużej pożegnać z ćwiczeniami :(